Jungkook:
Zostało mi około dwudziestu minut do najważniejszego spotkania w moim życiu. Kończyłem układanie włosów i szybko poleciałem wybrać jakieś ubrania. Stawiłem na swój nieśmiertelny outfit, czyli dużo za luźną białą koszulkę, która lekko odkrywała moje obojczyki, jasne jeansy i ulubione karmelowe trapery. Chwyciłem deskę i popędziłem na miejsce spotkania.
PRZEPRASZAM LUDZIE, ALE NIE MOGĘ SIĘ SPÓŹNIĆ.
Sunąłem chodnikiem omijając średnio dwóch przechodniów na sekundę i słysząc ich przekleństwa kierowane pod moim adresem.
Gdy w końcu dotarłem na miejsce spotkania. Tae jeszcze nie było. Nadal stojąc na deskorolce zdrową ręką wyjąłem telefon – 16:56.
Spokojnie Jungkook. On przyjdzie. Na pewno... przyjdzie... tak?
Schowałem telefon, opuściłem mój środek transportu i zacząłem się nerwowo przechadzać w tę i drugą stronę. Poćwiczyłbym parę tricków, ale przyznam ze z ręką w gipsie nawet normalna jazda jest dość utrudniona. Zacząłem się jeszcze bardziej stresować i rozmyślać nad sposobem przywitania się z aniołkiem, jednak nic mi nie przychodziło do głowy. Pewnie będę działać instynktownie, jak zawsze. Nagle poczułem na sobie czyjś wzrok.
Gdy podniosłem głowę poczułem jak mój żołądek obraca się o 180 stopni, a na moje policzki wstępują rumieńce. Wyglądał idealnie. Gdy do mnie podszedł poczułem, że robi mi się dość duszno więc wziąłem głęboki wdech. Zapach jego perfum, które wtedy poczułem był cudowny i idealnie się z nim komponował. Nie mogłem oderwać swoich oczu od jego uśmiechu.
Od jego ust...
Jungkook obudź się! Mógłbyś się przywitać, a nie się na niego gapić!
- Ja... Witaj Tae... Em... - podrapałem się nerwowo po karku i opuściłem wzrok.
Zaraz zejdę na zawał, może wystarczy tyle rozmowy?
NIE. Odwagi Kookie, zależy ci na nim.
- Chciałem... Bo podziękować tobie chia... chciałem ci podziękować, że to wtedy był twój głos, znaczy że to ty... ty... ee – wziąłem głęboki oddech i stwierdziłem, że póki co z logicznego zdania nici.
Więc postanowiłem działać instynktownie, jak planowałem wcześniej.
Popatrzyłem w jego oczy, zrobiłem krok w jego stronę i pocałowałem go w policzek. Sekundę potem oddaliłem się od niego na bezpieczną odległość i spuściłem wzrok przygryzając wargę.
Ty i ten twój pseudo-instynkt, Jeon. Świetnie się spisałeś. Ratuj sytuację, głupku.
- Ja... ee... przepraszam – wziąłem głęboki wdech - BOJACHCIAŁEMCIPODZIĘKOWAĆŻEMNIEURATOWAŁEŚ.
Haa, powiedziałem to!
– To ten... co będziemy dziś robić, anio... Tae?
Taehyung:
Uśmiech na mojej twarzy stawał się coraz większy, a spowodowane to było tym, że króliczek gubił się we własnych słowach. Lecz nagle mnie zamurowało, gdy poczułem jak jego miękkie wargi lądują na moim policzku i powodują dreszcz przebiegający po całym moim ciele. Moja dłoń powędrowała do ucałowanego miejsca i lekko go dotknęła. Popatrzyłem na Kookie'go, który odsunął się ode mnie i spuścił wzrok.
Czemu się odsuwasz głuptasie?
On przynajmniej wykonał jakiś krok, a ty stoisz jak kołek.
- Nie musisz mi dziękować za ratunek, to było przyjemne... y... to znaczy przyjemnie było na ciebie patrzeć, ale nie chodzi mi o to, że się cieszę, że coś ci się stało, bo się nie cieszę, tylko... ah – westchnąłem. Wcale nie byłem lepszy w lepieniu zdań - Nie ma za co króliczku, jeśli chcesz zawsze mogę cię ratować.
Co to miało być, Tae?!
- A jeśli chodzi o plany na dzisiaj...
Brawo, nie mam żadnego pomysłu
- To możemy iść na początek na lody albo shake'a. Co ty na to? - zapytałem z uśmiechem i po chwili ruszyliśmy w kierunku znajdującej się kilka ulic od skejta budki z zimnym przysmakiem.
Droga minęła nam bardzo przyjemnie. Jungkook opowiadał mi parę ciekawych rzeczy o sobie, a ja czasem nie mogłem powstrzymać chichotu. Na przykład wtedy gdy opowiadał o swoim ostatnim śnie, w którym walczył w roli Ironmana. Był zdecydowanie przeuroczym króliczkiem. Właśnie gdy chciał zacząć wypytywać o mnie doszliśmy do naszego celu. Wybraliśmy smaki lodów i zapłaciłem również za chłopaka, na co trochę się oburzył.
W takiej wersji też mi się podoba.
Siedliśmy przy plastikowym stoliku i wzięliśmy się za jedzenie lodów. Podniosłem wzrok na króliczka i zaśmiałem się głośno. Może trochę za głośno, bo chyba lekko go przestraszyłem. Od razu zaczął wypytywać o powód mojego zachowania.
- Hah, oj Kookie... ubrudziłeś się lodem na buzi.
Króliczek się nieco zarumienił i od razu zaczął delikatnie przecierać twarz chusteczką.
- Na prawo! Nie, nie to prawo - kierowałem go – oh, poczekaj...
Nachyliłem się w jego kierunku, a kciukiem delikatnie starłem deser z kącika jego ust i zlizałem go z palca.
CZYTASZ
Skater Boy(friend)ㅒVKOOK
Fanfiction"Naprawdę nie wiem jak to się stało, że moja głowa wróciła do poprzedniego ułożenia, a cały napój znajdujący się w mojej buzi wylądował na twarzy Hobi'ego. O Boziu. - Kto... to... kto to jest?" ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Paringi: VKOOK...