Oliver
- Dzień dobry, panie Sykes. Budzimy się powoli. - usłyszałem szept. Powoli otworzyłem oczy, zobaczyłem nad sobą jakiegoś faceta.- Witam, jestem pańskiem lekarzem, panie Oliverze. - powiedział facet.
- Co się stało? Gdzie ja jestem?
- Jest pan w szpitalu, został pan postrzelony w prawe ramię. - spojrzałem w tamtą stronę. Moje ramię było owinięte białym materiałem. - Kula została wyjęta.
- Gdzie ona jest?
- Już na policji. Została zabezpieczona i wysłana natychmiastowo.
- Hannah. Gdzie jest Hannah?!
- Spokojnie, nie było tu żadnej Hanny.
- Hannah to nie się odmienia, frajerze. Gdzie są moi przyjaciele? Chcę z nimi pomówić.
- Dobrze, ale tylko 15 minut. - lekarz wyszedł zostawiając mnie samego. Po chwili wszedł Jordan i Emma.
- Nie rób tak więcej stary, bo cię osobiście zastrzelę. - powiedział Jordan, siadając obok mojego łóżka. Emma usiadła po przeciwnej stronie.
- Gdzie jest Hannah? - zapytałem.
- Nie ma jej tu, Oliver. - odpowiedziała ze spokojem Emma.
- Dlaczego?
- Bo o niczym nie wie.
- Jak to nie wie? Nie dzwoniliście? Jest bezpieczna?
- Sykes, myślę, że teraz powinieneś pomartwić się o siebie.
- Jest bezpieczna? - powtórzyłem pytanie.
- Ashton nie odstępuje jej na krok.
- Dobrze co z gościem od... - nie dadzą mi dokończyć.
- Synu! - o Boże co oni tu robią.
- Mamo, co ty tu..? - kobieta podbiegła do mnie i przytuliła, boleśnie wrzynając się w moje ramie. Syknąłem z bólu.
- Mamo to boli. - kobieta puściła mnie.
- Nigdy więcej masz tak nie robić, rozumiesz?
- Rozumiem. - mój ojciec stanął na końcu łóżka. Świetnie jeszcze jego brakowało. Może jeszcze brat wpadnie powiedzieć, jakim jestem utrapieniem tej rodziny.
- Gratuluję, synu, zwołałeś zebranie rodziny. - powiedział oschłym głosem.
- Dziękuję, na tym mi nie zależało. - jestem przekonany, że gdyby nie było tu Emmy i Jordana moja matka trzymałaby swoją oschłą postawę.
- I co znowu brałeś? Nie po to twoi znajomi wydawali pieniądze na twoje leczenie, żebyś teraz znowu brał! - Jordan wstał. Mogę popcorn? Zapowiada się jatka.
- Myślę, że powinien pan wyjść. - powiedział spokojnie. Moja matka znalazła się za ojcem i złapała jego ramię tak, jakby popierała jego czyny.
- Przyjechałeś tu tylko po to, żeby mi to powiedzieć? Dziękuję możesz wyjść.
- Oliver. Ojcu nie o to chodziło, skarbie. - zaczęła matka.
- Tak to o co?! Niech przyzna, że jestem tym gorszym synem i rzuci wszystko w chuj i znowu wyjedzie!
- Rzuciłeś wszystko dla darcia mordy! To nie jest syn, na którym mi zależało rozumiesz?! Nie, tak cię, kurwa, wychowałem!
- Wychowałeś mnie na człowieka, który ma spełniać swoje marzenia, a nie typa, który siedzi cały dzień przed komputerem tak, jak mój brat!
![](https://img.wattpad.com/cover/71448071-288-k395562.jpg)
CZYTASZ
Hospital For Souls
FanfictionSławny piosenkarz Oliver Sykes trafia na odwyk od narkotyków. Kiedy wreszcie udaje mu się go opuścić spotyka on dziewczynę dla której chce wrócić do normalności. Czy mu się to uda?