26

268 28 3
                                    

Jeff:

Sam nie wierze w to co się dzieje i co mam na sobie. Stałem przed lustren poprawiając ostatnie detale do tego dnia. Musiał być idealny. Przynajmniej ja tak uważałem, ale znając życie coś pójdzie nie tak.
Poprawiłem kołnierz i ostatni raz spojrzałem w lustro. Wyszedłem z pokoju kierując się w stronę drzwi wyjściowych. Wszyscy szykowali się już do wyjścia i słychać było skrzypiącą podłogę oraz krzyki z pokoju mojego rodzeństwa. Mam nadzieje że nie wymęczą Jack'a tak bardzo.

Podczas rozmowy z Jack'iem padł temat którego obawiałem się od dłuższego czasu. Nie byłem pewny czy on tego chce, a bałem się go o to zapytać. Kiedy powiedział że się zgadza wmówiłem sobie że ten dzień będzie idealny i nie będzie mogło być żadnej pomyłki! Następnego dnia wszyscy zaczęli przygotowywać miejsce do tego dnia. Wszyscy oprócz Jack'a który siedział w kuchni z Puppeteer'em i Helenem, przez co była mała sprzeczka między malarzem a lalkarzem, ale ostatecznie Jason przyłączył się do przygotowywań.
Przez reszte dnia byłem wszędzie i nigdzie. Tak samo jak następne dni. Chciałem by wszystko było idealnie. By ten dzień był jednym z najlepszych dni w życiu Jack'a.

Wyszedłem z rezydencji i skierowałem się w stronę jeziora gdzie wszystko miało się odbyć. Od tygodnia chodziłem zdenerwowany myśląc tylko iwyłącznie o tym dniu. Kiedy byłem na miejscu ostatni raz wszystko sprawdziłem by było idealnie.
W końcu nadszedł czas na ceremonie. Wszystko miałobyć idealnie.
No właśnie. Miałobyć...

___

Poczułem okropny ból głowy. Próbowałem jej dotknąć, ale uniemożliwiły to jakieś łańcuchy na moich rękach. Zacząłem się szarpać, co wywołało tylko ból nadgarstków. Po dłuższej chwili dopiero zrozumiałem że to wszystko było tylko głupim snem kiedy byłem nie przytomny. Ale skoro ja straciłem przytomność...Jack!

Siedzieliśmy z bezokim pod drzewem rozmawiając o wszystkim i o niczym. W tedy padł temat ślubu. Chciał to wszystko ustalić na co się zgodziłem. Niestety byliśmy tak pochłonięci rozmową że nic nie zauważyliśmy. Wszystko stało się za szybko. W jednej sekundzie Jack opadł na ziemie i zanim jak kolwiek zareagowałem słyszałem JEGO wredny śmiech. W drugiej sekundzie poczułem okropny ból głowy i opadłem na ziemie.

To nie może być to... To nie może się tak skończyć! Jack na pewno gdzieś tu jest... Nie. To na pewno jest jakaś iluzja. To się nie stało naprawdę. To tylko kolejny sen. To tylko... Mimo wolnie po mojej twarzy spłynęły łzy

Jack:

Obudziłem się w nie znanym mi pomieszczeniu. Podniosłem się do siadu "rozglądając" się za brunetem, lecz nigdzie go nie było. Wstałem i na chwiejnych nogach podszedłem do drzwi. Próbowałem je otworzyć, ale ani drgnęły. Obróciłem się tyłem do nich i ponownie "spojrzałem" na pomieszczenie. Po za łóżkiem i szafką nocną nie było tam nic. Zsunąłem się po drzwiach i przyciągnąłem kolana pod brode. Nie pamiętam nic, po za rozmową z Jeff'em w tamtym lesie. A jeśli to znowu ON coś mu zrobił? Slender ostatnio też się dziwnie zachowywał... To wszystko nie trzyma się razem. Coś jest nie tak, a ja nie mogę nic z tym zrobić, tylko siedzieć pod drzwiami z nadzieją że będzie dobrze...

______________________________

Rozdział miał być wczoraj ale wattpad mi zwariował i zamiast opublikować, usunął rozdział i zobaczyłam to dopiero dzisiaj. Gomenasai
Ale już naprawiłam... Chyba... Mniejsza!
Wybaczcie mi że jest tyle powtórzeń >.<
Postaram się dodać nexta jutro, chyba że dam rade jeszcze dzisiaj, ale to będzie koło 24/1 w nocy... W każdym bądź razie jutro na pewno będzie.
Na razie tyle z mojej strony. Jeszcze raz stokrotne dzięki za wszystko! Trzymajcie się i na razie!

Tylko Przyjaźń...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz