Spojrzałam na prędkościomierz, który wskazywał 210km/h. Nie mogę zwolnić. Na szczęście nie miałam jakoś specjalnie daleko. Już po pół godzinie byłam na miejscu. Oby nie było za późno...
Zaparkowałam kilka domów dalej, aby nikt z nieproszonych gości się nie zorientował. Zbliżając się już do naszej willi zauważyłam, że wszędzie są zgaszone światła, a drzwi są otwarte. Powoli podeszłam do głównego wejścia i wyjełam ze skrytki -czytaj spod sztucznego kwiata- dwa pistolety. Nie wiem co tam się stanie, ale wiem, że jest ich o wiele więcej, więc bez wahania wcisnęłam guzik przy pasku (Jeśli czytałeś/czytałaś wcześniejsze rozdziały to wiesz o co chodzi.) , po czym ruszyłam w ciemność...
Panowała głucha cisza, więc starałam się, aby nikt nie usłyszał nawet tego jak mrugam. Miałam nad nimi pewną przewagę, bo w końcu to mój dom...
Przeszłam z przedpokoju do salonu, cały czas przesuwając się przy ścianach, gdy nagle ciszę przerwał czyjś głos.
-No kurwa nie da się tego obejść. Jest za dobrze zabezpieczone! -krzyk tego idioty umocnił to, że ten zielonooki brunet jednak na coś się nadał. Mimo wszystko głos wydawał się mi znajomy.
-Masz to otworzyć, bo inaczej wpakuję Ci kulkę w łeb! Rozumiesz kurwa?!
-Nie fatyguj się. -powiedziałam wychodząc zza ściany. -Zrobię to za Ciebie. -pociągnęłam za spust i trafiłam ich hakerowi prosto między oczy. Jego ciało bezwładnie opadło na podłogę, a ja przewidując, że za chwilę zaczną na ślepo strzelać w moim kierunku, rzuciłam się na za kanapę. Podczas mojego "lotu" wystrzeliłam jeszcze kilka razy i kolejne dwa ciała znalazły się na podłodze. Szybko na czworaka przeszłam pod drzwi kuchni i kucnęłam. Stali do mnie bokiem, a mimo to nie widzieli mnie. Zaczęłam strzelać i nagle skończył się magazynek, więc odskoczyłam w bok za fotel. Poczułam ból w lewym udzie i zauważyłam powiększającą się ciemno czerwoną plamę. Szybko odezwałam rękaw sukienki i mocno zawiązałam na nodze, aby zatrzymać krwawienie. Ja pierdole! Jak to cholerstwo boli!
Padło czterech, czyli zostało ośmiu.
Horan, gdzie ty kurwa jesteś?!Nie mam broni, a oni nadal mają przewagę liczebną. Myśl Vanessa, myśl... Wiem! Mój pokój! Tam mam wiele skrytek na broń.
-Dość. Chyba nie żyje...-to moja szansa. Ile miałam sił w nogach zerwałam się do biegu. Mówiąc w prost nie byłam zbyt cicho, więc od razu zaczęli ponownie strzelać. Ponownie oberwałam kulką, gdy byłam już na schodach, jednak biegam dalej. Tym razem dostałam w plecy. Nie dam rady zatamować tutaj krwawienia. Muszę się pospieszyć...
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
TAKI MAŁY PREZENCIK ODE MNIE MOJE KACZUSZKI! :* PAMIĘTAJCIE O POSTANOWIENIU ŚLADU PO SOBIE! :* ★★★★★★★★★★★★★★★★GreenQueen94
YOU ARE READING
Monster Can't Love.//H.S.
FanfictionJedno niewłaściwe spotkanie. Jeden świadek całego zdarzenia. Jedna maszyna do zabijania. Jeden pocisk. Jedno spojrzenie. Jak potoczy się historia dwóch innych światów? Co się stanie, gdy te światy niespodziewanie się spotkają? Czy wszystko co...