3 - "Malinka"

4.7K 653 501
                                    

Baekhyun zmarszczył brwi i przełknął z trudem ślinę. Nie wiedział, czego mógł się spodziewać, gdy tylko usłyszy w słuchawce głos swojej matki. Mogła się zmartwić i troskliwie wypytywać, co się z nim dzieje i gdzie jest, ale mogła też być wkurzona, nawrzeszczeć na niego i jeszcze bardziej pogorszyć sytuację. Cały czas czekał na jakikolwiek odzew od kogokolwiek bliskiego, a kiedy wreszcie do tego doszło, wolał, żeby naprawdę o nim zapomnieli. Bał się konsekwencji. Mimo wszystko nie zamierzał odrzucać ani ignorować połączenia. Niepewnie wcisnął przycisk z zieloną słuchawką i przyłożył telefon do ucha.

- Halo? - odezwał się drżącym głosem.

- Boże, Baekhyun - zmartwiony głos matki sprawił, że coś momentalnie ścisnęło boleśnie jego serce. Wiedział jednak, że musi trzymać się na baczności. To mogła być cisza przed burzą. - Gdzie ty jesteś?

- U przyjaciela...

- Którego?

- Mamo, jakie to ma znaczenie?

- Baekhyun, masz natychmiast wrócić do domu.

- Po co? Przecież sami kazaliście mi się wynosić...

- To wszystko było pod wpływem chwili. Musimy porozmawiać, tym razem na spokojnie. Wróć do domu.

Chłopak westchnął ciężko i zerknął na Chanyeola, który przyglądał mu się z zaciekawieniem i zmartwieniem. Student zdołał usłyszeć historię o tym, jak bardzo matka Baekhyuna była egoistyczna i fałszywa. Była kobietą wyrafinowaną, nigdy nie okazywała litości, dlatego też Baekhyun nie potrafił uwierzyć w jej zmartwienie, tym bardziej, że w jej tonie wciąż dało się usłyszeć pretensję, jakby jej syn dokonał jakiejś niewybaczalnej zbrodni. Chłopak wsunął dłoń w swoje włosy i nerwowo oblizał wargi. Był całkowicie rozdarty. Skoro jego rodzice chcieli z nim porozmawiać na spokojnie, to może w końcu coś jednak do nich dotarło i postanowili wreszcie mu choć trochę odpuścić? Nie, to śmieszne. Jednak... Spróbować nie zaszkodzi, prawda?

- Dobrze - odezwał się w końcu. - Możemy się spotkać i porozmawiać, ale póki co nie wracam do domu. Przyjdę jutro. Do zobaczenia.

- Baek - jego matka nie zdołała nic więcej powiedzieć, bo chłopak rozłączył się i padł ociężale na kanapę z głośnym jękiem irytacji i bezradności.

Naprawdę nie odpowiadała mu wizja tego spotkania. Wolał zostać w ciasnym mieszkaniu Chanyeola, jeść żelki i oglądać program o pingwinach, poszukujących nowego terytorium. Ewentualnie mógłby spotkać się z Kaiem, bo w sumie go lubił. Istniała jeszcze możliwość wydzwaniania do swojego chłopaka albo Luhana, bo skoro rodzice się nim zainteresowali, to jego miłość i przyjaciel też w końcu powinni, prawda?

Podniósł się do siadu, kiedy Chanyeol położył na małym stoliku przed kanapą miskę z parującą zupką, a następnie zajął miejsce obok chłopaka i spojrzał na niego z troską. Wciąż nie znali się najlepiej, jednak to nie blokowało w tym wypadku zmartwienia u studenta. W końcu ten głupi licealista nie znajdował się obecnie w najlepszej sytuacji, nie ma co ukrywać. Gdyby Chanyeol był na jego miejscu, też zapewne potrzebowałby wsparcia i naprawdę byłoby mu obojętne to, kto zdecydowałby się mu je okazać.

- I co teraz? - spytał Chanyeol, przerywając ciszę.

- Nie wiem - Baek wzruszył ramionami i chwycił miskę z zupką. - Dziwnie się czuję.

- To znaczy?

- Z jednej strony się cieszę, że jednak o mnie myślą, a z drugiej wiem, że to mi nie wyjdzie na dobre. Ech... Czemu to wszystko musi być takie skomplikowane? Czemu nie potrafią mnie zrozumieć?

||ChanBaek|| Cigarette ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz