Zwykły dzień...

455 57 3
                                    

Jack:

Kiedy się obudziłem było już ciemno. Chciałem się podnieść, ale czyjaś ręka mi nie pozwoliła. "Spojrzałem"   na śpiącego chłopaka który cały czas mnie trzymał. Uśmiechnąłem się i delikatnie pogładziłem kciukiem dłoń czarnowłosego. Mruknął coś przez sen i poprawił się na krześle. Spojrzał na mnie uśmiechając się tym prawdziwym uśmiechem
-Jak się czujesz?

-J...już lepiej. A jak z...z tobą?-przewrócił oczami

-Mówiłem żebyś się o mnie nie martwił-spojrzał na mnie błagalnie

-Ale...-zakrył mi usta dłonią

-Bez "ale"-kiwnąłem głową i killer zabrał ręke-Potrafił byś wstać?-podparłem się na łokciach i spróbowałem usiąść. Niestety, nie wyszło mi i opadłem na łóżko. Jeff usiadł koło mnie i spojrzał na mnie
-Zobaczysz. Za kilka dni będzie już dobrze-mówiąc to, nachylił się nademną i czule pocałował. Po dłuższej chwili odsunął się na pare centymetrów patrząc mi w "oczy". Przez chwile wpatrywaliśmy się w siebie. W końcu jakimś cudem podniosłem się do pół siadu i przytuliłem chłopaka.

Toby:

Wczoraj ewidentnie było widać że Jeffa coś gryzie. Chciałem z nim o tym porozmawiać, ale wyparował! Nigdzie go nie było. A Slender twierdził że nigdzie go nie widział. Zrezygnowany wróciłem do salonu, gdzie ponownie wywaliłem się o nogi Masky'ego. Ten się tylko zaśmiał
-Mało ci?! Chętnie ci jeszcze dołoże!

-Nie zrobisz tego. Jesteś za słaby-i w ten o to sposób wybuchła między naszą dwójką kłótnia i gdyby nie Hoddie, pozabijalibyśmy się tam. W sumie to ja bym nic nie czuł, a on by umierał w bólu. Dobrze by mu tak było. Ogółem to zostałem zaciągnięty przez Hoddie'go do kuchni gdzie zaczął ze mną po ludzku gadać, o co poszło. Ostatecznie powiedział że oby dwoje mamy nie równo pod sufitem i se poszedł. Nie chcąc siedzeć w kuchni udałem się do pokoju proxy gdzie walnąłem się na łóżko. Po chwili sernikożercy również przyszli od razu zasypiając. Ten plus, że nie będą pół nocy marudzić...
Rano znowu szukałem Jeffa, znowu bez skutku. Znudzony wszedłem do kuchni i usiadłem orzy stole opierając się o ręke. Poczekam na kolejne kłótnie Helena i Jason'a...

~Pare dni później~

Jeff:

Cały czas byłem z Jack'iem. Nie chciałem go zostawiać samego nawet na chwilę. Martwiłem się o niego bardziej niż o Liu, czy Red. To kilka dni spędziliśmy na rozmowach oraz często się przytulaliśmy bądź całowaliśmy. W końcu chłopak dał radę wstać i z moją pomocą udaliśmy się do reszty. Weszliśmy do salonu. Ben razem z Dark Linkiem, L.J. i Smiley Dog'iem (który leżał na Benie) gadali o grach. Candy Pop razem z Kagekaem, moim rodzeństwem i resztą dziewczyn pili wino. Śmiejąc się do tego jak kretyni. Puppeteer znowu próbował rodzielić Jason'a i Helena. Jestem ciekaw o co tym razem im poszło... Slender siedział na fotelu czytając jakąś książkę jakby w ogóle go tu nie było. Zastanawiałem się tylko gdzie Toby, Masky i Hoddie. Długo nie czekałem na odpowiedź, bo z kuchni wyleciał garnek, o mało nie trafiając Slendera i po chwili z danego ponieszczenia wybiegł gofrożerca, wrzeszcząc coś czego nikt nie zrozumiał. Normalny dzień w rezydencji... Wymieniłem z Jack'iem porozumiewawcze spojrzenie i wróciliśny na górę. Weszliśmy do pokoju Jack'a i usiedliśmy na kanapie. Rozmawialiśmy do czasu, gdy poczułem ciężar na ramieniu. Sojrzałem w bok i zobaczyłem Jacka, który smacznie sobie spał. Objąłem go ramieniem i oparłem głowę o jego głowę. Po chwili również zasnąłem przytulając przed tym mojego chłopaka.

Tylko Przyjaźń...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz