Rozdział 2

4.5K 290 46
                                    

we drift deeper
life goes on
we drift deeper
into the sound

"As The Rush Comes" Motorcycle (Gabriel & Dresden Chillout Mix)

24 stycznia

Starbucks należy do jednego z miejsc, do których chętnie wracam. Nie spędzam w nim dużej ilości czasu, ale lubię go odwiedzać. Sprzedają tam dobrą kawę, którą polubiłem pić. Stoi na rogu dwóch ruchliwych ulic — Charles i Beacon — od kilku lat. Rodzice lubili tam chodzić w szczególności ze mną i moją siostrą. Od kiedy byliśmy tam ostatni raz, minęły wieki. Przez ten okres wcale się nie zmienił. Wciąż był eleganckim miejscem, do którego schodzili się różni ludzie.

W środku jak zwykle jest ciepło i pachnie świeżo mieloną kawą oraz babeczkami. Nie brakuje również klientów. Staję w kolejce, cierpliwie czekając, aż będę mógł złożyć zamówienie. Nigdzie mi się nie spieszy — bo w końcu gdzie mógłbym pójść — dlatego duża ilość osób stojących przede mną nie przeszkadza mi.

Dzielą mnie dwie osoby od kasy, kiedy czuję, jak ktoś stuka mnie w ramię. Serce zamiera mi w piersi. W myślach błagam, żeby nie była to Ange. Nie mam ochoty na spotkanie z nią, a co dopiero rozmowę, której ode mnie oczekuje. Niepewnie odwracam się i oddycham z ulgą, napotykając niebieskie oczy Cassandry. Nie widzieliśmy się od pamiętnego spotkania w parku, a ja z jakiegoś niewyjaśnionego powodu omijałem to miejsce w późniejszych dniach, nie chcąc ponownie jej spotkać. Los jednak ponownie postawił ją na mojej drodze.

— Cześć — witam się niepewnie.

W odpowiedzi Cassie uśmiecha się lekko.

— Co tutaj robisz? — pyta.

Rozglądam się po wnętrzu kafejki.

— A czy to nieoczywiste?

— Racja — zgadza się, a na jej policzki wpływa rumieniec zawstydzenia. — Masz może ochotę się do mnie dosiąść? Byłoby mi miło mieć jakieś towarzystwo.

Swoboda, z jaką zadaje to pytanie, wydaje mi się tak naturalna, że nie zastanawiając się na tym, co robię, kiwam głową. Cassie pokazuje mi stolik, gdzie siedzi, po czym wraca do niego. Ja dalej tkwię w kolejce, zastanawiając się, co mi strzeliło do głowy, żeby się na to zgodzić. Ukradkiem spoglądam w kierunku drzwi, rozważając plan ucieczki. Jednak potem widzę odbicie dziewczyny w drzwiach i coś powstrzymuje mnie przed daniem nogi.

Kilka minut później idę do stolika z parującym kubkiem kawy, głowiąc się nad tym, co mnie czeka.

Cassie podnosi na mnie wzrok, dopiero kiedy siadam przy stoliku. Stoi on w kącie sali z daleka od całego tłumu ludzi. Jestem jej za to wdzięczny. Jeżeli ma dojść do jakiejkolwiek rozmowy, która na pewno się wydarzy, bo wątpię, że Cassandra zachowa milczenie, wolę nie mieć świadków w postaci wścibskich ludzi.

Umiejętnie unikam jej wzroku. Skupiam go na talerzu oraz leżącym na nim rogaliku, który zamówiła. Potem przenoszę go na jej dłonie, które są owinięte naokoło kubka, zwracając uwagę na jej zaczerwienione opuszki palców z powodu gorącego napoju. Cisza, która panuje między nami, jest dość przytłaczająca.

— Jak się trzymasz? — pyta mnie w końcu. Nie jestem pewien, jak powinienem zareagować na to pytanie i czego ono dokładnie dotyczy.

— Dobrze — odpowiadam niepewnie.

Kiwa głową i upija łyk kawy. Idę w jej ślady, próbując ukryć zażenowanie całą tą niedorzeczną sytuacją.

— Nie wiedziałem, że tańczysz — mówię, nawiązując do naszego ostatniego spotkania. To zdanie jest tak głupie, że równie dobrze mogłem powiedzieć „nie wiedziałem, że istniejesz". Oczywiście, że nie wiedziałem. Jak mogłem to wiedzieć, skoro nie chodzę już do szkoły i nie pamiętam połowy osób stamtąd?

Na krawędzi✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz