Rozdział 18

237 14 2
                                    

Skomentuj jeśli czytasz.
Przypominam o pytaniach do bohaterów!

PS. Multimedia włączcie pod koniec rozdziału dla większego efektu.

Tydzień później

- Oliver! - usłyszałem krzyk dziewczyny z kuchni.

- Co?! - odkrzyknąłem z nad kartonu.

- Chodź tu, jest sprawa! - podniosłem się z nad sterty papierowych kartonów i wyszedłem z pokoju, żeby chwilę potem zbiec po schodach i zjawić się w kuchni.

- Jaka sprawa? - zapytałem krótkowłosą dziewczynę, która rozmawiała przez telefon podparta o blat kuchenny.

- Tak, już daję. Oli to panowie od przeprowadzki. - powiedziała, podając mi telefon.

- Sykes, słucham. - odebrałem, pokazując dziewczynie język.

- Dzień dobry, panie Oliverze. Będziemy z lekkim opóźnieniem, utknęliśmy w korku na obrzeżach miasta. - poinformował mnie wysoki głos po drugiej stronie.

- Za ile mogę się panów spodziewać, w takim razie?

- Za jakieś 30 minut. - przyłożyłem bark do framugi, ale momentalnie go zabrałem po tym, jak poczułem niemiłosierny ból.

- Dobrze, czekamy. Do widzenia. - rozłączyłem się, nie czekając na odpowiedź faceta. Odłożyłem telefon na blat i sięgnąłem po tabletki. Wyspałem kilka białych pastylek na rękę i wsadziłem sobie do buzi, od razu połykając.

- Oliver, nie możesz tak ich brać. Masz wyznaczoną ilość. - upomniała mnie Hannah, przystając przy mnie i z troską odgarniając moje włosy z czoła.

- Przepraszam. - dziewczyna odeszła ode mnie i stanęła przed oknem, szczelnie otulając się swetrem. Podszedłem do niej i przytuliłem, kładąc głowę na czubku jej głowy. Akurat zaczął padać śnieg. (Oliver ak. Pogodynka.)

- Chciałbym, żebyś pojechała ze mną na święta do moich rodziców. - zaproponowałem, patrząc, jak twarz dziewczyny odbija się w szybie.

- Oli to rodzinne święta, nie chcę wam przeszkadzać. - odwróciła się do mnie.

- A ja bym nie chciał zostawiać cię tu samej.

- No co ty, pójdę do Grace w drugi dzień świąt. Jej chłopak ma urodziny i wiesz.

- Hannah, i co, spędzisz resztę świąt sama w domu? Nie mógłbym świętować z myślą, że ty siedzisz tu sama.

- Oli.....

- Nie daj się prosić. - zrobiłem minę zbitego pieska.

- Okey, ale najpierw zapytamy się twoich rodziców.

- Tak, zgadzają się. - powiedziałem. Wcześniej do nich dzwoniłem, powiedzieli, że jeżeli jestem w szczęśliwym związku to nie ma problemu.

Miałem trochę inne plany na te święta. Chciałem, żeby były jeszcze cudowniejsze. Plan był idealny.

- Kocham Cię. - powiedziałem, przytulając dziewczynę do siebie.

- Ja ciebie też. - odwzajemniła uścisk.

*30minut później*

Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Oboje wstaliśmy z kanapy. Hannah otworzyła drzwi. W progu stało sześciu facetów.

- Panowie od przeprowadzki? - zapytałem dla upewnienia.

- Oczywiście. Pan Sykes?

- Owszem, zapraszam. - wpuściliśmy ich do domu.

Hospital For SoulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz