31

336 40 20
                                    

Nasz pocałunek nie trwał zbyt długo, ponieważ tak szybko jak się zaczął skończyłam go.

- Co Ci odbiło? - krzyknęłam odpychając go od siebie. Otarł wargi kciukiem, uśmiechnął się znów podchodząc do mnie. Zrobiłam krok w tył.

- Nigdy więcej tego nie rób, jasne? - odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę domu.

- Dems - usłyszałam za sobą jego głos i wtedy coś mi się przypomniało.

- Tak wiem, zapomniałam konia - wróciłam się, odwiązałam Parysa i trzymając go za uzdę weszłam na polanę. Rzadko zdarzało się odkąd tu przyjechałam, że miałam chwilę dla siebie, ale w końcu się tego doczekałam. Tak strasznie nie chciałam tutaj być, już nawet sesję u psycholog nie były tak straszne jak pobyt tutaj. Do tego Jonah, który wyobraża sobie nie wiadomo co. Nie jestem i już nigdy nie będę nim zainteresowana. W moim sercu jest miejsce tylko i wyłącznie dla jednego mężczyzny, a on nim stanowczo nie jest.

- Dems - cholera, znowu. Czy on nie rozumie, gdy ktoś daje mu lekkie znaki, żeby spadał?

- Czego? - spytałam nie zatrzymując się nawet na chwilę.

- Mogę z Tobą wrócić? Wiesz do gospodarstwa jest kawałek, a ja przyszedłem tutaj na pieszo, no i tak jakby - nie dałam mu dokończyć, wkurwiał mnie, więc przerwałam mu.

- Dobra, przestań - westchnęłam zatrzymując się - wsiądziesz za mnie i pojedziemy - wsiadłam, a po chwili znalazł się za mną. Jedną ręką złapał się drążka, który był zamontowany z przodu siodła, a drugą objął mnie. Poczułam się dziwnie, gdy jego dłoń oplotła mnie i spoczęła na moim brzuchu. Jego palce co chwila lekko się poruszały miziając mnie tym samym, co sprawiało, że lekko się uspokajałam. Nie sądziłam, że jego dotyk może mieć w pewnym sensie działanie kojące. Przyspieszyłam, żeby jak najszybciej mieć swój upragniony spokój, z czym wiąże się pozbycie ogona, który siedzi za mną. Po około piętnastu minutach byliśmy z powrotem. Jonah zeskoczył pierwszy, nie wiem po co, ale złapał mnie za biodra i pomógł zejść tak jakbym sama nie potrafiła. Czy on robi ze mnie jakąś upośledzoną ruchowo? 

- Dziękuje za podwózkę - uśmiechnął się, ukazując tym samym swoje dwa, jakże urocze dołeczki w policzkach. Kiwnęłam tylko głową, dając mu tym samym znać, że nie ma za co. Wzięłam Parysa i zaczęłam kierować się w stronę stajni, gdy dotarłam tam, oporządziłam go, upewniłam się, że ma wodę i pasze.

- Byłeś świetny księciu - uśmiechnęłam się do niego głaszcząc. Dałam mu buziaka i wyszłam.

- Dems - powiedzcie mi, że mam tylko halucynacje. Serio, trzeci raz tego dnia.

- Tak? - starałam się zabrzmieć jak najspokojniej.

- Przepraszam za dziś, nie mogłem się powstrzymać.

- To zwolnij trochę kowboju, bo będziesz zbierał te swoje urocze ząbki z ziemi - klepnęłam go dwa razy lekko w policzek.

- Jasne, czyli nie jestem już dupkiem ?

- Załóżmy, że awansowałeś na mniej zaawansowanego dupka - zaśmiałam się i razem poszliśmy do domu. Nie sądziłam, że ten dzień zleci mi tak szybko. Wyszłam po śniadaniu, a wróciłam na kolację.

- Myślałam, że zaginęliście - ciotka Margaret wraz z Ingrid podawały właśnie kolację. Zaciągnęłam się zapachem i już wiedziałam co to.

- Omlet? - oblizałam wargi, od razu poszłam do zlewu w kuchni i umyłam ręce.

- Dokładnie taki jak pałaszowałaś u nas przez pół dzieciństwa - nie poznaję tej kobiety. Zawsze była wredna, taka typowa suka, a tutaj proszę - ona ma serce.

Who's That Boy/Did You Forget ||D.LovatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz