(...) Dochodząc do straganów, poczułem na swoich plecach czyjeś spojrzenie. Szybko odwróciłem się, lecz nikogo nie zauważyłem. Mimo to miałem wielkie przeczucie, że ktoś mnie obserwuje. W tym samym czasie przypomniałem sobie o słowach Parelty, która ostrzegała mnie przed niebezpieczeństwem. Czy poradzę sobie z tym ciężarem?- pytałem siebie w myślach, lecz nie mogłem znaleźć odpowiedzi.
- Bleee...
- Już lepiej?
- Taaak, chyba taak..mhmmm... Bleee.
- Hahaha.
- Negro nie śmiej się z niego. On nie ma na to wpływu.
- Tak, tak przepraszam Ian, ale Rael po prostu.. Hahaha- Negro krztusił się, nie mogąc powiedzieć już żadnego słowa.
- Przepraszam, że sprawiam tyle problemów.
- To nie w twoja wina- powiedział Ian, trzymają długie włosy chłopaka, żeby mu nie przeszkadzały.
- Już mi trochę lepiej. Dziękuję.
- Nie ma za co.
Usiadłem na drewnianej, zimnej podłodze statku. Płynęliśmy nim do Yasei. Negro załatwił nam bez problemu podróż, dzięki jego przyjacielowi, lecz niestety nie mieli już wolnych pokoi i noce mieliśmy spędzić pod gołym niebem na pokładzie statku. Nie jest zimno, więc żadne z nas nie marudziło. Jednak nie myślałem, że podróż będzie dla mnie taka ciężka. Okazało się, że mam chorobę lokomocyjną.
- Ahh.. -westchnąłem głośno zmęczony całą tą sytuacją.
- Wszystko w porządku?- spytał Ian. On się tak o mnie troszczy, jest naprawdę dobrym przyjacielem. Ale zaraz. Czy ja mogę go tak nazywać? Przyjaciel... Nigdy żadnego nie miałam, więc nie wiem, ale głupio mi o to spytać.
- Tak- postarałem się na jak najszczerszy uśmiech, który nie wyszedł mi za dobrze. Chłopak zauważył to.
- Jesteś pewny?- przybliżył swoją twarz do mojej i patrzył się w moje oczy tak, jakby chciał znaleźć w nich odpowiedź.
- Wiesz, no bo... Może to głupie pytanie, ale... Jestem ciekawy, czy... Noo, ten tego..- nie mogę wykrztusić z siebie nic sensnego, kiedy się tak na mnie patrzy. Co jest ze mną nie tak?
- Spokojnie. Mów a ja cię wysłucham- chłopak ponownie obdarował mnie swoim szerokim uśmiechem. To może zabrzmieć głupio, ale czuję jakbym zakochał się w tym szczerym uśmiechu.
- Bo ja chciałem się ciebie spytać, czy my... Czy my jesteśmy przyjaciółmi?- ostatnie słowa wypowiedziałem szybko, zamykając oczy, ze strachu przed reakcją Iana. Przed dłuższą chwilę nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, co mnie jeszcze bardziej przestraszyło, jednak zdołałem otworzyć oczy. Ujrzałem czarnowłosego, zielonookiego chłopaka. Na jego twarzy malowało się niezwykłe zdziwienie, jednak kiedy zauważył, że na niego patrzę, przerodziło się ono w tą samą minę, którą nie dawno mnie obdarzył.
- No jasne- powiedział cicho chłopak, kiedy przyłożył swoje czoło do mojego. Znieruchomiałem z szoku, jednak zaraz odskoczyłem.
- Dziękuję- szepnąłem cały czerwony do siebie, ale chłopak widocznie to usłyszał, ponieważ podszedł do mnie, pomógł mi wstać i powiedział:
- Od teraz na zawsze będziemy przyjaciółmi, prawda?- pokiwałem głową i uśmiechnąłem się.
Leżałem na pokładzie statku przyglądając się gwiazdom. Ian i Negro spali już od bardzo dawna. Ja nie mogłem zasnąć, bo co jakiś czas nadal robiło mi się nie dobrze. Po chwili namysłu wstałem i poszedłem na drugi koniec statku. Piękne- pomyślałem, patrząc w dal. Księżyc, a właściwie dwa, odbijały się na powierzchni wody niczym w lustrze. Gdzie nie gdzie widać było lekkie fale, które rozmywały ten obraz, aby po chwili wrócić on do normy. Naprawdę piękne. Podziwiałem go przez dłuższą chwilę. W jakiś sposób uspokajał mnie. Gdy zacząłem czuć się senny, postanowiłem wrócić. Odwróciłem się i nie spodziewałem się tego, co zobaczyłem. Przede mną stał wysoki, barczysty mężczyzną z długą czarną brodą, ubrany w płaszcz zakrywający większość jego twarzy. Gdy go ściągnął, tak się wystraszyłem, że chciałem krzyczeć, jednak ten mnie powstrzymał.
YOU ARE READING
Kwiat Lilii (PORZUCONE NA CZAS NIEOKREŚLONY)
FanfictionPrzenoszony z jednego sierocińca do drugiego. Dziwak. Chory psychicznie. Nie pasuje do tego społeczeństwa. Jeśli nie tu to gdzie? Czy On pomoże mu znaleźć odpowiedź na to pytanie? Przekonajcie się sami. Opowiadanie o tematyce homoseksualne...