Jack:
Minął miesiąc od kąd mieszkamy u Offa. Nie jest nawet tak źle... Przez ten czas byłem z Jeffem, by go upilnować. Nie wiadomo co mu do łba może wpaść.... Ale na szczęście tylko marudził. Jak zawsze... Dzisiaj mógł już prawie normalnie chodzić. Prawie bo jeszcze trochę kuleje, ale jest już dobrze. Właśnie szedłem do gabinetu Offa. Podobno miał jakąś sprawe. Zapukałem do drzwi i po usłyszeniu tradycyjnego "prosze" wszedłem do środka i "spojrzałem" na Offa który kiwnął ręką bym usiadł. Zrobiłem jak kazał. Po dziesięciu minutach doznałem szoku...
Jeff:
Uch... Głupi granat. Niech tylko dowiem się kto nas namierzył, czy zdradził, a przysięgam że będzie martwy i jego krew będzie spoczywać na moim nożu! Poszedłem przed rezydencje gdzie byl ogród. Po za tymi różami i paroma drzewami nic nie było, no ale zawsze coś. Zastanawiałem się czy nie wyjść i poszukać Slendera. Od miesiąca nic o nim nie wiadomo. To nie jest do niego podobne. Po chwili zamysłu ktoś położył mi ręke na ramieniu. Odwróciłem się i spojrzałem na Jacka ze spuszczoną głową. Drugą ręke zaciskał w pięść. Chciałem się zapytać co się stało, ale on wziął mnie przytulił. Po dłuższej chwili szoku odwzajemniłem gest. Chłopak wtulił swoją twarz w moje ramie
-Jack... Stało się coś?-Slender... O...on nie...-nie dokończył tylko mocniej przyciągnął mnie do siebie. Wiedziałem co chciał powiedzieć. To wyjaśniało dlaczego nigdzie nie było Slendera przez ten miesiąc. Wtuliłem się w chłopaka i pojedyncza łza ściekła mi po policzku. Slender zastępował nam rodzine, której nie mieliśmy, lub ją staciliśmy. Po dłuższej chwili Jack pociągnął mnie za rękę
-jak ty możesz w taki mruź tu siedzieć?! Jeszcze się przeziębisz i znowu będziesz marudzil że z pokoju nie możesz wyjść-mówil lekko załamany. Pewnie dlatego że śmierć bliskiej osoby jest trudna. Kiedy weszliśmy puścił moją ręke. Puścił, ale tak jakby od nie chcenia... Tysiąc myśli przypłynęło mi do glowy. Jack pomaga mi, przyszedł do mnie. Przytulił mnie. Martwi się o mnie. Nie chce mnie puścić... Trochę dziwne, ale zignorowałem to. Udałem się do kuchni ale automatycznie się wycofałem. Jane gadała z Niną na mój temat. Ewidentnie się kłóciły, bo Jane mnie nienawidzi i zapewne przy pierwszej lepszej okazji będzie próbowała mnie zabić. A Nina to Nina. Ledwie mnie zobaczy i zrujnowane dwa tygodnie. Udałem się do mojego i Jacka pokoju. Bezokiego nie było. Pewnie z kimś tam gada. Ściągnąłem bluzę i walnąłem się na łóżku. Patrzyłem w ten jakże piękny biały (kiedyś) sufit.Jack:
Po tym jak wciągnąłem Jeffa do rezydencji, poszedłem do Jasona. Miał mi pokazać jak mniej więcej tworzy te swoje lalki, ale kiedy do niego przyszedłem okazało się że nie ma go, więc postanowiłem wrócić do pokoju. Kiedy wszedłem do środka pierwsze co "ujrzałem" to Jeffa rozwalonego na swoim łóżku z nagim torsem! Od razu się zarumieniłem. Szczęście że mam maskę. Odwróciłem wzrok i siadłem na swoim łóżku po drugiej stronie pokoju. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego tak się dzieje. Jedyne racjonalne wyjaśnienie to było to że zakochałem się w nim. Martwi mnie tylko to że on może nie odwzajemniać tego uczucia. Siedziałem tak jeszcze dobre pięć minut. Potem oparłem się o ściane i po chwili zasnąłem
CZYTASZ
Tylko Przyjaźń...?
RomansaJeśli nie lubisz Yaoi to weź wyjdź! *pokazuje na drzwi* A jeśli lubisz to serdecznie zapraszam do przeczytania. Ale ostrzegam że to pierwsza moja książka tego typu ;-;