Ważna notatka na dole!
______________________________
Jeff:
Minął rok od tej całej akcji. Wszyscy już wrócili do zdrowia. Przez pierwszy miesiąc zastanawialiśmy się z Jack'iem czy powiedzieć reszczie rezydencji (o ile "rezydencją" można nazwać opuszczony szpital) że jesteśmy razem. Kiedy zebraliśmy się na odwage i im o tym powiedzieliśmy, o dziwo nas zaakceptowali. Może i zaczęli tą całą gadke o rodzinie i tak dalej, ale nie przeszkadzało im to, że jesteśmy razem. Zapewne Jack'owi ulżyło tak samo jak mi. Z dnia na dzień, wszystko wracało do normy. No prawie. Jason i Helen coraz częściej skakali sobie do gardeł nie wiadomo o co. Pup już dawno się poddał i jak tylko słyszał ich pierwsze wrzaski zamykał się w swojej pracowni w piwnicy i nie wychodził do końca dnia. Tak już bywa... Ostatnio zbliżyliśmy się z Jack'iem jeszcze bardziej. Prawie całe dnie spędzamy razem co bardzo cieszy nas obu.
~w nocy~
Znowu to samo. Obudziłem się w środku nocy zlany zimnym potem. Od paru dni noc w noc widze tą straszną scene z przed roku. Ciągle mi się wydaje że Slender nie jest z nami tak do końca szczery...
-Jeff? Wszystko w porządku?-bezoki siadł koło mnie widocznie zmartwiony. Kiwnąłem przecząco głową, a chłopak mocno mnie przytulił-znowu to samo?-kiwnąłem głową i się w niego wtuliłem. Siedzieliśmy tak do czasu gdy Jack zasnął. Mimowolnie się uśmiechnąłem i ułożyłem go na łóżku. Przykryłem nas obu kołdrą i ponownie wtuliłem w chłopaka. Po pewnym czasie udało mi się już spokojnie zasnąć.Jack:
Rano obudziłem się pierwszy. Przeciągnąłem się i "spojrzałem" na Jeffa, który dalej spał. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem chłopaka po głowie. Mruknął coś i obrócił na bok się przez co miał bliskie spotkanie z podłogą
-nic ci nie jest?-zerwałem się z łóżka i pomogłem wstać chłopakowi
-wszystko gra... Chyba-zaśmiał się cicho i wstał. Odetchnąłem z ulgą
-To dobrze...-chciałem iść się przebrać, ale zostałem pociągnięty do tyłu i wylądowałem na łóżku. Jeff siadł na mnie okrakiem nachylając się nademną. Przez pewien czas patrzyliśmy się tak na siebie bez słowa. Po dłuższym czasie czule mnie pocałował. Odwzajemniłem pocałunek i chłopak "przypadkiem" otarł się o moje krocze co wywołału z moje strony cichy jęk. Killer od razu wykorzystał sytuacje i wsunął język do mojej jamy ustnej. Ja tylko oddawałem się przyjemności. Kiedy się odemnie oderwał i chciał się posunąć o krok dalej, z dołu było słychać wołanie na śniadanie. Chciałem wstać, no ale nie bardzo mogłem bo on dalej na mnie siedział. Spojrzał na mnie z miną zbitego pieska
-Możemy odpuścić sobie dzisiaj śniadanie?-Nie-mówiąc to zrzuciłem go z siebie i pobiegłem do łazienki. Szybko się ogarnąłem i zszedłem na dół, gdzie brunet już o dziwo był. Usiadłem koło niego i zabrałem się za jedzenie.
______________________________
Nigdy więcej nie obiecuje systematycznego pisania, ponieważ i tak to się zdjae tylko iwyłącznie na jeden rozdział. A ten jest tak późno, ponieważ musze zajmować się kuzynami >.<
A teraz coś z milszych rzeczy (chyba milczych .-.):
1. Czy mam robić rozdział, za którego nie biore odpowiedzialności za jakiekolwiek uszkodzenia mózgu, czy nie?
2. Postaram się pisać dłuższe rozdziały i na razie jeszcze nie kończe książkiJak na razie to tyle z mojej strony. Życze udanych ferii i bayo!
CZYTASZ
Tylko Przyjaźń...?
RomanceJeśli nie lubisz Yaoi to weź wyjdź! *pokazuje na drzwi* A jeśli lubisz to serdecznie zapraszam do przeczytania. Ale ostrzegam że to pierwsza moja książka tego typu ;-;