Jack:
-to koniec-powiedział poważnie, patrząc na mnie z kamienną twarzą
-a...ale...!-nie dane mi było skończyć bo chłopak mi przerwał-nie ma żadnego "ale"! To że coś do mnie czujesz, nie znaczy że ja też muszę to czuć! To jest tylko zwykłe zauroczenie. Zrozum to, idioto!- mówiąc to, Jeff uderzył mnie w twarz i odszedł...Podskoczyłem na łóżku zlany zimnym potem. Złapałem się za głowę trzęsącą się rękom
-to tylko sen... Zwykły koszmar...To się nie stało naprawdę... To tylko sen...-powtarzałem szeptem, próbując się jakoś uspokoić. Nagle ktoś objoł mnie od tyłu i przysunął bliżej siebie. "Spojrzałem" na bruneta który oparł głowę o moje ramie
-co ci jest? Cały się trzęsiesz i nie za dobrze wyglądasz...-T...tylko ko...koszmar...-szepnąłem łamiącym się głosem a chłopak siadł przede mną i spojrzał mi w "oczy". Chwile mi się tak przyglądał, co sprawiało mnie w lekkie zakłopotanie. W końcu przerwał tą cisze
-chcesz o tym porozmawiać?-pokręciłem przecząco głową. To nie było tak że chciałem to przed nim ukryć. No dobra. Po części chciałem. Ale bardziej bałem się jego reakcji i tego że może się coś podobnego stać. Spuściłem "wzrok" i zacisnąłem ręke na pościeli. Czarnowłosy cały czas mi się przyglądał, a po chwili położył się ciągnąc mnie za sobą
-już się tym tak nie przejmuj i chodź spać, bo skończy się to tak, że na śniadanie nie zdążymy-mruknął przytulając mnie i po chwili zasnął. Ja natomiast nie spałem jeszcze przez jakieś pare godzin. Nadal trochę dygotałem, ale dotyk killera mnie uspokajał. Przytuliłem się do Jeffa i kiedy już prawie spałem, ktoś zaczął walić do drzwi. "Spojrzałem" w okno i doznałem lekkiego szoku. Było już prawie jasno! Nie chciało mi się wstawać, więc zignorowałem to. Ale najwyraźniej osoba dobijająca się do naszego pokoju nie miała zamiaru odejść. Po pięciu minutach brunet się obudził i spojrzał na drzwi
-nie ma nas! A teraz idź i daj ludziom spać!-krzyknął tym samym rzucając poduszką w drzwi. Osoba za drzwiami usłuchała i sobie poszła. Jeff spojrzał na mnie
-wszystko okey? Nie wyglądasz najlepiej...-wy...wydaje ci się-powiedziałem zachrypniętym głosem, a chłopak przyłożył mi ręke do czoła
-nie jest dobrze... Poczekaj tu. Pójdę po jakieś tabletki...-mówiąc to wstał i wyszedł z pokoju. Ja natomiast położyłem się na plecach i "spojrzałem" w sufit. Po kwadransie Jeff wrócił do pokoju z tabletkami i szklanką wody. Oparłem się na łokciach, a chłopak podał mi tabletke i wodę. Kiedy ponownie się położyłem czarnowłosy usiadł koło mnie i położył swoją rękę na mojej
-na pewno wszystko gra?-odwróciłem wzrok i wydukałem ciche "nie". Jeff westchnął
-to powiesz mi o co chodzi?-po prostu... Zwykły koszmar... Nic wielkiego...
-gdyby tak było to byś się nie trząsł pół nocy-mruknął i lekko ścisnął moją ręke. "Spojrzałem" na niego
-po prostu....-przerwałem na dłuższy moment-"po prostu" co?
-m...martwie się o...-znowu przerwałem.
-mów i nie zaczynaj tej samej akcji z przed dwóch miesięcy- warknął patrząc na mnie. No tak. Teraz to jeszcze bardziej mnie zestresował. Nie chce żeby znowu mu się coś stało. A jeśli zaś wybiegnie od tak z rezydencji, to w końcu nie zdąże i nie wybacze sobie jeśli coś mu się stanie. Podniosłem się do siadu. "patrzyłem" na bruneta, a on ewidentnie czekał na odpowiedź, jakby jeszcze tego nie zrozumiał. Westchnął i chciał wyjść z pokoju, ale pociągnąłem go za rękę. Spojrzał na mnie niezrozumiale
-nigdzie nie idziesz...-powiedziałem najspokojniej jak w tym momencie potrafiłem
-nie będziesz mi mówił, czy mogę wyjść czy nie-próbował się wyrwać. Nie wytrzymałem i pociągnąłem go na łóżko tak by leżał. Siadłem na nim okrakiem i "patrzyłem" mu w oczy
-mam powtórzyć? Nigdzie nie idziesz-brunet zmierzył mnie wzrokiem, a po chwili zobaczyłem że się lekko rumieni. Dopiero teraz zorientowałem się, jak w dwuznacznej sytuacji jesteśmy. Nachyliłem się nad Jeffem
-zejde z ciebie, ale nigdzie nie idziesz. Okey?-chłopak kiwnął głową i zszedłem z niego, ale to był mój błąd. Po chwili to ja zostałem powalony na plecy, a brunet siadł na mnie uśmiechając się zwycięsko. Poczułem gorąc na moich policzkach. Chłopak nachylił się nademną tak że nasze twarze dzieliły centymetry. Patrzyliśmy sobie w oczy by po chwili Jeff wpił się w moje usta. Lekko zaskoczony odwazejmniłem pocałunek. Po chwili chłopak znów spojrzał mi w "oczy" uśmiechając się. Ja natomiast czułem że się cały rumienie. Jeff widząc moje zakłopotanie i rumience zaśmiał się, po czym położył się na mnie przytulając mnie
-lepiej ci już?-zamruczał mi do ucha, na co ja tylko kiwnąłem głową
-to dobrze, bo nie wiem kiedy wrócimy. A nie chce żeby ci się cos stało pod czas drogi...-czekaj! Gdzie idziemy?
-zobaczysz... Spodoba ci się-mówiąc to zszedł ze mnie przeciągając się. Podniosłem się do siadu i zmieżyłem chłopaka "wzrokiem". Po chwili jednak wstałem i udałem się do łazienki. Po pół godzinie stałem już przy drzwiach i czekałem aż Jeff wyjdzie od Offa. Chciałem iść z nim do gabinetu, ale Jeff powiedział że sam to załatwi. Tak swoją drogą siedzi już u niego kwadrans. Nawet jak na niego to jest długo. Zaczynałem się nie pokoić. Chciałem tam iść ale w tym momencie brunet do mnie podszedł
-co tak długo? -chłopak podrapał się po karku
-wiesz... Musiałem... go jakoś przekonać, żebyśmy... Mogli wyjść-kiwnąłem głową i razem z chłopakiem wyszliśmy z rezydencjiJeff:
U Offa siedziałem dłużej niż przypuszczałem. Na razie tylko on wie o mnie i Jacku. Może i jeszcze nie jesteśmy oficjalnie razem, ale to nie jest aż tak ważne. Właśnie wyszedłem z gabinetu i podbiegłem do chłopaka który niecierpliwił się przy drzwiach
-co tak długo?Podrapałem się po karku-wiesz... Musiałem... go jakoś przekonać, żebyśmy... Mogli wyjść-kiwnął głową a ja odetchnąłem z ulgą. Wyszedłem z nim z rezydencji i prowadziłem go w dobrze mu znane miejsce, tylko trochę zmieniłem trase. Po dłuższej chwili ciszy nieświadomie złapałem go za rękę. Kiedy się zorientowałem lekko się zarumieniłem i chciałem puścić jego dłoń, ale on lekko wzmocnił chwyt. Usmiechnąłem się lekko patrząc na niego kątem oka. Po piętnastu minutach zasłoniłem mu widok
-ej! Jeszcze upa...-i to się stało. Potknęlismy się i wylądowaliśmy przy rzece. Zacząłem się śmiać gdy chłopak próbował się ze mnie podnieść
-co cie tak bawi?-"spojrzał" na mnie opierając swoje ręce na mojej klatce piersiowej
-to wszystko- uśmiechnąłem się i go przytuliłem^^^
Tak oto przentuje się ten dłuższy rozdział który wam obiecałam. Mam nadzieje że się podoba ^^ Jak na razie to tyle. Jutro albo po jutrze następny. Do usłyszenia i cześć!
CZYTASZ
Tylko Przyjaźń...?
RomanceJeśli nie lubisz Yaoi to weź wyjdź! *pokazuje na drzwi* A jeśli lubisz to serdecznie zapraszam do przeczytania. Ale ostrzegam że to pierwsza moja książka tego typu ;-;