24

405 42 15
                                    

Jack:

Obudziłem się wtulony w tors Jeff'a. Chłopak już nie spał, przez co lekko się zarumieniłem. Brunet przybliżył swoją twarz do mojej uśmiechając się. Przez dłuższy czas patrzyliśmy tak na siebie by po chwili killer nagle wbił się w moje usta. Oddałem pocałunek przyciągając chłopaka do siebie. Jeff wsadził swoje ręce pod moją bluze, na co mruknąłem mu z zadowolenia w usta i w ciągu sekundy znalazłem się pod nim. Ściągnął mi bluze i zszedł z pocałunkami na moją szyje robiąc mi przy tym malinki. Jęknąłem z przyjemności trzymając chłopaka za ramiona. Tą cudną chwile przerwało pukanie, a raczej walenie w drzwi. Jeff nie chętnie zszedł z łóżka i podszedł do drzwi otwierając je. Nie "widziałem" kto stał na korytarzu, ale killer wyszedł z pokoju zamykając drzwi. Westchnąłem cicho i wstałem. Podszedłem do szafy wyciągając czyste ubrania i poszedłem do łazienki. Po piętnastu minutach wyszedłem, a mojego chłopaka dalej nie było. Uchyliłem lekko drzwi i "zobaczyłem" go rozmawiającego z Toby'm. O dziwo zachowywał się "normalnie". Był bardziej spokojny i nie wrzeszczał nie zrozumiałych słów, jak to mu się ostatnio zdarzało. Po chwili zamknąłem drzwi i podszedłem do szafki na której leżała moja maska. Założyłem ją i po chwili poczułem ręce Jeffa na moich biodrach

-Wybacz że musiałeś czekać...

-Nic nie szkodzi-uśmiechnąłem się lekko i się do niego odwróciłem

-Idziemy na śniadanie?

-Jasne-złapałem go za ręke i powędrowałem z nim do kuchni.

*skip time*

Po śniadaniu Jeff powiedział że musi coś załatwić, przez co zostałem zmuszony siedzieć cały dzień z resztą mieszkańców, bo go nie było. Toby zaś uciekał przed "straszliwym" Masky'm i jego patelnią "zagłady", a Hoodie próbował pomóc Toby'em... albo patelni. Rodzeństwo Jeffa, wraz z Niną, Clockwork, L.J. i Candy'm poszli do Kagekaa. Ben z Dark Linkiem próbowali naprawić telewizor, a ja dzielnie im pomagałem patrząc na nich i mówiąc czy obraz już jest. O dziwo od śniadania nie widziałem Helena i Jasona. Z tego co wiem to Pup poszedł z Jeffem, ale tamtej dwójki to nie było, co mnie zastanawia. Zazwyczaj od rana się kłócili... Kiedy w końcu telewizor działał usiadłem wygodniej opierając się o kanape, ale niestety gofrożerca wraz z sernikożercami wpadli do salonu wywracając się o własne nogi

-Patrz jak łazisz!

-Ja?! To ty mnie goniłeś z patelnią!

-Nie trzeba było tyle siedzieć w kuchni!

-Nie trzeba było zabierać mi gofrownicy!-i się zaczęło. Ewakuowałem się z tamtąd najszybciej jak mogłem. Nie chciałem być w centrum kłótni "co lepsze? Sernik czy gofry?". Wróciłem do pokoju i walnąłem się na łóżko, wcześniej ściągając maske. Martwiłem się o Jeffa. Wprawdzie był z nim Pup, ale mogło się coś stać. Na przykład Off. Na samą myśl ciarki mnie przeszły. Z zamyśleń wyrwał mnie głos chłopaka

-Wstawaj i idziemy-killer wyciągnął do mnie ręke uśmiechając się

-A gdzie idziemy?-spytałem jak te ciekawskie dzieciaki łapiąc jego dłoń i kierując się w stronę wyjścia

-Zobaczysz. Spodoba ci się-mówiąc to wyszliśmy z budynku. Szliśmy w ciszy trzymając się za ręce. Splotłem nasze palce "patrząc" na bruneta. Jeff patrzył przed siebie i tylko od czasu do czasu na mnie spoglądał uśmiechając się. Nie wiedziałem gdzie idziemy, a drogi pod żadnym względem nie rozpoznawałem.
Po jakieś pół godzinie chłopak się zatrzymał na łące. Przed nami był rozłożony koc z jedzeniem i z tego miejsca było widać słońce które coraz bardziej zbliżało się ku zachodowi

-Tu jest...

