17

407 45 8
                                    

- Wpadłam w odwiedziny - zaśmiałam się, starając rozluźnić atmosferę.

Pokiwał tylko głową, chyba zorientował się, że jesteśmy nieco wstawione. Wszedł do połączonej kuchni i wyjął z lodówki piwo.

- Kurwa Hope. Mogłabyś tutaj chociaż trochę sprzątać - zwrócił jej uwagę, którą ona ewidentnie puściła mimo uszu.

- Kultury trochę do kobiet - odezwałam się, pchnięta swoją niesamowitą odwagą. To, że Hope wolała przemilczeć to nie znaczy, że ja nie mogłam się odezwać. Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie powinnam stawać w obronie innych kobiet.

- Co Ty skarbie powiedziałaś? - niech mnie piorun trzaśnie...czy ja dobrze słyszałam? Czy on nazwał mnie skarbem? Przez moją twarz przemknął cień mimowolnego uśmiechu.

- Że możesz ruszyć ten swój zgrabny tyłeczek i sam posprzątać. Hope nie jest twoją służącą - wzruszyłam ramionami. Wlepiłam swój wzrok w telewizor oglądając ten niesamowity serial o życiu seksualnym innych ludzi, którzy twierdzą, że świetnie imprezują.

- Zamknij się skarbie - powtórzył skarbie i usiadł obok mnie, przełączając kanał. Kompletnie nie obchodziło go, że ja i Hope oglądamy coś. Nawet, jeżeli nasze reality-show było nudne to tak się nie robi. Nie traktuje się ludzi jak szmaty.

- Posprzątaj ten bałagan - powiedziałam cicho.

- Nie? - złapał łyka piwa i spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem.

- Bo? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.

- Bo od tego są kobiety.

- Nie prawda! 

- Przejawia się feminizm.

- Przejawia się szowinizm.

- Feministka.

- Szowinistyczna świnia - nasza wymiana zdań kaleczyła mój poziom inteligencji.

- Od zawsze wiedziałem, że te usteczka nadają się do czegoś innego, lepiej niż do mówienia - zaśmiał się wprowadzając mnie w jednej strony w zakłopotanie, a z drugiej w cholerną złość. Odwróciłam wzrok patrząc na Hope, która przysnęła?  Jak można zasnąć, gdy dwójka ludzi siedzących obok ciebie sprzecza się powodując przy tym nie mały hałas.

- I kto Cię teraz obroni?  - szepnął tuż przy moim uchu. Przez całe moje ciało przeszedł dreszcz, przyjemny dreszcz. 

- Sama się obronię - odpowiedziałam ledwo słyszalnie. Jego usta musnęły moją szyję, a ja cicho westchnęłam, ponieważ kompletnie się tego nie spodziewałam. Siedziałam jakby sparaliżowana, kompletnie nie robiąc nic. Z moich ust wydał się cichy jęk, gdy zaczął ssać moją szyję. Zdawałam sobie sprawę, że zostanie po tym tak zwana "malinka".

- Pachniesz tak ładnie - szepnął kolejny raz do mojego ucha. Nawet nie zorientowałam się, kiedy odstawił piwo i wciągnął mnie na swoje kolana. Siedziałam jak zahipnotyzowana,
a on - najzwyczajniej w świecie mnie obmacywał. Jego jedna ręka co chwila zaciskała się na moim pośladku, a druga wędrowała pod bluzką.

- Kurwa. Pachniesz tak podniecająco - powtórzył zaciskając rękę.

- Myślałam, że ładnie - powiedziałam cicho, przypominając mu jego wcześniejsze słowa.

- Podniecająco ładnie - złączył swoje dwie wypowiedzi, przyciągnął mnie mocniej i wpił się w moje usta. Był tak cholernie stanowczy, swoimi wargami dosłownie miażdżył moje. Jego język wkradł się do moich ust. Nasz pocałunek ciągle wzbierał na namiętności, a ja nieświadomie zaczęłam lekko poruszać biodrami, ocierając się o jego krocze. Czułam bardzo dobrze jak jego kolega reaguje na moją osobę. Spodobało mi się to tak bardzo, że specjalnie się o niego ocierałam.

Who's That Boy/Did You Forget ||D.LovatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz