21

457 42 3
                                    

~pare dni później~

Jack:

Cały dzień spędziłem z Jeff'em nad rzeką. Znajdowała się ona nie daleko naszego "domu", więc mogliśmy tam siedzieć dosyć długo, jak też i było. Kiedy wróciliśmy walnąłem się na łóżko, a chłopak wyszedł prawdopodobnie do rodzeństwa. Może i było to z jakieś pół godziny temu, ale znając życie Liu i Red znowu zadawali milion bezsensownych pytań brunetowi. Przewróciłem się na drugi bok i "patrzyłem" na drzwi czekając na chłopaka

Jeff:

Gdy tylko Jack walnął się na łóżku postanowiłem zajrzeć do mojego rodzeństwa. Jednak że nie doszedłem do nich od razu. Mieli pokój po drugiej stronie budynku, przez co musiałem przejść koło gabinetu Slendera, a z niego usłyszałem dosyć interesującą rozmowe...

-[...] Nie teraz. Wiesz jak to się dla ciebie skończy...

-Ale w końcu będziesz musiał im powiedzieć prawde! Zrozum to

-Kiedyś tak, ale nie teraz. Idź już bo jeszcze ktoś cię zobaczy...

Momentalnie odskoczyłem od drzwi i schowałem się za ścianą. Po dłuższej chwili drzwi się otworzyły i to co zobaczyłem, przeszło wszelkie moje wyobrażenia. Z gabinetu Slendera wyszedł ten kretyn! Chciałem jak najszybciej wyjaśnić ze Slenderem czemu Off dalej żyje, ale w tedy dowiedziałby się że podsłuchiwałem i nie wyszło by mi to na dobre... Pobiegłem do pokoju mojego rodzeństwa otwierając drzwi z hukiem

-Głośniej się nie da?!- Red siedziała na łóżku ze szczotką w ręce i patrzyła na magazyn który leżał przed nią

-Wybacz jaśnie pani-mruknąłem i z lekkim trzaskiem zamknąłem drzwi

-Mówie coś do ciebie a ty swoje!-łaskawie na mnie spojrzała z wyrzutem. Liu stał przy drzwiach do łazienki śmiejąc się pod nosem-A ty z czego rżysz?! Jesteście tak samo głupi...-westchnęła i powróciła do czytania magazynu

-A ty marudna. Ale nie przyszedłem tu na pogaduszki-od razu spojrzeli na mnie powarznie. Wysunąłem krzesło od stołu i siadłem przodem do oparcia

-Stało się coś?-szatyn założył ręce. Westchnąłem

-Pamiętacie jak wam mówiłem że Slender nie jest z nami do końca szczery?

-Znowu zaczynasz tą gadke? Weź se już odpuść...-dziewczyna opadła na łóżko i spojrzała w sufit

-Czy ty zawsze musisz przerywać mu na początku zdania?!- chłopak spojrzał na nią jednym z tych swoich wkurzonych wzroków na co dziewczyna od razu zamilkła

-Wracając. Tak przypadkiem idąc do was zupełnie nie chcący-trzymałem się za kark patrząc w ziemie-podsłuchałem rozmowe Slendera...-spojrzeli na mnie jak na wariata

-On cię zabije!-krzyknęli jednocześnie

-Dajcie mi dokończyć!-spuścili wzrok-Teraz lepiej. A jeśli mnie zabije to trudno. Ważniejsze jest to, że przez cały rok on nas oszukiwał

-Niby czemu?-Red odgarnęła kosmyk mokrych włosów

-Z jego gabinetu wyszedł Off...-nagle drzwi się otworzyły...

Jack:

Zaczynam się już nie pokoić. Jeff nigdy nie siedział tam dłużej niż godzine. Zawsze wymyśla jakieś wymówki które działają. Musiało się coś stać. Wstałem z łóżka i naciągnąłem na siebie bluze. Wyszedłem z pokoju i udałem się do rodzeństwa Jeff'a. Drzwi były otwarte więc zajrzałem do środka. Liu i red siedzieli na podłodze zupełnie sparaliżowani. Podbiegłem do nich i potrząsnąłem ich za ramiona. Od razu się ockneli

-Gdzie Jeff?!

-S...Slender....-zaczęła dziewczyna, ale nie dokończyła bo straciła przytomność. Spojrzałem na chłopaka

-O...on go zabrał...-otrząsnął się i wstał z ziemi-A jeśli coś mu zrobił?!-wybiegł z pokoju a ja pobiegłem za nim. Po chwili stałem koło szatyna który walił w drzwi do gabinetu Slendera
-Otwieraj te drzwi! Wiem że tam jesteś! Słyszysz mnie?! Otwieraj!-złapałem go za ramie i odciągnąłem

-Uspokuj się bo coś ci zrobi!-chłopak wziął pare głębszych wdechów i się uspokoił. Po dłuższym czasie drzwi od gabinetu się otworzyły, a z pokoju wyszedł ledwie żywy brunet. Podbiegłem do niego i wziąłem go pod ramie by się nie wywalił
-Co ci się stało?!

-N...nie wa...ważne...

-Jak nie ważne?! Ledwie na nogach stoisz i mówisz że to nie ważne?!-jego brat stał przed nim wymachując rękami. On się tylko zachwiał i stracił przytomność. Wziąłem go na ręce i jak najszybciej udałem się do naszego pokoju. Położyłem go na łóżku i odwróciłem się do Liu
-Przynieś bandaże i coś na oczyszczenie tych ran... Pośpiesz się!-chłopak kiwnął głową i wybiegł z pokoju. Wróciłem do bruneta i ściągnąłem jego bluze. Ręce od ramion po same nadgarstki miał pełne małych zacięć, a na klatce piersiowej i brzuchu miał pare większych zadrapań. Po chwili przybiegł szatyn i podał mi rzeczy o które prosiłem. Po pół godzinie Jeff miał już opatrzone rany. Siedziałem oparty o łóżko, a Liu chodził w kółko po pokoju. Co chwile "spoglądałem" na chłopaka z nadzieją że się już obudził. Czarne łzy ciekły mi po policzkach, lecz pod maską nie było tego widać. Zastanawiałem się czemu Slender mu to zrobił? Przecież musi być jakiś powód... Z rozmyśleń wyrwało mnie mruknięcie killera. Zerwałem się na równe nogi i chwyciłem delikatnie jego dłoń
-Jak się czujesz?

-Głowa mnie boli, ale tak po za tym to chyba dobrze...-spojrzał na mnie a ja odetchnąłem z ulgą

-Powiesz co się stało?-odwrócił wzrok i ścisnął moją dłoń

-On wciąż żyje. Dowiedziałem się przypadkiem i... tak to się skończyło...-chłopak wpatrywał się w ściane. Po dłuższej chwili lekko go przytuliłem, by nie zadać mu bólu. Od razu się we mnie wtulił mówiąc coś w moją bluze. Kiedy oderwaliśmy się od siebie,rodzeństwo wymieniło ze sobą pare zdań i Liu poszedł do Red, która chyba dalej leżała na podłodze... "Spojrzałem" ponownie na chłopaka który już zrobił dla mnie miejsce. Mimowolnie lekko się uśmiechnąłem i ułożyłem koło niego. Ściągnął mi maske i pocałował mnie w policzek. Przytuliłem go a on od razu się we mnie wtulił. Pogłaskałem go po głowie na co cicho mruknął i po dłuższej chwili już spał. Naciągnąłem jeszcze na nas kołdre i po niedługim czasie również spałem.

Tylko Przyjaźń...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz