Rozdział 18

1.9K 195 15
                                    

Faceless on show honey
Will I ever be the same again?

On my head is a million voices
That leave me hanging out here on the edge

Silence starts to have an echo
And definitions fall apart

"What Are You Finding" Jason Walker

25 lutego

Od czasu koncertu nie mam okazji zobaczyć się z Cassie. Jej mama nieźle się wkurzyła o to, że zrobiła tatuaż bez jej wiedzy. Do tego wszystkiego dodała fakt, że prawie w ogóle nie przebywa w domu, stała się tam jedynie gościem, który zerkał tam od czasu do czasu. Na miejscu Cass nie gniewałbym się o to, bo rozumiem, że mama martwi się o nią. Chce dla niej jak najlepiej i dba o nią w miarę swoich możliwości. Jestem pewny, że nie robi nic, co mogłoby jej w jakikolwiek sposób zaszkodzić.

Prawdopodobnie wina leży po mojej stronie, bo to z mojego powodu Cassie nie przebywa w swoim domu. Woli spędzać czas u mnie. A teraz mama siłą trzyma ją u siebie. Nie dziwię się jej. Nie może pozwolić na to, aby Cassie opuściła się w nauce. Jeżeli chce iść na dobre studia, musi całą swoją uwagę skupić na szkole, a ja bym ją tylko rozpraszał.

Jestem ciekawy, jak potoczyłaby się moja przyszłość, gdyby wszystko było tak, jak być powinno. Zastanawiałbym się teraz co dalej, czy może olał sprawę, dając sobie więcej czasu na rozmyślanie? Staram się nie katować myśleniem o tym „co by było, gdyby", ale nie potrafię sobie odmówić dumania nad innym ciągiem wydarzeń. Czy wciąż byłbym tutaj, gdyby wypadek się nie wydarzył?

Zabieram Patałacha na spacer, bo chwilowo mam dość siedzenia samemu w mieszkaniu. Na dworze jest rześko, słońce przyświeca zza chmury i czuć w powietrzu zbliżającą się małymi krokami wiosnę. Śnieg jednak w dalszym ciągu nie stopił się do końca. To nie przeszkadza Patałachowi w zabawie. Biega po parku jak szalony, a ja mimowolnie uśmiecham się pod nosem. Przypominam sobie, jak poznałem Cassie zaledwie miesiąc temu. Od tego czasu moje życie bardzo się zmieniło. Czuję, że przez ten czas żyłem bardziej, niż przez ostatnie miesiące.

Wystarczyła obecność tej drobnej szatynki, a cały mój świat wywrócił się do góry nogami.

Nieświadomie kieruję swoje kroki pod pomnik Georga Washingtona. To miejsce najbardziej utkwiło w mojej pamięci, bo właśnie tam po raz pierwszy zobaczyłem Cassie. Jedyną rzeczą, o jakie mogłem wtedy myśleć to o tym, jak cudownie wygląda, kiedy tańczy i że potrafiłbym patrzeć na nią do końca życia. Wtedy nie wiedziałem, że nasze przypadkowe spotkanie tak bardzo skomplikuje nasze byty.

Do domu wracam okrężną drogą, chcąc jak najdłużej pozostać na świeżym powietrzu, które dobrze mi robi. Nie śpieszy mi się do tego, aby znowu znaleźć się w pustym mieszkaniu. Z przyjemnością pozwalam sobie na dłuższy spacer.

Czas podróży mija mi szybciej, niżbym chciał i wcale nie mam ochoty wracać, ale widzę, że Patałach jest zmęczony i z pewnością marzy o tym, aby się położyć. Patrzy na mnie z wdzięcznością, kiedy otwieram przed nim drzwi mieszkania.

Witaj, samotność.

Udaję mi się ściągnąć kurtkę, kiedy rozbrzmiewa dzwonek do drzwi. Nie jestem pewny, kogo się spodziewać, dlatego dość niepewnie uchylam wejście. Za nimi stoi Cassie.

— Wpuścisz mnie, czy będziesz się tak gapić? — pyta mnie z szerokim uśmiechem na ustach.

Przewracam oczami, ukrywając zdziwienie i otwieram szerzej drzwi, wpuszczając ją do środka. Opieram się o nie plecami, patrząc, jak Cass ściąga z siebie okrycie i buty.

— Co tutaj robisz? Mama cię nie uziemiła?

Posyła mi zirytowane spojrzenie.

— A co, nie chcesz mnie tu? — odpowiada zaczepnie.

Na krawędzi✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz