Rozdział 3

3.5K 277 35
                                    

I'm awake but still sleeping, I keep telling myself I'll be alright (I won't)

"Monster" Timeflies ft. Katie Sky

— Niedobrze mi — jęczy z siedzenia pasażera Cassie. Jedną ręką trzyma się za brzuch, drugą zaś zacisnęła na klamce od drzwi.

— To nie myśl o tym — mówię jej.

­— Włącz radio — prosi.

Robię to. Cicho nucę piosenkę pod nosem, podczas gdy Cassie odwraca się i opiera głowę o szybę.

— Mogę ci coś powiedzieć? — pyta. Wciąż jest nietrzeźwa, ale wygląda na w pełni świadomą tego, co robi. — Kiedy mówię, nie myślę o tym, że mi niedobrze.

Zgadzam się, chociaż wiem, że to się może źle skończyć. To tylko rozmowa, a każda rozmowa ma jakiś cel. A cel nie zawsze uświęca środki.

— Kocham tańczyć — chichocze, przymykając oczy.

Kręcę głową i zaciskam dłonie na kierownicy.

— Wiem — odpowiadam.

— Ale nie wiesz wszystkiego — wyznaje. Przekręca głowę tak, że teraz na mnie patrzy. Powstrzymuję chęć zrobienia tego samego. — Zaczęłam tańczyć, kiedy miałam pięć lat. To tata mnie do tego zachęcił. Uwielbiałam to. — Uśmiecha się na to wspomnienie. — Zapisał mnie na zajęcia. Chodziłam na nie aż do jego śmierci. — Przełyka ślinę i zamyka oczy. — Potem wszystko się posypało. Pojawiły się długi. Musieliśmy się przeprowadzić do mniejszego mieszkania. Brakowało nam pieniędzy. Zrezygnowałam z tańca i zaczęłam pracować, aby pomagać mamie, no i bratu. Miał dopiero pięć lat.

Knykcie bieleją mi od ściskania kierownicy. Zaciskam zęby. Życie to gówniana gra, która zrzuca na nas kamienie. Jedne większe, drugie mniejsze. Oboje z Cassie oberwaliśmy takimi kamieniami. Oboje zostaliśmy nimi przygnieceni. Ja nie zdołałem się podnieść, za to Cass tak.

— Kiedy pogodziłam się z tym wszystkim, a zajęło mi to rok — kontynuuje — powróciłam do tańca. Odkryłam w tym nową pasję. To jak z muzyką; grając ją, ludzie starają się przekazać w niej uczucia. Tak samo jest z tańcem – oddaję w nim wszystko, co posiadam. Każdą emocję. Żal. Smutek. Złość.

­— Widziałem — przyznaję. — Kiedy spotkaliśmy się w parku. I teraz w klubie. To tak, jakby muzyka... — szukam właściwego słowa, aby opisać to jak najlepiej. — ... przepływała przez ciebie i poruszała każdą częścią ciała.

— Jesteś dobrym obserwatorem. — Uśmiecha się, po czym nagle blednie. — Zatrzymaj się!

— Co? Dlaczego? — dziwię się.

Chwyta mnie za rękę.

— Zatrzymaj się!

Zjeżdżam na pobocze. Ledwo wciskam hamulec, a Cassie wyskakuje z auta i wymiotuje. Lekko przestraszony podchodzę do niej. Chwytam jej włosy, zanim znowu zwróci to, co wypiła w klubie. Pochyla się i opiera ręce na kolanach, a ja głaszczę ją po plecach.

— Jestem żałosna — mamrocze, ocierając ręką usta.

— Wcale nie — zaprzeczam od razu. — Już lepiej?

Kręci głową i siada na masce samochodu. Po chwili do niej dołączam. Kładziemy się i patrzymy na nocne niebo. Znowu nie widać gwiazd.

— Lubię patrzeć w gwiazdy — wyznaję.

— Tak? — Odwraca głowę w moją stronę.

— Moja siostra mnie tym zaraziła. Uwielbiała astronomię. Chciałem być dobrym bratem i nauczyłem się rozpoznawać wszystkie konstelacje. Dla niej. — Wzdycham. — Miałem jej to pokazać, kiedy podrośnie. Ale nie wyszło.

Na krawędzi✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz