Chanyeol wsiadł do samochodu, trzaskając za sobą drzwiami. To nie tak, że próbował tym podkreślić swoją złość, ale po prostu ten grat był tak bardzo stary, że nawet nie dało się go zamknąć bez porządnego pierdolnięcia. Dlatego Lay nie zareagował, gdy jego przyjaciel prawie nie urwał mu przez to klamki. Sam jakoś nie przepadał za swoim samochodem.
- Czy ty nie ogarniasz, do cholery, pieprzonego zegarka? - warknął Chanyeol, rozsiadając się na przednim siedzeniu. - Godzina! Spóźniłeś się, kurwa, jebaną godzinę!
- Oj, nie zrzędź, bo cię wysadzę - odparł Lay, wyjeżdżając ostrożnie na drogę.
- Już szybciej doszedłbym tam piechotą...
- Nie wątpię - chłopak uśmiechnął się, zerkając na przyjaciela. - Z kim teraz rozmawiałeś pod blokiem?
- Nie wiem - Chanyeol wzruszył ramionami i wyjął z kieszeni telefon, by zająć się czymś podczas jazdy.
- Jak to "nie wiesz"?
- Tak to. Jakiś licealista. Podbił do mnie, bo chciał papierosa.
- I co? Dałeś mu?
- Taa, a co?
- Demoralizujesz młodzież - zażartował.
- Patrząc na ciebie, już chyba nikt nie może być bardziej zdemoralizowany.
- Co ty dzisiaj taki agresywny?
- Domyśl się, cholera - Lay westchnął ciężko, słysząc kąśliwą odpowiedź Chanyeola.
- Zachowujesz się czasem jak baba...
Chanyeol zdecydował się tego nie komentować. Doprowadziłoby to do kolejnej wymiany zdań z przyjacielem, a to jeszcze bardziej podniosło by mu dzisiaj ciśnienie. Zwykle był dosyć spokojnym człowiekiem, ale akurat tego dnia zdecydowanie wstał z łóżka w podłym nastroju, który postanowił trzymać się go przez cały czas. Tak naprawdę Chanyeol był całkiem optymistycznym człowiekiem i czasami potrafił uśmiechać się bez przerwy, ale kiedy coś nie szło po jego myśli, z uroczego chłopaka zamieniał się w rozwścieczoną osę, a wtedy bez kija nie podchodź. Trzeba jednak zauważyć, że ostatnimi czasy ten kochany olbrzym był raczej zdołowany, a to wszystko przez to, że utknął w kompletnie błędnym kole.
Chanyeol studiował reżyserię dźwięku. Początkowo myślał o tym pozytywnie. Liczył na to, że uda mu się później znaleźć dobrą pracę, kupi sobie własne mieszkanie i jakoś to pójdzie, a jednak okazało się być zupełnie inaczej. Choć kierunek, który sobie wybrał, wydawał się jakkolwiek interesujący, im dalej się w to zagłębiał, tym coraz bardziej czuł, że realizacji jego planów będą towarzyszyć niemałe problemy. Głównie chodziło tutaj o pracę. Martwił się, że może być ciężko z jej znalezieniem, jeżeli nie będzie najlepszy, a spora ilość energii, którą wkładał w naukę, odbijała się na jego zdrowiu. Chłopak rzadko kiedy znajdował czas na sen. Dodatkowo musiał pracować, by móc jeszcze żyć w swoim ciasnym, wynajmowanym mieszkanku. Nie miał współlokatora, więc o tyle było mu ciężej, że za wszystko musiał płacić sam.
Co do pracy, Chanyeol został przyjęty do sporego sklepu budowlanego, gdzie zajmował się głównie wykładaniem towarów, spisywaniem braków i ewentualną pomocą, gdy klienci nie ogarniali pewnych prostych rzeczy, jak na przykład gdzie znajduje się dział z farbami, mimo że wielkie szyldy zwisające z sufitu dokładnie prezentowały położenie każdej alejki. Początkowo sam nie rozumiał, jakim cudem go tam przyjęli, skoro o uszczelkach czy systemach instalacyjnych wiedział tyle, co nic. Z czasem jednak nabrał jakiegoś doświadczenia i teraz mógłby się zatrudnić w jakiejś budowlance albo architekturze, ale uznał, że to zdecydowanie nie jego działka. Zarabiał wystarczająco, by jakoś przeżyć, ale nie na tyle, by odłożyć trochę pieniędzy na własne, większe mieszkanie. Innymi słowy z tego wszystkiego wychodziło tyle, że tak czy siak był spłukany.
CZYTASZ
||ChanBaek|| Cigarette ✔
FanfictionPark Chanyeol żyje swoim monotonnym życiem studenta, żywiąc się wszystkim co niezdrowe i paląc zdecydowanie za dużo w ciągu dnia. Kiedy wydaje mu się, że utknął w pętli nudy przerywanej wyłącznie pracą i nauką, niespodziewanie pod jego blokiem pojaw...