23

358 37 3
                                    

Jeff:

Po jakieś godzinie dobiegłem do starego pięcio piętrowego budynku. Od tamtego roku nic się nie zmieniło. W drzwiach dalej był wyłamany zamek, resztki krwi na podłodze... Wszystko jak kiedyś. Trzymając ręke w kieszeni sprawdzałem pokoje na parterze. Starałem się chodzić najciszej jak się dało, ale skrzypiąca podłoga wcale nie pomagała. Nagle z góry dobiegł czyjś krzyk. Od razu pobiegłem w tamtą stronę. Na trzecim piętrze były uchylone drzwi z których było słychać rozmowe. Wślizgnąłem się cichaczem do pomieszczenia i stanąłem za Offenderem trzymając nóż w ręce. Jack mnie "zauważył" ale siedział cicho. Był przywiązany do krzesła przez co nie mógł się zbytnio ruszać

-I czego tak wrzeszczysz? I tak nikt cię nie usłyszy

-Ale w końcu się tu pojawią...!

-Mówił ci ktoś że jesteś strasznie uparty? Zrozum że przyjdą za późno...-ta rozmowa zaczynała być nudna, więc zatrzasnąłem drzwi, by zwrócić na siebie uwage. Oparłem się o drzwi krzyżując ręce. Trzymałem nóż i patrzyłem na zdezorientowanego mężczyzne

-Jak to było? "Przyjdą za późno"?-zaśmiałem się. Offender wyglądał na wkurzonego, co mnie nie dziwiło. Też bym się wkurzył gdyby ktoś od tak przerwał mi "zabawę" z ofiarą-To jak będzie? Po dobroci, czy...-nie dokończyłem zdania bo mnie zaatakował. Odskoczyłem na bok na razie starając się nie oberwać. Rozciąłem sznury które więziły Jack'a, o dziwo były cienkie, i kazałem mu uciekać. Kiedy zniknął za drzwiami, Off ponownie zaatakował. Uskoczyłem, ale jedna z jego macek złapała mnie za gardło i przybiła do ściany. Próbowałem się wyrwać, ale im bardziej próbowałem się wyrwać tym mocniejszy stawał się uścisk. Zaczynało mi brakować powietrza przez co upuściłem nóż. Ostatecznie mężczyzna mnie puścił i padłem na ziemie ciężko dysząc. Spojrzałem na niego nie zrozumiale, a on od tak se zniknął. Mógłby przy najmniej mi coś wyjaśnić albo pozbawić przytomności, ale nie. Zostawił mnie w zupełnym szoku. Sięgnąłem po nóż i po dłuższym czasie wybiegłem z pomieszczenia szukając Jack'a. Długo to nie trwało, bo po chwili przez niego zostałem powalony na ziemie. Chłopak mocno mnie trzymał, a ja miałem problem z ruchem jak i z oddychaniem

-Jack... Dusisz-lekko poluźnił uścisk ale dalej mnie trzymał

-Wiedziałem że przyjdziesz-szepnął mi do ucha a ja się tylko uśmiechnąłem. Po pewnym czasie podłoga zaczęła się robić strasznie nie wygodna, więc zrzuciłem z siebie szatyna i podniosłem się do siadu

-Wracajmy już. Ciemno się robi i inni mogą się martwić...

-Wybiegłeś nic nie mówiąc, co?-zaśmiał się cicho na co przewróciłem oczami

-Znasz mnie przecież-wstałem i podałem chłopakowi ręke. Bez wachania za nią chwycił i pociągnąłem go do góry, tylko że ciut za mocno i chłopak na mnie wpadł. Gdyby nie ściana znów byśmy leżeli na ziemi. Odchyliłem maske bezokiego i go namiętnie pocałowałem.

Jack:

Oddałem pocałunek zarzucając ręce za jego szyje. Kiedy oderwaliśmy się od siebie killer wziął mnie na ręce niczym panne młodą i skierował się w stronę "rezydencji". Z początku marudziłem, że sam dałbym rade iść, ale on mnie nie słuchał. Ostatecznie pozwoliłem się nieść trzymając się go.
Po jakimś czasie zrobiłem się senny, a ciepło bijące od chłopaka i poczucie bezpieczeństwa w jego ramionach tylko pozwoliło mi zasnąć.

Jeff:

Jack zasnął jakieś piętnaście minut przed wejściem do naszego budynku. Bez zbędnego gadania z resztą mieszkańców udałem się do naszego pokoju i położyłem bezokiego na łóżku, po czym zszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie kanapke i oparłem się o blat patrząc na całe towarzystwo biegające przez korytarz. A raczej Masky'ego uciekającego przed Toby'm i Hoodie'm. Ostatecznie cała trójka wpadła na Jason'a i Helena którzy znowu się kłócili. Wniosek był taki że powstało jeszcze większe larmo

-Kiedy oni w końcu przestaną?-koło mnie znikąd pojawił się Pup

-Sam chciałbym wiedzieć... Może brali coś od Laughing Jack'a?

-Może...-chłopak westchnął patrząc na tą piątke siedzącą na ziemi wymachując przy tym rękami. Całą tą prze zabawaną akcje przerwał Slender. A raczej jak tylko się pojawił wycofałem się do pokoju nie chcąc się w to pakować. Ulżyło mi, widząc że Jack dalej śpi. Ściągnąłem bluze i położyłem się koło niego delikatnie go przytulając. Szatyn coś mruknął przez sen i wtulił się we mnie. Uśmiechnąłem się i do czasu jak nie zasnąłem patrzyłem na mojego chłopaka.
______________________________

Yo! Ważna sprawa. Albowiem w lutym będę miała bardzo napięty grafik w szkole, przez co rozdziały mogą być rzadziej. Mam nadzieje że mi to wybaczycie. Z mojej strony to tyle. Trzymajcie się i do następnego!

Tylko Przyjaźń...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz