8 - "Przemiana"

4.3K 597 403
                                    

Baekhyun niechętnie wszedł do mieszkania, ledwo zdejmując z siebie kurtkę i buty. Od rozmowy z matką stracił całą radość z tego dnia. Zawsze, kiedy jemu się układa, ktoś musi włamać się do jego serca i ukraść z niego część szczęścia. Prychnął głośno i oparł się o ścianę, patrząc jak Chanyeol zawiesza w szafie swoją kurtkę. Dopiero po tym spojrzał na Baekhyuna i przygryzł niepewnie wargę, nie wiedząc od czego powinien zacząć. W końcu teraz w jego głowie namnożyło się za dużo pytań, by odkładać to wszystko na później.

- Naprawdę zamierzasz się spotkać z matką? - spytał w końcu, a Baek wzruszył obojętnie ramionami.

- A mam wybór? Chyba muszę...

- Jeśli będzie czegoś od ciebie chciała, to...

- Tak, wiem. Mam się na nic nie zgadzać. Chanyeol, to moja matka, wiem jak ją obsługiwać - uśmiechnął się do niego niemrawo. - Nie musisz się martwić.

Student kiwnął głową, odwracając wzrok, a wtedy młodszy wykorzystał chwilę jego nieuwagi. Stanął na palcach i zarzucił dłonie na jego kark, przybliżając go do siebie bardziej, by następnie musnąć delikatnie jego usta. Pociągnął lekko i zaczepnie dolną wargę Chanyeola, a potem odsunął się jakby nigdy nic i skierował się w stronę kanapy, na którą padł z głośnym jękiem.

- Boże, co się dzieje? - załkał, przytulając do piersi poduszkę i patrząc pusto na sufit, a kiedy Chanyeol wyszedł z chwilowego szoku po nagłym pocałunku z jego strony, udał się do kuchni, by przygotować coś ciepłego do picia.

- A co się ma dziać? - spytał, patrząc na Baekhyuna z uniesioną brwią.

- Moje hormony buzują! Jestem szczęśliwy, a jednocześnie mam ochotę się rozryczeć. Raz chcę porozmawiać z Luhanem, bo tak bardzo się do niego przywiązałem, a raz chcę włamać się do jego pokoju i zgolić go na łyso, a na czole narysować mu penisa niezmywalnym pisakiem. W tej chwili mam na ciebie cholerną chcicę, a rano będę wszystkiego żałować, bo w głębi mojego złamanego serduszka wciąż czuję się zraniony i tęsknię za tym pierdolonym Sehunem! Co mam robić, Yeollie?

- Nie wiem, idź do egzorcysty albo zadzwoń na telefon zaufania - wzruszył obojętnie ramionami, jakby żadne słowa Baekhyuna ani trochę na niego nie podziałały, co oczywiście było kłamstwem. Najbardziej jednak zarejestrował wspomnienie o Sehunie, przez które poczuł nieprzyjemny ucisk w sercu.

Baek podniósł się do siadu i spojrzał w stronę kuchni na Chanyeola, krzywiąc się z irytacją. Ułożył podbródek na oparciu kanapy, jak to już miał w zwyczaju, kiedy mężczyzna robił coś w sąsiedniej części pomieszczenia, a jemu nie chciało się po prostu do niego fatygować.

- Jesteś dzisiaj złośliwy i doprowadzasz mnie do szału - stwierdził.

- Dlatego mnie pocałowałeś? - parsknął Chanyeol, zerkając z przebiegłym uśmieszkiem na twarz chłopaka, która powoli porywała się soczystym rumieńcem.

- Po prostu... Twoje usta pasują do moich.

- Cóż za poetyckie stwierdzenie.

- Co mam poradzić na to, że wciąż mi mało? - zirytował się i ukrył twarz w poduszce. - Mógłbyś tak dobrze nie całować? Przez ciebie wariuję!

- Przykro mi, gwiazdeczko - zaśmiał się, widząc tak gwałtowną reakcję u młodszego. - Jeśli chcesz, mogę nie całować cię w ogóle.

- A to dlaczego? - Baekhyun znów na niego spojrzał z oburzeniem.

- Bo przeżywasz to tak, jakbym co najmniej miał cię rozdziewiczyć.

- Pff! O to nie musisz się martwić - uśmiechnął się przebiegle, a Chanyeol jedynie przewrócił oczami, domyślając się, że najprawdopodobniej był to przywilej należący do Sehuna.

||ChanBaek|| Cigarette ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz