11

449 43 10
                                    

Zeszłam po schodach na dół, przed wyjściem wzięłam z kuchni nóż. Nie wiem jakby mógł mi pomóc, gdyby okazało się, że jest tam więcej facetów niż ten którego widziałam, ale zawsze to jakieś zabezpieczenie. Z wieszaka wzięłam kurtkę, włożyłam ręce do kieszeni, tym samym chowając narzędzie, które miało zapewnić mi ochronę. Wyszłam przed dom, rozejrzałam się ale nikogo nie było. Miałam wracać, gdy ktoś pociągnął mnie za rękę. Chciałam się wyszarpać, ale nie bardzo wychodziło, ledwo zaczęłam krzyczeć, jak i moja buzia została zakryta. Szarpiąc się czułam jak nóż, który mam w kieszeni coraz mocniej wbija się w moje żebro.

-Spokojnie, nie krzycz i się nie szarp to Cię puszczę - wyszeptał do mojego ucha. Lekko się uspokoiłam, tak jak mówił tak też zrobił. Od razu odwróciłam się i spojrzałam na swojego oprawce? Bo tak chyba mogę go nazwać.

-Czego ode mnie chcesz? - spytałam od razu, uważnie przyglądając się jego twarzy. Wydawało mi się, że gdzieś już go widziałam ale za chiny nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.

-Słyszałem, że kręcisz z Joe? 

-Najwidoczniej masz problemy ze słuchem, bo to nie prawda - wyjęłam ręce z kieszeni zostawiając w jednej z nich nóż.

-Musisz ze mną jechać - wziął mnie za rękę, ale od razu ją wyrwałam.

-Nigdzie z Tobą nie pojadę, nawet Cię nie znam - podniosłam lekko głos. Uniosłam dyskretnie głowę i zobaczyłam w oknie przerażoną Ane. Kiwnęłam jej znacząco głową, że wszystko w porządku.

-Joe ma problemy, pobili go, nie chce od nikogo pomocy - gdy usłyszałam tylko te imię od razu zmieniłam nastawienie do tego gościa. Wiem, że nie powinnam, ale martwiłam się o Dangera.

-Daj mi pięć minut, okej? - kiwnął tylko głową, a ja pobiegłam do domu. Jeszcze nigdy nie spieszyłam się tak bardzo. Wleciałam jak strzała do pokoju, wzięłam telefon, portfel, dokumenty. Wszystko schowałam do saszetki, którą zapięłam wkoło bioder. 

-Ej, ej gdzie Ty idziesz? - Ana złapała mnie za rękę, zanim zdążyłam wyjść, a właściwie wybiec z pokoju. Kompletnie zapomniałam o tym, że ona w ogóle tutaj jest.

-Nie mam teraz czasu, ale nic mi nie będzie - chciałam wyjść, ale jej uścisk tylko się wzmocnił przez co nie mogłam się ruszyć.

-Gdzie idziesz Dem? - podniosła lekko głos, czym mnie tylko zirytowała.

-Odpierdol się - sama nie wiedziałam czemu to powiedziałam, w jej oczach zebrały się łzy, momentalnie mnie puściła, a ja nie zwracając na to uwagi wybiegłam do nieznajomego.

-Wsiadaj - siedział na motorze przed moim domem, bez chwili zawahania wsiadłam i złapałam się.

-Jedź, szybko - ponagliłam go. Ruszyliśmy z piskiem opon. Nie miałam pojęcia gdzie jedziemy, ba ja nawet nie miałam pojęcia kim on dokładnie jest. Teraz liczyło się tylko to, żeby jak najszybciej dostać się do Joe. Nie wiem czy to dobrze, ale martwiłam się. Chciałam go zobaczyć i mieć pewność, że ktoś się nim zajmie tak jak na to zasługuje. Dosyć szybko dojechaliśmy, zsiadłam, zdjęłam kask i rozejrzałam się po okolicy. Niezbyt tutaj atrakcyjnie. Wręcz ujęłabym, że to jakaś speluna, na której odbywają się dzikie imprezy. Alkohol, papierosy, narkotyki, seks. Te słowa idealnie opisywałyby libacje, do której mogło tu dojść.

-Gdzie on jest? - spytałam nie oddalając się od chłopaka, z którym przyjechałam. Cholera wie, kto tutaj mógł jeszcze być. Na pierwszy rzut oka nikogo nie widziałam, ale pozory mylą. Facet wziął kluczyki i kiwnął głową, żebym poszła za nim. Szłam ciągle rozglądając się czy przypadkiem ktoś nie wyskoczy z krzaków i nie zaatakuje nas. Weszliśmy do rozwalającej się chatki, była zbudowana z drewna, które gdzieniegdzie miało pęknięcie lub było na tyle spróchniałe, że mocniejsze uderzenie i zapewne cała konstrukcja uległa by totalnej destrukcji.

Who's That Boy/Did You Forget ||D.LovatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz