~Byłem gotów do ataku, ale Offender zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałem i czego na pewno pożałuje...~
Jeff:
Nie zauważyłem jego macki która właśnie przybiła Jack'a do ściany. Za nim zdążyłem cokolwiek zrobić, macka przebiła brzuch chłopaka i go puściła. Jack opadł na ziemie ciężką dysząc. Bez zastanowienia rzuciłem nóż i podbiegłem do niego. Byłem tak spanikowany i wystraszony że nie zwracałem uwagi na moje ramie. Ściągnąłem bluzę i owinąłem nią brzuch chłopaka, by choć trochę zatamować krwotok i wziąłem go na ręce. Wymamrotał coś ostatkiem sił i ledwie trzymał się przy zmysłach. Nie obchodził mnie już Off ani dalsza walka. Martwiłem się o chłopaka i musiałem go zanieść w bezpieczne miejsce. Zacząłem się rozglądać, ale było za późno na jakąkolwiek ucieczkę. Off zbliżał się do nas, a ja się cofałem. Jedynym wyjściem było wejście do budynku ale i tam moge zostać złapany. W ostatniej chwili wbiegłem z chłopakiem do budynku.
*
*
*
-kryć się!-krzyknąłem gdy wbiegałem na trzecie piętro gdzie była reszta. Spojrzeli na mnie jak na wariata, ale jak zobaczyli w jakim stanie jest Jack, zrozumieli o co chodzi. Z dołu słyszałem jeszcze śmiech tego debila. Zatrzymałem Hoddi'ego
-weź go i wszyscy niech się schowają-a...ale co z to...tobą?-zapytał biorąc odemnie chłopaka
-mną się nie przejmuj-odwróciłem się i wziąłem pierwszą lepszą ostrą rzecz po czym zaczaiłem się przy schodach. Po dłuższym czasie zacząłem się nie pokoić, bo nie przychodził. Nagle zamarłem. Za nim cokolwiek zdążyłem zrobić, zostałem odepchnięty na drugi koniec pokoju. Walnąłem w ściane i padłem na ziemie. Próbowałem się podnieść, ale prawdopodobnie za mocno oberwałem w plecy. Spojrzałem na Offa który się wrednie uśmiechał. Nie mogę tak przegrać! W końcu podniosłem się na trzęsących się nogach. Poczułem ból głowy, a kiedy się za nią złapałem poczułem ciepłą substancje na ręce. Odciągnąłem ją i na nią spojrzałem. Była zakrwawiona. Cholera. Spojrzałem na Offa który się do mnie przybliżał. Nie miałem jak uciec. Nie mogłem, a tym bardziej nie chciałem, liczyć na pomoc. Kiedy byłem pewny że to koniec, przedemną pojawił się Slender. Pierwsze co mi się nasunęło na myśl to to że ON ŻYJE?! ALE JAK?! Wiedziałem że teraz to się może bardzo zle skończyć więc starałem się cichaczem dojść do drzwi. Off widocznie był zbyt zajęty sprawami rodzinnymi by zwrócić na mnie uwagę. Przynajmniej tak mi się wydawało... Wszedłem do jakiegoś pokoju i oparłem się o ściane. Kręciło mi się w głowie i do tego wszystko mnje bolało. Zsunąłem się ze ściany. Po chwili straciłem przytomność...Jack:
Kiedy oberwałem poczułem okropny ból, ale mimo tego w głębi duszy byłem szczęśliwy że to ja oberwałem, a nie Jeff. Chłopak podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce, wcześniej związawszy moją rane swoją bluzą
-u...uciekaj...-szepnąłem resztkami sił, ale on najwyrażniej tego nie usłyszał bo wbiegł ze mną do budynku. Właśie wbiegaliśmy po schodach, a ja coraz gorzej się czułem. "Spojrzałem" ostatni raz na Jeffa i później straciłem jakiekolwiek czucie i była już tylko ciemność...________________________
Well... Zjebałam... Zjebałam prawda?
Do zobaczanie w next'cie o ile w ogóle jeszcze będziecie chceli to czytać ><
CZYTASZ
Tylko Przyjaźń...?
RomanceJeśli nie lubisz Yaoi to weź wyjdź! *pokazuje na drzwi* A jeśli lubisz to serdecznie zapraszam do przeczytania. Ale ostrzegam że to pierwsza moja książka tego typu ;-;