22

375 40 3
                                    

Jeff:

Kiedy rano się obudziłem, Jack'a koło mnie już nie było. Pewnie poszedł na śniadanie albo z kimś tam gada. Próbowałem się podnieść do siadu, ale drzwi do pokoju się otworzyły i do środka wszedł mój chłopak. "Spojrzał" na mnie z wyrzutem
-Nawet nie waż się wstawać! Przez tydzień siedzisz w łóżku!

-Żartujesz, prawda?-podpierałem się na łókciach ignorując ból. Bezoki podszedł do mnie i delikatnie popchnął mnie na łóżko

-Nie. Nie żartuje. Leżysz w łóżku i tyle!-stał nademną z założonymi rękami. Westchnąłem i spojrzałem w sufit, ale po chwili jednak spojrzałem na niego

-A czemu mam tu leżeć tydzień?

-Myślisz że te zadrapania znikną w jedną noc?-jego głos znów stał się łagodny. Kiwnąłem przecząco głową-No właśnie. A z resztą, lepiej będzie jak dzień czy dwa nie będziecie siebie widzieć... -"spojrzał" w stronę drzwi jakby ktoś miał nagle wejść. Po chwili znów "spojrzał" na mnie-Jak będziesz czegoś potrzebował, mów od razu

-Okey...-lekko się do niego uśmiechnąłem. Nagle do pokoju wpadła Red, a Liu ciągnął ją za ręke w strone wyjścia

-W...weź! Już! O...odpuść!-ostatecznie oboje się wywalili i zaczęli na siebie wrzeszczeć słowa, których nawet ja nie rozumiałem. Jack westchnął podchodząc do nich. Walnął ich obu w głowy

-Uspokujcie się, albo załatwcie swoje sprawy na korytarzu!-siedli po turecku ze spuszczonymi głowami-Tak lepiej-odwrócił się w moją strone

-M...możemy z nim pogadać?-moja siostra spojrzała na bezokiego który po dłuższej chwili kiwnął głową i wyszedł z pokoju.

Jack:

Wyszedłem z pokoju i oparłem się o ściane. Założyłem ręce i "wpatrywałem" się w korytarz po lewej przez który znowu przebiegał Toby, a za nim Masky z patelnią. Zastanawia mnie, od jak dawana tak na siebie skaczą. Nawet jeśli się kłócili o jakieś błachostki, to nie używali do tego patelni, czy tostera jak dzisiaj rano...Nagle ktoś złapał moje ramie od tyłu. Odwróciłem się i za nim jakkolwiek zareagowałem "widziałem" już tylko ciemność.

Jeff:

Jak zawsze masa bezsensownych pytań padała do mej osoby. W końcu nie wytrzymałem i wstałem
-Nie powinnieneś wstawać...-Red chciała mnie zatrzymać ale odtrąciłem jej dłoń

-Nie obchodzi mnie, co powinienem a co nie-warknąłem i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i rozejrzałem się po korytarzu poszukując Jack'a-Dziwne...-mruknąłem do siebie i poszedłem się rozejrzeć.

Po jakieś godzinie wróciłem do pokoju i siadłem na łóżku. Liu i Red siedli koło mnie

-N...nie przejmuj się...-spojrzałem na brata jak na kretyna

-Mam się nie przejmować? A gdyby Red nagle zniknęła to też miałbym się nie przejmować?!

-Ej!-dziewczyna założyła ręce ale nie zwróciliśmy na to uwagi. Wstałem i skierowałem się do drzwi

-Dokąd znowu idziesz?

-Do Slendera. Może on coś wie-wyszedłem z pokoju i pobiegłem do gabinetu mężczyzny. Bez pukania wpadłem do środka i spojrzałem na właściciela pokoju który stał tyłem do drzwi i wpatrywał się w okno

-Może byś tak łaskawie zapukał?

-Nie ma czasu na takie detale. Jack gdzieś zniknął!

-Wiem o tym

-To czemu nic z tym nie robisz?!

-Bo nie miałoby to najmniejszego sensu-czy ja się przesłyszałem?! Znalezienie go nie ma sensu?!

-Że co prosze?! Żartujesz sobie?!-w końcu jaśnie pan spojrzał na mnie

-Czy ja ci wyglądam na kogoś kto żartuje?

-I tobie niby zależy?! W takim razie ja jestem święty!-warknąłem obracając się i wyszedłem z jego gabinetu trzaskając drzwiami. Jak tylko znajde Jack'a, wynosimy się stąd. Wbiegłem do pokoju i wziąłem nóż który leżał na szafce nocnej. Schowałem go do kieszeni bluzy i wybiegłem z budynku. Jest wiele miejsc w którym może być Jack, ale tylko jedno którego jestem pewien.
______________________________

Yo! Chyba nie jesteście na mnie źli że wrzucam rozdział o 1 w nocy?
Jesteście?
Nie?
To dobrze^^
Next będzie jeszcze w tym tygodniu chyba że coś mi wypadnie, ale wątpie. Na dzisiaj to już chyba tyle z mojej strony. Do usłyszenia!

Tylko Przyjaźń...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz