My birthday

29 6 11
                                    

Mamy wrzesień. Tydzień temu rozpoczął się rok szkolny. Dzięki Melanie zdążyłam złapać już dwie uwagi, nie wspomnę ile już ma ona...
Z Chrisem zaczęliśmy więcej pisać i rozmawiać przez telefon, co nie pogorszyło naszych kontaktów, wręcz przeciwnie.
Julek i Mel narazie są dosyć " początkową" parą. Układa im się całkiem dobrze , natomiast ciagle nie mogę przywyknąć do widoku kiedy się całują. Ale życzę im wszystkiego dobrego. Rodzice jak zawsze dużo pracują, ostatnio nawet więcej niż powinni. Widzimy się coraz rzadziej,ale coraz bardziej do tego jestem przyzwyczajona. Z Kristen bardzo rzadko się widujemy, co nie oznacza, że dalej nie utrzymujemy kontaktów. Naprawdę ciężko przerwać znajomość z tak ciepłą osobą jaką ona jest.
Ale mniejsza oto. Dziś jest dzień jakiego wyczekiwałam od dawien dawna.
Moje 18-naste urodzony. Tak, między moimi a Mels urodzinami jest gdzieś 3t tyg różnicy. Ale wcale mi to nie przeszkadza.
Wracając do tematu, dziś nastał ten dzień kiedy stanę się pełnoletnia.
*
Wstałam jak zwykle ok.6 am. Pół żywa ruszyłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Puściłam ciepłą wodę. Stałam tak dobre dziesięć minut, rozkoszując( bez skojarzeń XD dotyczy się to Sylwii) się gorącą wodą spływającą po moim nagim ciele. Po chwili nałożyłam sporo lawendowego żelu, który został dokładnie wmasowany w moje ciało. Wychodząc spod prysznica, nie zauważyłam braku mojego łazienkowego chodniczka, dlatego mokrymi stopami ustałam na kafelki omal się nie wywracając. Uratował mnie szybki refleks i umywalka po mojej prawej stronie.
- Żyje, to najważniejsze.- pomyślałam i zaczęłam szykować się do szkoły.
Jako, że dziś mam urodziny, postanowiłam założyć zwiewną granatową sukienkę i białe vansy. Z o dziwo dobry humorem zeszłam na dół na śniadanie. Zaskoczył mnie widok siedzących rodziców i stołem pełnym jedzenia przy którym siedzieli.
- Wszystkiego najlepszego! - wykrzyczeli, uśmiechając się przy czym można było doskonale ujrzeć ich zmarszczki na twarzy.
- Matko ! Dziękuję ! - wykrzyczałam zadowolona jak małe dziecko i podbiegłam do nich tuląc się jak głupia.
Potem razem zjedliśmy śniadanie. Oczywiście jak to rodzice musieli mnie obdarować prezentami. Jeszcze raz podziękowałam i wyszłam z domu ruszając do szkoły, gdyż byłam blisko spóźnienia.
*
W szkole tak jak w szkole. ( tak wiem ujmujące te zdanie i bardzo mądre, lecz prawdziwe XD ) Nikt nie zwrócił szczególnej uwagi na to iż mam urodziny oprócz, moich przyjaciół. Poskładali mi życzenia, ale prezent dadzą mi na imprezie urodzinowej, którą dziś wyrządzam.
Szczerze, wciąż czuje się jak dziecko, mimo iż kończę osiemnaście lat.
*
Ostatnia lekcja ciągnęła się niesamowicie długo. Dźwięk dzwonka, był wyczekiwany od rozpoczęcia lekcji.
Natomiast na zbicie czasu, Mel postanowiła, pogadać sobie na lekcji chemii. Co było najgorszym pomysłem na jaki wpadła. A to dlaczego ? Gdyż nasza nauczycielka od chemii jest chyba najgorszym i najwredniejszym nauczycielem w całej szkole - jak nie w Kanadzie. No ale Mela nie była by sobą gdyby nie wkurzyła choćby raz jakiegoś nauczyciela w szkole. Pech chciał,że akurat zachciało jej się na chemii i to w moje urodziny. Doprowadziło to do takiego stanu, że musiałyśmy uciekać z lekcji. A właściwe to Mels uciekła, a ja pobiegłam za nią. Bardzo podobna sytuacja była pod koniec roku szkolnego, na lekcji matematyki.
Ach, to nigdy się nie zmieni.
No cóż.
- Ugh, skoro zwiałyśmy z lekcji, to co teraz ?- zapytałam zdyszana, kiedy zrobiłyśmy małą przerwę od biegania, przepraszam , uciekania.
- Dawno nie byłyśmy u Johny'ego.( Idk jak się odmienia to imię XD)Może znalazł sobie w końcu przydupasa.- odparła rozbawiona i ruszyłyśmy prosto w stronę Starbucks'a, bo właśnie tam pracował blondyn.
*
Jak zwykle gwar i zapach świeżej kawy. W sumie mogłabym tu kiedyś pracować. Tyle wspaniałych ludzi i genialna kawa.
- Moje dziewczyny, cześć ! - krzyknął blondyn kiedy tylko przekroczyliśmy próg kawiarni.
- Johny ! - przytuliłyśmy się do przyjaciela, który chwile potem podszedł po nasze ulubione napoje i dosiad się do naszego stolika.
- A właśnie Maduś, ty dziś kończysz 18-nastke ,prawda?-zapytał wyjmując małe pudełeczko. Przytaknęłam głową, a następnie podał mi pudełko.
- Wszystkiego najlepszego, mała. - powiedział i uśmiechną się łobuzersko.
Otworzyłam delikatnie wieczko małego pudełeczka i ujrzałam cieniutką pozłacaną bransoletkę z zawieszką w kształcie półksiężyca.Wyglądała prześlicznie.
- Jest przepiękna! Dziękuję! - przytuliłam blondyna, na koniec dając buziaka w policzek.
- A właśnie Johny, jak tam? Znalazłeś jakiegoś chłopaka?- spytała Mels, bawiąc się kubkiem.
- Właśnie miałem wam powiedzieć,że ostatnio na imprezę spotkałem takiego szatyna. Dosyć wysoki i świetnie zbudowany. Normalnie ciacho. I powiem wam, że on tak jak ja, szukał chłopaka na dłużej. Dlatego postanowiliśmy spróbować. Genialnie , prawda ?- opowiedział podekscytowany.
Naprawdę jestem szczęśliwa, że w końcu znalazł kogoś, kto chce z nim zostać na dłużej i go nie pozostawił. Zasłużył sobie.
- No to gratulacje! - pogratulowałyśmy mu, po czym jeszcze bardziej zaczął się cieszyć jak małe dziecko. To był dosyć zabawny widok. Ale w końcu jest szczęśliwy.
- A jak ma na imię?- spytałam, biorąc większego łyka kawy.
- Louis, cudowne, prawda ?
- Oczywiście.- przytaknęłam i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
*
Cały dom był już udekorowany. Balony, konfetti itd.
I oczywiście ogromny tort, to był punkt kulminacyjny całego zajścia.
Ubrana w białą koronkową sukienkę zeszłam na dół,aby otworzyć drzwi gościom.
Byli to tylko przyjaciele.
Oczywiście pierwsza przyszła Mels, złożyła mi ponownie życzenia i podarowała prezent.
Inni zrobiło tak samo, na samym końcu przyszedł Chris, z którym dawno się nie widziałam. No chyba,że przez kamerkę.
- Chris!- krzyknęłam i rzuciłam mu się jak głupia w ramiona.
- Cześć piękna, wszystkiego najlepszego!- również krzyknął,bo inaczej nie usłyszałbym go,ponieważ w tle  leciała głośno muzyka i każdy zajął się sobą. Przytulił mnie po czym lekko podniósł i obrócił się wraz ze mną parę razy wokół własnej osi.
- Cieszę się,że przyszedłeś.- powiedziałam kiedy wyłoniłam się z uścisku niebieskookiego.
- A ja cieszę się,że w końcu mogę znowu się z tobą spotkać.- odparł uśmiechając się. Uwielbiałam jego uśmiech.
- O, zapomniałbym! Prezent dla ciebie, tylko otwórz go po torcie.- podarował mi pudełko, puszczając mi oczko. Chwyciłam podarunek i odłożyłam w miejsce gdzie stała reszta upominków.
Nagle usłyszałam głośne śpiewanie " Sto Lat !" I zobaczyłam Sarę idąca w moją stronę z tortem. Postawiła go delikatnie na stoliku w salonie, i ustawiła się wraz z innymi naprzeciwko mnie.
Powoli podeszłam do tortu, uśmiechając się mimowolnie. Nabrałam powietrza aby zdmuchnąć świeczki, gdy nagle usłyszałam głos Julka , mówiący abym najpierw pomyślała życzenia.
Tak też i zrobiłam.
Pomyślałam życzenie. Nachyliłam się nad tortem, zamknęłam oczy i zdmuchnęła świeczki.
Po chwili otworzyłam oczy, ale...
*
Bum właśnie tutaj zakończę rozdział , tak wiem, idealny moment (:
To jest przed ostatni rozdział :( niestety ..
No nic, do zobaczenia w ostatnim rozdziale :*

Nothing Happens Without a Reason ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz