27-29 lipca

70 10 4
                                    

27 lipca (środa)

Ta środa minęła inaczej niż normalna. U mnie normalność to praca. Wolne to jak jakby święto. I rzadkość też. Teraz, gdy tak myślę, to wolę tą normalność, bo przynajmniej nie ma nudy. No właśnie - nuda. Tak minął mi cały dzień. Cały dzień na nudzeniu się. Ponoć w lato można wszystko...


28 lipca (czwartek)

Ten dzień zaczął się dla mnie wcześnie. Bardzo wcześnie. Zdecydowanie za wcześnie. O 1:30 usłyszałam dźwięk telefonu. Szef. Jakaś sąsiadka zadzwoniła na policję, bo mieszkanie jej sąsiadki jest otwarte, a w środku nikogo nie ma. Na miejsce dotarłam pierwsza. W mieszkaniu był niezły bałagan. I nikogo tam nie było. Jurek pojawił się po 40 minutach. Po następnych 20 minutach w mieszkaniu pojawiła się kobieta mieszkająca tam. 21-latka mieszkała w tym mieszkaniu od kilku miesięcy z 48-letnią matką i 15-letnią siostrą. Siostra miała być na wycieczce, a matka jest na nocnej zmianie w pracy. Po sprawdzeniu okazało się, że to prawda. Dziewczyna sprawdziła, czy nic nie zginęło. Nic. Po co ktoś miałby włamywać się do mieszkania, zrobić niezły bałagan i nic nie zabrać? Jak na razie nie mam żadnego pomysłu. Reszta rodziny miała wrócić o 10. Na miejsce przyjechał technik. Ślady włamania to na pewno znajdzie. A my teraz mieliśmy jechać do domu. Spojrzałam na zegarek. Jest 3:30. Spędziłam tu dwie godziny, a myślałam, że tylko kilkanaście minut. No cóż. Praca. A to miało być wolne. Rano zadzwonił do mnie szef, że sprawą już nie musimy się zajmować, bo rozwiąże ją do końca drugi zespół. Szczerze to nie chciało mi się nią zajmować. Nie wiem czemu. Siedziałam teraz sama w domu, ale przynajmniej zrobiłam coś pożytecznego - posprzątałam całe swoje mieszkanie. Wreszcie się zmogłam. Planowałam to od maja, ale jakoś zawsze coś mi wypadało. Takie życie. Ale ważne, że wreszcie posprzątałam.



29 lipca (piątek)

Piątek to prawie weekend. Jak chodziłam do szkoły to byłam na jego myśl szczęśliwą, ale teraz to piątek dla mnie dzień tygodnia taki jak każdy inny. Jutro już weekend. Ale tu i teraz jest dzisiaj. Co mam zamiar robić dzisiaj? Na pewno przejdę się na jakiś krótki spacer i mam zamiar spotkać się z koleżanką, której dawno nie widziałam. Obudziłam się przed 9. Zabrałam szybki prysznic. Bardzo szybki, bo nie trwał chyba nawet 5 minut. Po skończeniu kąpieli zaczęłam szykować się do spotkania z Alicję - koleżanką, której nie widziałam od około 10 lat. Jestem z nią umówiona na 11. Jest już 10. Nie wiem kiedy to przeleciało. Muszę się pośpieszyć. Zrobiłam makijaż, ubrałam się. Wyszłam z mieszkania i udałam się na miejsce spotkania. Trochę czasu z Alą mi zleciało. Wróciłam do domu o 16. Pięć godzin to dużo. Potem - zgodnie z porannym zamiarem poszłam na krótki spacer. Krótki nie krótki, bo trwał aż godzinę. Dzisiaj na zewnątrz niezły skwar. Temperatura o 17:15 wynosiła aż 31 stopni. Dużo, ale jest lipiec - co mam sobie myśleć?


************************************************************************************************

Jest kolejne opowiadanie ♥ Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania ☻Pozdrawiam :)


Podkomisarz - prawda oparta na fałszuWhere stories live. Discover now