Hospital

54 6 1
                                    

Stałyśmy wpatrzone w twarze moich rodziców, gości i mojego przyjaciela. Było mi wstyd.

- Madeleine ! Melanie ! Jak wy wyglądacie ! - wykrzyczała moja matka wymachując rękoma.

- Mamo ... -zaczęłam łamiącym się głosem.

- To długa historia , proszę pani.- powiedziała Mel, przerywając mi.

Spoglądnęła na nas spode łba.

- Jedziemy do szpitala, teraz.-powiedziała i chwyciła mnie i Mels za dłonie i skierowaliśmy się w kierunku drzwi.

- Za niedługo będziemy.- odwróciła się na chwilkę i odparła z uśmiechem do gości i swojego męża.

Kulejąc doszłam do auta wraz z Mel.Moja mama szła za nami. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy do szpitala. Droga minęła w milczeniu , jedyne co zagłuszało ciszę to utwory puszczane w radiu.

- Jesteśmy.- powiedziała i chwyciła za swoją torbę wychodząc z samochodu.

Westchnęłyśmy i również wyszłyśmy z auta.

W szpitalu nie było zbyt dużo ludzi. Parę pielęgniarek , kilku lekarzy i garstka pacjentów w tym my. Wraz z moją przyjaciółką usiadłyśmy na białych plastikowych krzesłach , które stały naprzeciw sali chorych. Przez szklane drzwi ujrzałam szarookiego blondyna z przyciemnionymi końcówkami , które były skierowane ku górze. Miał przekutą wargę , która idealnie do niego pasowała. Leżał w szpitalnym łóżku ze złamaną nogą. Wyglądał na przybitego. Przyglądałam mu się dobre parę minut , kiedy to on spojrzał na mnie. Momentalnie spuściłam wzrok i się zaczerwieniłam. Niestety , ale Melanie chyba to zauważyła.

- Mad , czy ty...? - zapytała rozbawiona.

-Nie. - burknęłam od razu.

- Przecież widzę , no nie wierze! W nim? - zapytała śmiejąc się i skierowała wzrok na chłopaka.

- No co? - zapytałam podnosząc się powoli z krzesła.

-No nic.- odparła nie przestając się śmiać.

- Jezu, jak zwykle...- powiedziałam przewracając oczami.

- No Maduś , to słodkie ,że się zauroczyłaś. - powiedziała przesłodzonym głosem.

- Ja się wcale nie zauroczyłam ! - powiedziałam podnosząc głos.

- Mad...- powiedziała Mels i poruszała znacząco brwiami.

- Ja po prostu nie wierzę.- wymamrotałam zirytowana i odeszłam utykając.

- No Madi , czekaj ! - krzyczała rozbawiona.

- Nie wkurzaj mnie...- burknęłam.

- Ej , nie fochaj się ! - krzyknęła i zaczęła do mnie biec.

- Mel , ja się wca...- miałam już dokończyć , gdy nagle naskoczyła na mnie Melanie.

Tak po prostu , podbiegła i naskoczyła na mnie. Razem upadłyśmy , a ja jęknęłam z bólu. Moja kostka zabolała jeszcze mocniej. Ból był okropny.

- MELANIE ! Złaź ze mnie ! Natychmiast ! - wydarłam się na cały głos, spychając przyjaciółkę.

Melanie zeszła ze mnie jak poparzona,gdyż najwyraźniej przypomniała sobie ,że mam skręconą kostkę. Podała mi swoją rękę i pomogła mi wstać. Pomimo iż wydarłam się na cały szpital nikt wcale nie zwrócił na nas uwagi, oprócz zbliżającej się do nas mojej mamy , która najwidoczniej była na nas zła.

- Co wy wyrabiacie ?! - zapytała pół szeptem.

- Umm, mamo. Tak jakoś wyszło...- powiedziałam i wbiłam wzrok w podłogę.

- Tak jakoś wyszło? - zapytała poirytowana.

- Tak... - wymamrotałam.

- Proszę pani...- zaczęła moja przyjaciółka, ale moja mama jej przerwała.

- Melanie, nic nie mów. Kiedy indziej to sobie wyjaśnimy.- rzekła. - A teraz Madie chodź do gabinetu , gdyż Dr. Murphy na ciebie czeka.

- Idę. - odparłam i ruszyłam powolnym krokiem zostawiając Mels wraz z moją mamą.

Po 30 minutach , wyszłam z gabinetu z obandażowaną kostką. Mel i moja rodzicielka czekały przed gabinetem.

- I jak? Wszytko dobrze? - zapytała mnie moja zmartwiona mama.

- Tak.- odparłam z uśmiechem.- Wypisał mi leki przeciw bólowe i powiedział abym stawiła się u niego za ok. 3 tyg.

- Och, to dobrze. To co ? Wracamy do domu? - zapytała

- Jasne . - odpowiedziałyśmy w tym samym czasie z Mel.

I ruszyłyśmy do mojej mamy Porsche 911 Turbo , które stało przed wejściem do szpitala.

- Melanie , może zadzwonię Kelly ? Poinformuję ją o wszystkim i o tym,że zostajesz u nas na noc.- zapytała idąc za nami , szukając w telefonie numeru mamy Melanie.

Mel się odwróciła się na chwilę i odparła.

- Oczywiście , należało by ją raczej poinformować. A mogła by pani zapytać się mojej mamy czy przywiozła by moje ubrania? Gdyż te raczej już się nie nadają...- rzekła i zerknęła na swoje ciuchy.

- Mogę ci pożyczyć przecież. - wtrąciłam się

- Dobra dziewczyny, ja zadzwonię do Kelly ,a wy idźcie do samochodu.

- Dobra.- rzuciłam i ruszyłyśmy.

Po niecałych 10 minutach siedzeniu w samochodzie wróciła moja mama. Wsiadła do samochodu i odłożyła swoje rzeczy.

- To co? Wracamy do domu, zjecie coś i może porozmawiamy ? -zapytała odwracając się do nas.

- Mamo...- zaczęłam.- Może innym razem porozmawiamy , jesteśmy zmęczone.

- Ach , no dobrze. To jutro .- wymamrotała i odpaliła auto.

Droga minęła dosyć lepiej niż poprzednio. Nikt nie był spięty i nie milczał.

Będąc na miejscu wyszłyśmy z auta i ruszyłyśmy w stronę mojego białego domu.

I to koniec 6 rozdziału , był dosyć krótki , przepraszam. W następnym będzie się działo więcej rzeczy. Ale mam nadzieję ,że ten się spodobał. Bardzo dziękuję za przeczytanie ♥ Do zobaczenia w następnym.

Nothing Happens Without a Reason ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz