✴ Rozdział osiemnasty

600 70 7
                                    

Sohee oparła się o ścianę i uważnie rozglądała się po uczniach, którzy zaczęli rozchodzić się do swoich klas

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Sohee oparła się o ścianę i uważnie rozglądała się po uczniach, którzy zaczęli rozchodzić się do swoich klas. Udawała, że nie dostrzega wpatrujących się w nią oczu i wskazujących na nią palców. Zignorowała nawet Sorę, która niby przypadkiem kopnęła ją w nogę, śmiejąc się przy tym jak jakaś idiotka. Oczywiście towarzyszyła jej Yubin. Dziewczyny od niedawna stały się nierozłączne, choć wcześniej za sobą nie przepadały. Kto by pomyślał, że największy wróg może zająć miejsce przyjaciela i odwrotnie.

Dmuchnęła zirytowana w k9osmyki włosów, które drażniły jej policzek, gdy jej oczom ukazała się wysoka sylwetka, na którą tak długo czekała. Momentalnie przybrała na twarz szeroki uśmiech i w podskokach podeszła do blondyna.

– Nie pomyliłaś mnie z kimś? – Nam Joon rozejrzał się dookoła, po czym ponownie skupił zaskoczony wzrok na rówieśniczce.

Sohee pokręciła przecząco głową i chwyciła chłopaka pod łokieć, by zaprowadzić go w cichsze miejsce. Po kilku minutach znaleźli się na dachu szkoły, gdzie ostatnim razem spławiła swego obecnego towarzysza i rozkazała, by dał jej święty spokój. Pech jednak chciał, że tym razem to ona musiała się wokół niego zakręcić. Jeżeli dobrze wszystko rozegra, być może dowie się czegoś, co naprowadzi ją na odpowiedni trop. W końcu, Nam Joon bez problemu dowiedział się dla niej prawdy dotyczącej Jimina, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej?

Usiadła na drewnianej ławeczce i poklepała miejsce obok siebie. Gdy blondyn niepewnie usiadł, wyjęła z kieszeni marynarki wystające Kinder Bueno, otworzyła je i jedną część batona podała rówieśnikowi.

– Dzięki. – Nam Joon z uśmiechem przyjął batona. Mimo wszystko cieszył się, że Sohee nie żywiła już do niego urazy za to, jak się wobec niej zachował. Była w porządku i naprawdę nie chciał, by Jihun ich skłócił. Nie potrzebował wrogów w swoim życiu, a ktoś taki jak Hee Sohee bez wątpienia dałby mu popalić.

– Słyszałam, że brat Jihuna przyleciał z daleka... – zaczęła niepewnie Sohee, a Monster prychnął pod nosem.

– I bardzo dobrze! Przynajmniej to nie ja jestem teraz jego obiektem zainteresowania. W innym wypadku już dawno miałbym limo pod okiem. – Nam Joon ugryzł batona i z zadowoloną miną cieszył się jego pysznym smakiem. Kochał słodkości, dlatego cieszył się, że Sohee się z nim podzieliła, choć wcale nie musiała tego robić. – Nic dziwnego, że nagle przestał się znęcać nad innymi. Nie widział brata kilka lat, a z tego co wiem od zawsze byli bardzo zżyci.

Sohee zrobiła zamyśloną minę.

– Kilka lat? – zainteresowała się. Musiała poznać jak najwięcej szczegółów, by móc je dokładnie przeanalizować i dopasować do wydarzeń sprzed sześciu lat. Tutaj nie było miejsca na pomyłkę.

– Mhm. – Przytaknął i zgniótł pusty papierek, który schował do kieszeni marynarki. – Chyba z pięć... może sześć. Nie wiem dokładnie. – Wzruszył ramionami. Nagle, gdy sobie coś przypomniał, nachylił się nad Sohee i wyszeptał: – Podobno bratu Jihuna trochę odwaliło po śmierci ich matki i dlatego pan Daniel zdecydował się odesłać go do Holandii, gdzie żył jak pączek w maśle. Plotki mówią też, że był zamknięty w swojej willi i nie miał zbyt wielu znajomych. Nie wiem jednak jak wygląda prawda. Jihun nigdy nie chciał rozmawiać o swoim bracie, a mnie jakoś specjalnie Seung Ho nigdy nie interesował.

Day By Day ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz