(...) - A więc na razie gdzie wyruszamy?
- Do Hanzai- najbardziej niebezpiecznego miasta na ziemiach Tekin. Panuje tam bezprawie, więc będzie nam trochę łatwiej dostać się do Yasei.
- Jak to?- spytałem się- Przecież sam powiedziałeś, że to niebezpieczne miejsce.
- Tak, ale obecnie opłata za przepłynięcie jest naprawdę wysoka z powodu wojny. Państwo musi jakoś opłacać żołnierzy. No i nie macie żadnych identyfikatorów. U nas są one niezbędny, ponieważ kręci się tu dużo szpiegów innych państw. Natomiast nielegalna podróż jest znacznie tańsza i nie potrzeba żadnych papierów. Wydaje się proste, ale żeby się tam dostać trzeb mieć niezłe znajomości. Na szczęście mój stary kolega jest w tym fachu. Powinien nam pomóc.
- Czyli ruszamy do Hanzai- powiedziałem, nie ciesząc się z tej wiadomości.
- Do „Miasta zbrodniarzy"- poprawił mnie Negro, a przez moje ciało przeszło nie miłe uczucie, które mówiło mi, że zdarzy się coś złego.
Poczułem jak moje ciało gwałtownie odchyla się do tyłu. Ścisnąłem mocniej Iana, aby nie spaść z konia.
- Jesteśmy na miejscu- usłyszałem.
Podniosłem wyżej głowę. Wszyscy staliśmy na wysokim wzgórzu nad miastem. Z daleka nie wyglądało ono źle. Zdołałem tylko ujrzeć kilka mocno zniszczonych budynków i stragany na brzegu miasta. Oprócz tego były przycumowane trzy statki. Pierwszy raz widziałem jakieś na żywo.
- Chodźcie szybko- ponaglił nas Negro- Jestem strasznie głodny, więc musimy zdobyć trochę pieniędzy. W końcu reszta przeznaczona jest na naszą podróż.
- Pieniądze? Ale jak?- spytał Ian.
- Zobaczycie- powiedział i ruszył w stronę miasta.
Zrobiliśmy to samo, jednak to była zdecydowanie zła decyzja. Gdy znaleźliśmy się w mieście, nie mogłem uwierzyć, że w ogóle takie miejsce może istnieć. Rozpadające się domy, okropny odór, brud i prawie wszędzie ślady krwi. Straszne- usłyszałem w głowie dobrze znany mi głos. Spojrzałem na Iana. Jego ręka się trzęsła, mimo tego że próbował to ukryć. Podszedłem bliżej i złapałem przerażoną dłoń. Chłopak odwrócił się zaskoczony. Nie dziwię mu się. Sam nie wiedziałem czemu to robię. Po prostu nie mogłem patrzeć na to, w jakim był stanie. Po chwili poczułem niezwykłe ciepło, gdy Ian ścisnął moją rękę. Ja też byłem roztrzęsiony. Na szczęście nasz dotyk uspokoił nas. Szliśmy dalej za Negro w kierunku, z którego słyszałem coraz głośniejsze rozmowy przeradzające się w krzyki. Niespodziewanie szybko znaleźliśmy się na obrzeżach miasta, gdzie jest największy ruch. Brązowowłosy szukał czegoś z niezwykłym skupieniem. Nagle na jego twarzy zauważyłem niezwykłą radość jak u małego dziecka. Chłopak podszedł do pustego miejsca między dwoma stoiskami- jednym z tkaninami, a drugim z biżuterią. Położył wszystkie rzeczy na ziemię, a my zrobiliśmy to samo. Następnie staliśmy jak słupy soli, patrząc się na Negro, który wyjął swoją lutnię. Odwrócił się w naszą stronę i z wielkim uśmiechem powiedział:
-Będziemy występować przed ludźmi.
- Że co?!- krzyknęliśmy w tym samym czasie- Ja nie mam zamiaru się upokarzać- powiedziałem- a poza tym nic nie potrafię, Jestem beztalenciem.
- Przesadzasz, musisz coś tam umieć. A ty?- spytał Iana.
- Hmm.. grałem trochę na perkusji, ale wątpię aby były tu albo żebyś wiedział co to- zaśmiał się cicho.
- Perkusja? Pierwsze słyszę.
Ian odwrócił się i poszedł w nieznaną dla nas stronę. Po dłuższej chwili wrócił z jakimiś miskami, metalowymi talerzami i dwiema pałeczkami.
YOU ARE READING
Kwiat Lilii (PORZUCONE NA CZAS NIEOKREŚLONY)
Fiksi PenggemarPrzenoszony z jednego sierocińca do drugiego. Dziwak. Chory psychicznie. Nie pasuje do tego społeczeństwa. Jeśli nie tu to gdzie? Czy On pomoże mu znaleźć odpowiedź na to pytanie? Przekonajcie się sami. Opowiadanie o tematyce homoseksualne...