Rozdział 16

216 20 12
                                    

Oliver
- Dzień dobry, panie Sykes. Budzimy się powoli. - usłyszałem szept. Powoli otworzyłem oczy, zobaczyłem nad sobą jakiegoś faceta.

- Witam, jestem pańskiem lekarzem, panie Oliverze. - powiedział facet.

- Co się stało? Gdzie ja jestem?

- Jest pan w szpitalu, został pan postrzelony w prawe ramię. - spojrzałem w tamtą stronę. Moje ramię było owinięte białym materiałem. - Kula została wyjęta.

- Gdzie ona jest?

- Już na policji. Została zabezpieczona i wysłana natychmiastowo.

- Hannah. Gdzie jest Hannah?!

- Spokojnie, nie było tu żadnej Hanny.

- Hannah to nie się odmienia, frajerze. Gdzie są moi przyjaciele? Chcę z nimi pomówić.

- Dobrze, ale tylko 15 minut. - lekarz wyszedł zostawiając mnie samego. Po chwili wszedł Jordan i Emma.

- Nie rób tak więcej stary, bo cię osobiście zastrzelę. - powiedział Jordan, siadając obok mojego łóżka. Emma usiadła po przeciwnej stronie.

- Gdzie jest Hannah? - zapytałem.

- Nie ma jej tu, Oliver. - odpowiedziała ze spokojem Emma.

- Dlaczego?

- Bo o niczym nie wie.

- Jak to nie wie? Nie dzwoniliście? Jest bezpieczna?

- Sykes, myślę, że teraz powinieneś pomartwić się o siebie.

- Jest bezpieczna? - powtórzyłem pytanie.

- Ashton nie odstępuje jej na krok.

- Dobrze co z gościem od... - nie dadzą mi dokończyć.

- Synu! - o Boże co oni tu robią.

- Mamo, co ty tu..? - kobieta podbiegła do mnie i przytuliła, boleśnie wrzynając się w moje ramie. Syknąłem z bólu.

- Mamo to boli. - kobieta puściła mnie.

- Nigdy więcej masz tak nie robić, rozumiesz?

- Rozumiem. - mój ojciec stanął na końcu łóżka. Świetnie jeszcze jego brakowało. Może jeszcze brat wpadnie powiedzieć, jakim jestem utrapieniem tej rodziny.

- Gratuluję, synu, zwołałeś zebranie rodziny. - powiedział oschłym głosem.

- Dziękuję, na tym mi nie zależało. - jestem przekonany, że gdyby nie było tu Emmy i Jordana moja matka trzymałaby swoją oschłą postawę.

- I co znowu brałeś? Nie po to twoi znajomi wydawali pieniądze na twoje leczenie, żebyś teraz znowu brał! - Jordan wstał. Mogę popcorn? Zapowiada się jatka.

- Myślę, że powinien pan wyjść. - powiedział spokojnie. Moja matka znalazła się za ojcem i złapała jego ramię tak, jakby popierała jego czyny.

- Przyjechałeś tu tylko po to, żeby mi to powiedzieć? Dziękuję możesz wyjść.

- Oliver. Ojcu nie o to chodziło, skarbie. - zaczęła matka.

- Tak to o co?! Niech przyzna, że jestem tym gorszym synem i rzuci wszystko w chuj i znowu wyjedzie!

- Rzuciłeś wszystko dla darcia mordy! To nie jest syn, na którym mi zależało rozumiesz?! Nie, tak cię, kurwa, wychowałem!

- Wychowałeś mnie na człowieka, który ma spełniać swoje marzenia, a nie typa, który siedzi cały dzień przed komputerem tak, jak mój brat!

Hospital For SoulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz