Psychiatric hospital

83 7 10
                                    

Wszystko i wszyscy zniknęli. Siedziałam po środku małego pokoju bez okien. Brudne szare ściany, z których kruszyła się farba. Jedno małe łóżko i "biały" dywan na którym właśnie siedziałam.
- Chwila gdzie się wszyscy podziali ? To jakiś pieprzony żart ! - zaczęłam po cichu.
Wstałam jak poparzona. Zauważyłam,że miałam na sobie długą białą koszule. Wyglądała na szpitalną.
- Chwila, gdzie ja jestem ? Co ja mam na sobie ? Co tu się dzieje ?!- myśli jak opętane krążyły mi po głowie.
Byłam w totalnej rozsypce. Co się stało? Gdzie ja jestem? Gdzie są inni? Dlaczego jestem tutaj ?
Zaczęłam chodzić wokół swojej osi, próbując jakoś sobie wszystko poukładać. Niestety nic, ale to n i c  mi nie pasowało,dlatego zrezygnowana usiadłam na starym łożku, które zaskrzypiało pod moim ciężarem. Zauważyłam coś bardzo ciekawego, a mianowicie przyczepioną kartę lekarską do łóżka. Podeszłam trochę bliżej i chwyciłam kartę do rąk.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to:
Rozpoznana choroba: Schizofrenia  paranoidalna.*
Odłożyłam przerażona kartę na miejsce i odeszłam powolnym krokiem od łóżka. W tej chwili czułam się strasznie dziwnie.
-Czy ja-a?  Ja jestem chora?!- co chwile zadawałam sobie te pytanie. To było coś okropnego. Czy to wszytko było jednym wielkim urojeniem?
- Nie ! Nie ! Nie ! Nie - zaczęłam krzyczeć jak opętana.
- To nie możliwe ! To nie prawda ! Melanie ! Julek ! -krzyczałam ile sił w płucach. A łzy lały się po twarzy.Całe moje ciało opanowała rozpacz i gniew.
- Nie-e-e ! Wszystko tylko nie to ! Mamo ! Tato ! Chris ! Julek ! Melanie ! Gdzie wy jesteście!?- wrzeszczałam zrywając farbę ze ścian. Kopałam, krzyczałam.  Byłam kompletnie załamana.
Nagle do "mojego pokoju" wbiegło dwóch ludzi. A dokładnie lekarzy, jeden to czarnowłosy mężczyzna ,a druga to kobieta o rudych włosach. Mężczyzna złapał mnie za nogi ,a kobieta za ręce. Podnieśli mnie i próbowali położyć do łóżka. Co było bardzo trudne, gdyż z całych sił próbowałam się wyrwać. Krzyczałam, kopałam i biłam pięściami gdzie popadnie, nawet udało mi się raz ugryź rudowłosą kobietę. Na co ona spojrzała złowrogo na mnie swoimi brązowymi oczami.
Po paru minutach walczenia, udało im się położyć mnie na łożku. Przypięli mnie pasami. A kobieta wstrzyknęła mi jakiś lek. Chyba Valium*, bo tylko to usłyszałam jako jedyne,zanim zasnęłam.
*
Obudziłam się, wciąż leżąc w tym cholernym łożku, do tego byłam nadal przypietą tymi pasami. Miałam tego dość. Co się właściwe dzieje ? I dlaczego ja się tak zachowuje? Coraz bardziej wierzę, że to wszystko było jednym wielkim u r o j e n i e m.
Miałam ochotę się zabić. Dosłownie.
Chwile po tym, do pomieszczenia przyszła starsza kobieta. Była dosyć drobna. Na twarzy miała mnóstwo zmarszczek, które ukazywały zmęczenie.Blond włosy, wysoko w spiętego koka. Do tego biały, długi fartuch. Uśmiechnęła się i podeszła do mnie.
- Witaj Chloe.- przywitała się ,stawiając jakieś tabletki na szafce obok łóżka.
- Przeprasza, ale nazywam się Madeleine.- burknęłam.
- Oj dziecko, wyjdź z tamtego świata. Wiem, ciężko jest, ale spróbuj.- zaczęła miłym głosem.
- To nie jest " tamten świat". - odparłam oburzona podnosząc głos.
- Chloe.- przerwałam jej.
- Nie jestem Chloe ! Tylko M a d e l e i n e! Niech pani to zrozumie ! I w ogóle co ja tu robię?! I gdzie są inni?! Chce stąd wyjść ! Natychmiast! - zaczęłam się wydzierać i próbować wyrwać się z tych pasów. Na próżno. Byłam bardzo zła. Nie potrafiłam radzić sobie z niczym. Jeszcze te dziwne dźwięki w głowie . Co się ze mną dzieje ?
- Kochanie, spokojnie. Wszystko będzie dobrze... Wiem, że nie dajesz już rady, ale nie wolno się poddawać.- tłumaczyła mi.- A teraz proszę, weź to.- podała mi lek.
- Niczego nie wezmę, nie chce.
- Chloe, musisz.- naciskała.
- Nie.- dalej trzymałam swoje.
- Posłuchaj, jeżeli tego nie weźmiesz dalej będziesz mieć problemy. Głosy będą coraz głośniejsze, omamy i urojenia coraz niebezpieczniejsze, a o napadach już nie wspomnę.- powiedziała, po czym spojrzała mi prosto w oczy. - To jak?
Musiałam. Nie miałam wyboru. Miałam dość. Poddałam się i wzięłam ten cholerny lek.
*
- Moglibyście mnie rozwiązać? Te pasy cholernie mnie uwierają...- wymamrotałam.
- Chloe, słownictwo.- upomniała mnie kobieta. Tak wciąż tu siedziała... Powiedziała,że musi mnie uważnie obserwować. To było irytujące. A ten głupi lek , dalej mi nie pomógł. Wciąż słyszę te przeklęte głosy i mam ochotę jej coś zrobić.
-Przepraszam.- burknęłam. - To jak? Rozwiąże mi to ktoś ?- spytałam ponownie.
- Ach, już.- odpowiedziała i podeszła do mnie. Delikatnie po odpinała klamry przy nadgarstkach i nogach. A po chwili byłam już wolna. Dokładnie rozmasowałam obolałe miejsca i usiadłam na łożku. To samo zrobiła lekarka.
- Jak się czujesz?- zapytała spoglądając w moją stronę.
- A jak ma się czuć osoba chora psychicznie? - zapytałam ironicznie podnosząc głos.
Tylko kiwnęła głową.
- Zamknij się! - krzyknęłam na jeden z głosów, który wciąż powtarzała moje imię.
- Wciąż cię męczą ?- ponownie spoglądnęła na mnie.
- Tak...- mruknęłam.- Gdzie są moi rodzice?- zapytałam zmieniając temat.
- Kochanie, nie żyją od 10 lat. Mówiłam ci.- odparła kobieta smutnym głosem.
- Och... Czyli nie mam nikogo?
- Przykro mi.- odpowiedziała i pogłaskała mnie po plecach. Na co automatycznie się odsunęłam. Ludzie są dziwni.
- Jak się tu znalazłam?
- Długa historia... Po śmierci twoich rodziców, zamieszkałaś z dziadkiem, który zauważył u ciebie bardzo dziwne zachowania. Nie byłaś normalnym dzieckiem. Pewnego razu kiedy zaczęłaś wydzierać się na cały dom,aby się uciszył, twój dziadek zrozpaczony przyprowadził cię do nas. I właśnie tutaj wykryliśmy u ciebie schizofrenie. Okazała się ona być dziedziczna. Bardzo prawdopodobne, że masz ją po swoim ojcu... - opowiedziała mi w skrócie. Po czym zapadała cisza.
- Od tamtej pory tu siedzę ?- zapytałam bawiąc się palcami.
-Tak.- odparła sucho.
Zdruzgotana wstałam i usiadłam w kącie. Skulona zaczęłam się kołysać w rytm serca. Kobieta wstała i wyszła z sali, informując mnie,że zaraz przyjdzie przynieść mi posiłek.
W mojej głowie znowu pojawił się wodospad myśli. Wszystko to urojenie, które bolało tak okropnie. Życie w " tamtym świecie" może i nie było idealnie, ale lepsze niż siedzenie w psychiatryku. Miałam tam osoby, które mnie kochały. A teraz nie mam nic. Oprócz tych cholernych urojeń, omamów i co gorsze głosów w głowie. Co mi pozostało ? Nic. Miałam tylko jedno wyjście.
*
Wzięłam poszewkę od kołdry i zaczęłam ją zwijać. Ustałam delikatnie na łożku,aby zawiązać poszewkę na żyrandolu. Zamocowałam to dosyć mocno. Końcówkę poszewki, związałam w kształt szubienicy. Włożyłam przez otwór głowę i ścisnęłam poszewkę na szyi. Wzięłam głęboki wdech i wydech.
- Nic nie dzieje się bez powodu.- wyszeptałam i skoczyłam z łóżka, po czym pętla na mojej szyi, zacisnęła się, powodując koniec mojego nieszczęsnego życia.
K O N I E C
*
Nadszedł ten dzień! Właśnie oficjalnie zakończyła się moja przygoda z pierwszą książką.
Szczerze tyle się przy tej książce działo, że szkoda jej kończyć.
Naprawdę zrobiło mi się teraz smutno:(
Chciałabym podziękować mojej BFF, która często mi pomagała i wspierała. Bo tylko z nią miałam taki ubaw przy tworzeniu rozdziałów.( Btw ten rozdział został wymyślony na zastępstwie na polskim XD )
Ogólnie to te rozdziały były tworzone po nocach kiedy to gadałyśmy przez telefon pisząc rozdziały. Co trwało bardzooo długo. Ale było bardzo fajnie ❤❤❤ dziękuje Sylwia ! - rose_17yes  zapraszam na jej profil (:
Dziękuje mojej koleżance Mai,która stworzyła taką cudowną okładkę ! Dziękuje !!
I dziękuje innym osobom, które mi pomagały i dawały inspiracje do ten książki.
Wyjaśnienia:
Schizofrenia  paranoidalna - "typ schizofrenii, w przebiegu której dominującymi objawami choroby są objawy pozytywne (urojenia oraz halucynacje); objawy negatywne, katatoniczne oraz zaburzenia myślenia nie są zbyt wyraźne lub w ogóle nie występują"
Valium- jest to lek o działaniu silnie uspokajającym. W dużych dawkach jest niebezpieczny. Do tego jest bardzo uzależniający i prowadzi do śmierci, jeżeli ktoś bierze go za dużo. Występuje też pod inną nazwą jako " Diazepam".
Nic nie dzieje się bez powodu- to są słowa wypowiadane jako ostatnie przez główną bohaterkę. Dlaczego akurat one? Ponieważ jest to tytuł książki,ale tutaj został on przetłumaczony po polsku (;

No to tyle ! Życzę wam Wesołych Świąt ! I mam nadzieje, że ostatni rozdział się spodobał!
Pozdrawiam was i zapraszam do mojej drugiej książki ((:

Nothing Happens Without a Reason ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz