24 lipca

79 10 0
                                    

Jest niedziela, a ja muszę iść do pracy. Ta sprawa ciągnie się już trzeci dzień. Może dzisiaj ją zakończymy? Nie wiem. To chyba druga pod rząd niedziela spędzona w pracy. Albo trzecia? Nie pamiętam dokładnie. Ale mam nadzieję, że ostatnia. No cóż. Życie się kręci. Właśnie wyszłam z domu, wsiadłam do auta i pojechałam do pracy. Dzisiaj rano jeszcze zrobiłam zakupy, bo do pracy mam na 10, a obudziłam się o 5. Mam nadzieję, że dzisiaj zakończymy tą sprawę. Próbujemy rozwiązać ją od kilku dni w czwórkę, ale jak na razie nic nie mamy. Ale innych spraw nie ma. Tak to od kilku dni nudzilibyśmy się, pewnie wypełniając raporty. Dojechałam pod komendę. Przyszłam jako ostatnia, wszyscy już byli. Przywitałam się z innymi. Dowiedziałam się o postępach w śledztwie. Był postęp. Technik znalazł jakiś odcisk palców na "liściku". Pojechaliśmy go sprawdzić. Należał do jakiegoś gościa, który 5 lat temu siedział w więzieniu. Szczerze mówiąc to przywaliliśmy tą sprawę. Gościu miał dużo czasu na zakrycie śladów. Za dużo. Ale teraz podjechaliśmy pod jego mieszkanie. Musieliśmy wyjść na 5 piętro, bo tam mieszkał. Drzwi otwarła nam jego żona, bo tak się przedstawiła. Mieli około 5 miesięczną córeczkę. Więc po co miał zabijać? Ale większość osób, które zabijają zawsze znajdą powód. Że im przeszkadzała. Że była bezczelna. Oni to zawsze coś znajdą. Ale my mamy jakiś tam powód. Kobieta powiedziała nam, że jej mąż wyjeżdża na delegację, jest na dworcu. Autobus odjeżdża o 12:00. Jest 11:40. Może zdążymy. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na dworzec autobusowy. Ucieczka to najlepsze rozwiązanie, a czy to była delegacja to wątpię w to, ale jakaś szansa tam jest. Więc może znaleźliśmy zabójcę tych dwóch dziewczyn. Biedni rodzice. Na dworzec dojechaliśmy o 11:58. Mieliśmy szczęście, że autobus jeszcze nie odjechał. Zabraliśmy podejrzanego na komendę, by go przesłuchać. On chyba wiedział o co chodzi, bo się w ogóle nie odzywał.

- "Zabił by milczeć" - pomyślałam, ale nie odważyłam się tego powiedzieć.

Wszystkie wcześniejsze pytania mieliśmy szansę zadać. I zadaliśmy. Zabójca wszystko nam po kolei opowiedział, nie omijając żadnego szczegółu. Najpierw umówił się na randkę z tymi niepełnoletnimi, on oczywiście o tym wiedział, potem zjadł z nimi kolację, zabrał na "romantyczny" spacer do lasu i zabił. Zostawił liścik, bo wiedział, że kiedyś go znajdziemy... Wyjaśnił nam także treść listu: bitwy to były pojedyncze ofiary, wojna to były wszystkie razem wzięte, sen to był po prostu sen, naszkicowanie tysiącu barw to było odtworzenie sytuacji w kolorach, gwiazdy to byli świadkowie, którzy nas do niczego nie doprowadzą. Nieźle sobie to wymyślił. Nigdy byśmy na to nie wpadli, ale on - łaskawy człowiek nam to po kolei wytłumaczył.  No więc sprawa zakończona. Nie była łatwa, bo motyw był znikomy. Ale sprawca sam wpadł w nasze sidła. Gdyby pewnie nie zostawił liściku to byśmy go nie znaleźli. Ale na tym polega morderstwo - nigdy nie jest idealne. Jest czternasta. Dostaliśmy wolne na resztę dnia i mamy dwa tygodnie urlopu. Wreszcie można wypocząć po tej pracy, po tym ciężkim okresie w niej. Wróciłam do domu i udałam się na większe zakupy spożywcze i trochę pochodziłam po sklepach ze wszystkim i niczym. Po czym wróciłam do domu. Resztę dnia spędziłam na sprzątaniu mieszkania i przyrządziłam sobie obiadokolację. Na jutro zaplanowany mam wypad z koleżanką na basen, więc tylko upewniłam się, że to jutro i miałam czas dla siebie. Po zjedzeniu obiadokolacji zaczęłam przeglądać Internet, a potem oglądałam swój ulubiony serial w telewizji. I tak oglądałam do 22, potem tylko przeczytałam książkę i umyłam się. Poszłam spać, gdy było trochę przed północą.

*********************************************************************************************

Trochę długo nie mogłam napisać tego rozdziału, ale wreszcie udało się jako tako napisać. Chcę Wam podziękować za 200 wyświetleń książki. Jestem przeszczęśliwa!

Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia ♥

Podkomisarz - prawda oparta na fałszuWhere stories live. Discover now