6. Schizofrenia i pistolety

253 23 0
                                    


Jungkook:

-Kró... Króliczek? – zamrugałem kilkukrotnie oczami i poczułem, że moje policzki przybrały kolor dojrzałej wiśni –wie... wiesz nazywaj mnie jak chcesz hyung... bo w sumie nie lubię „ciastek"... znaczy znaczy lubię ciastka ale nie lubię jak ludzie mi tak mówią, dlatego właśnie mi tak nie mówią... ee... znaczy znaczy... tak – zająkałem się ponownie mając ochotę palnąć się w czoło za swoją świetną umiejętność rozmowy.

Po krótkim wyjaśnieniu mojego wypadku dostrzegłem zdziwienie na twarzy chłopaka. Naprawdę nie mogłem wymyślić głupszego pytania. „Czy to był twój głos?". Nic dziwnego, że aniołek nie miał pojęcia o czym mówię. Poczułem, że się wygłupiłem, więc szybko spuściłem wzrok przygryzając wargę.

Chyba zauważył moje zakłopotanie bo natychmiast zaczął coś mówić o tym słyszeniu głosów. Widać było, że zmyśla. Pewnie pomyślał, że powinien mnie pocieszyć w chorobie psychicznej.

Teraz wyszedłem na psychola ze schizofrenią, yeey.

- Nie nie, hyung... Nie chodzi o to, że słyszę głosy... znaczy słyszałem, ale tylko twój... - zacząłem się plątać w zeznaniach – wtedy kiedy... no wiesz, kiedy upadłem... znaczy nie wiem czy to twój głos dlatego spytałem... znaczy się... myślę, że to był twój głos bo ogólnie masz ładny głos i ja go... i go zapamiętałem ale... ale w sumie nie wiem czemu spytałem, to było głupie. Ja... Ja... W ogóle nie powinienem mówić takich rzeczy... przepraszam hyung – zakończyłem swoją żałosną paplaninę jeszcze bardziej zestresowany i wstydziłem się popatrzyć na chłopaka.

Powinienem kupić sobie koszulkę „Nie odzywam się dla własnego dobra".

Albo „Milczenie jest złotem".

Trwałem chwilę ze spuszczoną głową nadal nie patrząc na swojego hyunga i czekając na reprymendę lub wyśmianie jednak niczego takiego się nie doczekałem. Podniosłem więc ostrożnie głowę i dostrzegłem jakby rozbawienie na twarzy blondyna. Uśmiechał się do mnie ciepło i wglądał na... zadowolonego? Nieśmiało odwzajemniłem uśmiech i zachęcony przyjaznym nastawieniem poczułem potrzebę poznania go bliżej.


Taehyung:

Gdy króliczek zaczął tłumaczyć się o jakie głosy mu chodziło dopiero wtedy zrozumiałem. Czy on powiedział, że mam ładny głos?

Spokojnie Tae. Oddychaj.


- Ahaa. No bo wiesz, w sumie to jak tak trochę mówiłem do ciebie, żebyś nie zemdlał. Nic ważnego, takie tam... no... rutynowe pytania ratunkowe.

O czym ja mówię?


- I mam prośbę Jungkook - wypowiedziałem jego imię z przyjemnością - między nami jest tylko 2 lata różnicy i fajnie by było... jeśli chcesz... ja jestem oczywiście za... ekhym... chodzi mi o to że, nie musisz używać do mnie zwrotu formalnego - uśmiechnąłem się do niego - wystarczy Tae lub V.

Popatrzyłem ponownie w jego oczy, a w nich obecne były iskierki uśmiechu co dodało mi odwagi. Kiedy już miałem zadać pytanie chłopakowi, drzwi do jego pokoju otworzyły się i przeszedł przez nie lekarz. Podszedł do czarnowłosego przystawiając mu dziwne urządzenie do czoła.

Mój Boże, czy to jest pistolet?!

Może on chce mu coś wstrzyknąć do głowy?!

*PEEP*

-36,9, brak gorączki - powiedział i zapisał w karcie pacjenta.

Brawo Tae, panikarzu.

- Niestety panie Kim, czas odwiedzin się kończy za 10 minut. Pacjent musi wypocząć.

Młody zapytał jeszcze lekarza ile będzie musiał zostać w szpitalu, ten drugi wyszedł, a ja zacząłem zbierać swoje rzeczy. Miałem ze sobą tylko bluzę i czapkę więc nie było ich dużo bo deska została na skejcie z chłopakami.

- To ja się będę już zbierał Kookie, nie chcę przeszkadzać. Tak sobie jeszcze pomyślałem, że... może chciałbyś mój numer? Wiesz napiszesz mi jak się czujesz i może kiedyś umówimy się na deskę, byłoby
super - powiedziałem trochę zestresowany.

Na odpowiedź przyskoczyłem szybko do łóżka i wpisałem swój numer do jego komórki. Oddając mu ją nasze dłonie delikatnie się dotknęły, a ja poczułem przyjemne mrowienie na koniuszkach palców.

- Okej to... ja idę, pa! - cofałem się, nadal patrząc na twarz chłopaka i oczywiście uderzyłem w metalowy stolik, a huk rozniósł się po całym pokoju.

- Prze... przepraszam bardzo, już mnie nie ma - powiedziałem szybko i zniknąłem za drzwiami.
Zamknąłem je, a głową oparłem się o ścianę obok, oddychając szybko.

Tae, co ty robisz?


Boże, czy ja powiedziałem do niego „Kookie"? A jeśli mu się to nie podoba?


Każdej mojej myśli towarzyszyło lekkie uderzenie głową w ścianę, a kiedy miałem zrobić to ponownie poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.

- Hej, ej ej... wszystko w porządku? - spytał różowowłosy.

Skater Boy(friend)ㅒVKOOKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz