Rozdział 20

182 17 2
                                    


Hannah

Siedziałam, patrząc za okno, gdzie pod wpływem wiatru unosiły się grube płatki śniegu, poruszając się w rytm strzelania kominka wewnątrz. Byłam w puchatym białym stroju z kubkiem zimowej herbaty na kolanach.
Obok mnie spali Dylan i Oscar. Psiaki się bardzo polubiły, co mi i Oliverowi naprawdę pasowało.

Przyjechaliśmy wczoraj wieczorem, akurat na kolację wigilijną.

Rodzice Olivera to naprawdę przemili ludzie i mają piękny dom. Nawet zostałam zapytana, czy chcę własny pokój i łazienkę, ale stwierdziłam, że nie ma takiej potrzeby.

Teraz wszyscy gdzieś się spieszyli, coś robili, a ja zatrzymana w czasie siedziałam na kanapie, patrząc na już prawie czarne niebo. Ani pani Sykes, czy też pan Sykes nie potrzebowali mojej pomocy, a Oliver nawet nie wiem gdzie zniknął.

Choinka pachniała, roznosząc po domu zapach ognia, pomarańczy i goździków.

Było idealnie. Dawno nie spędzałam świąt z kimś. Zawsze spędzałam je w domu, oglądając filmy, a na drugi dzień szłam do Grace i jej chłopaka, bo zawsze mnie zapraszali. Potrafiłam nawet wigilię spędzić samotnie w studiu na rysowaniu.

Do rodziców nie jeździłam, bo było za daleko i oni mnie tam po prostu nie chcieli.

Poczułam ugięcie się kanapy obok mnie. Wyrwałam się ze swojej małej melancholii i spojrzałam w tamtą stronę. Obok siedział Oliver z ogromny uśmiechem.

Moje troski od razu odeszły, a ja wróciłam do cudownej żeczywistości.

-Grosik za myśli?- zapytał.

-Myślę, że nie są tego warte.- Pocałowałam go.

-Doprawdy?- zaczął się ze mną droczyć. Nagle po drugiej stornie stołu wyrósł pan Sykes, uśmiechając się promiennie.

-Carol zaraz przyniesie deser- powiedział, nie przestając się uśmiechać.

On i Oliver po wydarzeniach ze szpitala pogodzili się dość szybko. Uważając, że to co tam się stało było po prostu głupie.

Razem z Syko usiedliśmy na krzesłach przed stołem, który nadal był zastawiony różnymi potrawami.

Kiedy mama Olivera weszła do salonu, psy leżące na kanapie podniosły głowy i zamerdały ogonami.

-Ten pudding nawet mi wyszedł- przyznała kobieta, rozstawiając po jednym na osobę.

-Poczekajcie, może przeniesiemy się na stół do salonu?- zaproponowała.

Za zgodą wszystkich usiedlismy przy małym stoliku do kawy na podduszkach.

-No dobrze, to ja posprzątam- powiedziała Carol.

-Pomogę- zaproponowałam, wstając. Nagle wszyscy zamilkli, patrząc obok mnie.

Powoli spojrzałam za ich wzrokiem.

Oliver patrzył na mnie od dołu, trzymając coś w dłoniach.
Klęknał na jedno kolano i spojrzał w dół.

Widziałam jak bardzo trzęsą mu się dłonie. Spojrzałam na jego rodziców, którym łzy kręciły się w oczach.

Hospital For SoulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz