6-7 lipca

117 8 2
                                    

Na początku chciałabym Wam podziękować za tyle wyświetleń. Niestety, ale muszę trochę przystopować z opowiadaniami, wiecie nauka :) Mam nadzieję, że zrozumiecie. Postanowiłam, że będę pisać dłuższe opowiadania, ale raz/dwa/trzy razy na tydzień. Obiecuję, że nadrobię. A teraz zapraszam do czytania kolejnej części. I jeszcze chciałabym szczególnie podziękować za aktywność pod poprzednim opowiadaniem.

****************************************************************************************

2 tygodnie później (6 lipca)

Tydzień temu wyszłam ze szpitala. Zostałam pobita, a potem wywieziono mnie do lasu. Znalazł mnie jakiś leśniczy i zadzwonił po pogotowie. Tylko najgorsze jest to, że po Jurku ani śladu. Policjanci przeszukali wszystkie pobliskie lasy. Nic nie znaleźli. Rozpłynął się z tymi bandytami w powietrzu. Ja czuję się już lepiej. Jutro wracam do pracy. Tylko cały czas nie daje mi spokoju co z Jurkiem. Byliśmy partnerami kilka dni, ale nie odpuszczę tej sprawy, póki go nie znajdę - martwego czy żywego. Co zrobić. Taką mam naturę. Mam nadzieję, że szef zrozumie, że nie odpuszczę. Jak nie pozwoli (co jest możliwe) to będę szukać na własną rękę. Ciekawi mnie z kim będę pracować.


7 lipca

Wstałam rano o 6:30. Umyłam się, zjadłam śniadanie i zrobiłam makijaż. Wyszłam z domu, wsiadłam do mojego samochodu i udałam się w stronę komendy. Gdy dojechałam pod budynek zaparkowałam i weszłam do niego. Od razu udałam się do naczelnika. Zapytałam się z kim będę pracować. Okazało się, że z nowym - żółtodziobem. Jakimś starszym posterunkowym Dawidem Nowakiem. Po kilku minutach naczelnik przekazał nam informację o jakimś SMS, w którym były jakieś współrzędne. Technik sprawdził gdzie to i okazało się, że to jakiś dom na uboczu. Jego właścicielem jest niemiły typek. Mieliśmy sprawdzić okolicę - i jeśli coś zauważymy wezwać wsparcie. Dojechaliśmy w ciągu około 15 minut. Rozejrzeliśmy się i zauważyliśmy, że w budynku ktoś jest. Według wcześniejszego rozkazu wezwaliśmy wsparcie. Myślałam, że dostaniemy AT, ale myliłam się - dostaliśmy 3 żółtodziobów... Znowu... Oni chyba mnie prześladują.

- "Mogło być gorzej" - pomyślałam.

Rozdzieliliśmy się na 2 grupy - w pierwszej ja i jeden żółtodziób, a w drugiej Dawid i dwóch innych. Weszliśmy do budynku przez okno. Rozejrzeliśmy się. Nikogo nie znaleźliśmy. Nagle usłyszałam strzały dochodzące z drugiej strony budynku. Pobiegliśmy tam. Mogli to być nasi, ale nie miałam pewności. Zaczailiśmy się. Byli tam nasi i chyba pięciu bandytów: dwóch zastrzelonych. Przypomniało mi się słowa:

- "Mogło być gorzej".

Chyba nie. Było najgorzej. Byliśmy na straconej pozycji. Trochę się wychylimy, a oni nas zauważą. Ale cóż. Raz się żyje. Na mój znak wyszliśmy.

- Odłóż broń, bo strzelę - usłyszałam od jednego.

- Tak i tak was znajdą... Chcecie na dożywocie za zabicie gliny?

W tym momencie zbliżali się nasi. Słychać było bomby. Bandyci nie mieli wyboru: byli teraz oni na straconej pozycji. Odłożyli broń. Ci co przyjechali zabrali ich na komendę, a potem my rozejrzeliśmy się po budynku. Rozdzieliliśmy się.

- Ejjj! Mam kogoś - usłyszałam głos jednego.

Od razu tam pobiegłam.


**********************************************************************************************************

Opowiadanko - tym razem krótsze :) Ale mam nadzieję, że Wam się spodoba :)

Pozdrawiam ♥



Podkomisarz - prawda oparta na fałszuWhere stories live. Discover now