-Cudnie-dokończył za mnie stojąc do mnie przodem. Przytuliłem chłopaka i krótko pocałowałem. Usiedliśmy na kocu patrząc na zachodzące słońce. Po dłuższym czasie killer wstał, a ja wraz nim bo wydawało mi się że coś jest nie tak

-Wszystko dobrze?

-Tak...-wygladał na zdenerwowanego. Wziął głębszy oddech i wyjął coś z kieszeni. Uklęknął przedemną i otworzył granatowe pudełeczko z pierścionkiem-Jack... Czy zechciałbyś za mnie wyjść?-momentalnie do moich "oczu" zebrały się łzy. Rzuciłem się na chłopaka krzycząc "TAK!" wywracając go przy tym. Przytuliłem go mocno, a on otarł moje czarne łzy. Leżeliśmy tak dłuższy czas, a kiedy już usiedliśmy, killer założył mi na palec srebny pierścionek i pocałował mnie namiętnie. Oddałem pocałunek po czym ponownie go przytuliłem. Byłem naprawdę szczęśliwy, a z moich "oczu" nie przestawały lecieć łzy które Jeff mi wycierał.
Jakąś godzine po zachodzie słońca oparłem się o bruneta patrząc w gwiazdy. Dzisiaj było bezchmurne niebo, przez co naprawde ładnie było widać gwiazdy i księżyc. Chłopak objął mnie ramieniem przysuwając mnie bliżej siebie.

Jeff:

Bardzo denerwowałem się tą sytuacją. Bałem się że Jack się nie zgodzi, albo powie że może nie teraz, albo jeszcze coś innego wymyśli. Jak tylko wykrzyknął to jedno słowo ulżyło mi i momentalnie i byłem mega szczęśliwy.
Po jakimś czasie chłopak wtulił się we mnie i lekko dygotał

-Co jest?

-Zimno tu-mruknął mi w bluze. Otarłem jego plecy i po chwili wziąłem go na ręce

-U...umiem chodzić-burknął, ale i tak mnie nie puścił, tylko chwycił się mojej szyji. Zaśmiałem się cicho i skierowałem się do "rezydencji". Przed drzwiami, Jack chciał zejść, ale ja go nie puściłem

-Jeff... Czy z łaski swojej możesz mnie postawić?

-Nie-wszedłem z nim do środka i specjalnie przeszedłem koło salonu, przez co wszyscy na nas spojrzeli. Bezoki spalił buraka i wtulił się tylko we mnie z chęcią ukrycia. Uwielbiam te jego rumience. Zawsze w tedy wyglądał słodko, ale kiedy mu to mówiłem obrażał się. Zaśmiałem się tylko i udałem się do pokoju. Dopiero tam odstawiłem go na ziemie. Obrócił się do mnie plecami i założył ręce. Przewróciłem oczami i przyciągnąłem chłopaka do siebie

-Długo będziesz się fochać?-szepnąłem mu do ucha lekko je przygryzając. Po chwili Jack stał już do mnie przodem przytulając mnie

-Nie-mruknął i poszedł do łazienki. Ja w tym czasie walnąłem się na łóżko z twarzą w poduszce. Prawie bym spał gdyby nie ciężar drugiego ciała na moich plecach. Obróciłem głowę i spojrzałem na chłopaka który wtulił się we mnie i po chwili zasnął. Mimowolnie lekko się uśmiechnąłem i delikatnie obróciłem się na plecy, by nie obudzić chłopaka. Pogłaskałem go po głowie i objąłem w tali. Przez dłuższy czas patrzyłem na niego, aż w końcu zasnąłem.

_

____________________________

Ten rozdział ma równe 1000 słów
Wzruszam się. #209 miejsce w romansach *^* Ponad tysiąc wyświetleń i ponad 150 gwiazdkóf! *^* Dziękuje wam tak bardzo!

Tylko Przyjaźń...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz