>>>>12<<<<

42 9 7
                                    

     Postanowiłam, że dzisiaj mocno zaszaleję. W końcu, kto mi zabroni? Nie mam o co się martwić, bo Alan zostanie z Rosallie, a kasy na shoty też nam nie brakuje. Jak szaleć to szaleć na całego, nie?
     Kiedy zaparkowałam już w garażu, pędem rzuciłam się w kierunku kuchni. Niestety chyba nie tylko ja byłam głodna, bo Niall też. Spojrzeliśmy na siebie pełni pogardy i nawet nie zauważyliśmy jak wszyscy stali za nami tak, aby nie blokować przejścia do pomieszczenia z magicznym urządzeniem zwanym również lodówką.

-O co chodzi? -zapytała ta ofiara.

-Uważaj i lepiej nie podchodź. Oboje są głodni...-powiem wam, że to zabawne i nawet bym się zaśmiała, gdyby nie fakt, że zaraz wybuchnie tu wojna.

-Dobrze Ci radzę blondynko...-zaczęłam spokojnym i cichym głosem. -...jeśli teraz przepuścisz mnie do kuchni, pozwolisz zjeść i nie zabierzesz mojego jedzenia to masz szansę przeżyć.

-Wiesz? Mógłbym, gdyby nie jeden dość istotny fakt...-na chwilę zapadła cisza, po czym Horan znowu się odezwał.-...masz za krótkie nóżki.-nagle zerwał się w stronę kuchni. Szybko rzuciłam się w tym samym kierunku i wskoczyłam mu na plecy, przez co razem ze mną wpadł do pomieszczenia. Wstałam i chciałam już otworzyć lodówkę, gdy nie spodziewanie poczułam rękę na swojej kostce, którą ten debil pociągnął przez co się wywaliłam. Nie byłam mu dłużna i podcięłam mu nogi, gdy wstawał co spowodowało, że zaliczył bardzo bliskie spotkanie z lodówką. Wstałam z uśmiechem pełnym satysfakcji i wyjęłam całe najlepsze jedzenie jakie tylko mieliśmy i poszłam na kanapę do salonu, gdzie dalej wszyscy stali i oglądali przedstawienie.

-Horan! Ruszaj tą dupe i weź łyżki po drodze! -blondyn mówiąc "pod nosem" wiązankę przekleństw, usiadł obok mnie i wspólnie zaczęliśmy jeść. Pewnie zastanawiacie się po co była ta cała szopka? Już wam tłumaczę. Chodzi o to, że tu chodzi o to kto jest "Większym głodomorem." Jest to tytuł, który wymyśliłam razem z przyjacielem, gdy kłóciliśmy się np.o ostatni budyń lub ciastko. Polega to na tym, że ten kto jest lepszy ma prawo do zjedzenia ostatniego ciastka, itp. Kumacie? Wiem o tym tylko ja i blondyn, więc wyobraźcie sobie jakie miny ma teraz reszta. Mam też umowę z Niallem, że nie możemy się potem śmiać, więc po prostu jedliśmy.

                   *HARRY*
    Szczerze mówiąc, znowu nie ogarniam o co chodzi. Najpierw gratuluję Vanessie wyścigu, a ona mówi, że nie ma czego, a potem sugeruje, żebyśmy poszli do klubu. Teraz biją się o jedzenie, co przy okazji wyglądało komicznie, a teraz się nim tak po prostu dzielą?

-Dobra! Szykujmy się na imprezę! -ogłosił Louis i każdy poszedł do swojego pokoju, a ja stałem jak taki kołek. Nie mam tu żadnych ciuchów. Wszystko jest w moim starym domu. Na samą myśl przeszły mnie ciarki.

-Um... Niall? -spojrzał na mnie, choć miałem cichą nadzieje, że całkowicie odda się jedzeniu. -Bo ten...-podrapałem się po karku i przegryzłem lekko dolną wagę jak to mam w zwyczaju kiedy się denerwuję.-...ja nie mam tutaj żadnych ciuchów ani nic.

-Daleko mieszkasz? -kiwnąłem głową na nie.-To super pojedziesz zaraz po rzeczy... Pojedziesz z Van...

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Hejka! To taka mała niespodzianka za to, że w tamtym tygodniu nie było rozdziału. :) Mam nadzieję, że wam się podoba, jeśli tak to zostawcie jakiś ślad po sobie. ;)
Do następnego!  :* XOXO

      GreenQueen94

Monster Can't Love.//H.S.Where stories live. Discover now