- Pękły..- (...) Kiedy skończyłem bezwładnie upadłem na kolana, ciężko oddychając. Po uwolnieniu się, Ian szybko do mnie podbiegł.
- Nic ci nie jest?
- Ian.. tak się cieszę, że cię uwolniłem, ale wiesz.. trochę się zmęczyłem, więc.. zrobię sobie krótką przerwę, dobrze?- spytałem chłopaka, nie oczekując nawet na jego odpowiedź i zasnąłem.
Poczułem znajomy mi zapach. Jego woń uspokajała moje myśli, które krąży gdzieś bezwiednie. Nagle przypomniałem sobie oststnie wydarzenia przed utratą świadomości i przestraszony natychmiast otworzyłem oczy. Ból, który przez chwilę czułem, zniknął w tym samym momencie, w którym się pojawił, gdy tylko zobaczyłem na ziemi opierającego ręce o łóżko Iana. Leżał spokojnie, trzymając, jak później zauważyłem, moją dłoń. Speszony całą sytuacją szybko przyciągnąłem ją do siebie. Moje serce zaczęło bić mocniej, przez co poczułem ogromny ból. To nie miłe uczucie, które odczuwałem coraz częściej, uświadamiało mnie, że gdzieś w głebi serca wiedziałem. Przyglądając się jego krótkim, czarnym włosom, opadającym na śniadą twarz, długim rzęsom i półpełnym malinowym ustom... ja po prostu wiedziałem, ale nie chciałem, żeby to była prawda. On jest moim pierwszym prawdziwym przyjacielem, on jako pierwszy zwrócił na mnie uwagę, martwił się o mnie, pomógł mi, on pierwszy... Każda z tych myśli przytłaczała mnie coraz bardziej. Niespodziewanie poczułem coś zimnego spływającego po moim policzku. Jedna, druga, trzecia... Łzy leciały bez ustanku, a moja głowa była zapełniona Ianem. Co gdybym mu nie pomógł? Co gdyby się nigdy nie obudził? A wcześniej? W każdej chwili mógł zostać zraniony lub po prostu... Nie mogłem nawet wyobrazić sobie najgorszego ze scenariuszy. Każda możliwa opcja jego cierpienia wywoływała u mnie wielki ból. Jego strata byłaby moim końcem.
Otarłem zimne łzy i wpatrywałem się w chłopaka, tak jakbym chciała najdokładniej jak tylko potrafię zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół jego wyglądu. Po chwili zauważyłem, że nie świadomie zacząłem dotykać miękkich włosów Iana. Szybko cofnąłem rękę, jednak ten przetarł oczy i prostując, zapewne bolące od niewygodnej pozycji, plecy, spojrzał na mnie swoimi szmaragdowymi oczami, które za każdym razem sprawiały, że moje policzki robiły się czerwone.
- Obudziłeś się? Już wszystko w porządku?
- To ja powinienem cię o to spytać. Nie ja byłem uwięziony we wlasnym umyśle.
- Hehe, masz rację- spojrzał mi głęboko w oczy, co mnie bardzo zaskoczyło, więc szybko odwróciłem wzrok- Nic mi nie jest. Dziękuję.
- T-to nic takiego, w końcu ty byś zrobił to samo na moim miejscu.
- Tak- usłyszałem cichą odpowiedź chłopaka, który skierował te słowa bardziej do siebie niż do mnie.
- Hej, wszystko dobrze?
- J-ja- usłyszałem jak załamał się jemu głos- przepraszam, tak bardzo.. przepraszam- schował swoją twarz w dłonieh, jednak nie żeby płakać, lecz bardziej w celu pokazania swojej skruchy, bezradności i niepokoju.
- Nic się nie stało. To nie twoja wina.
- Właśnie że moja! Nie posłuchałem "go", a ostrzegał mnie. Moja moc..- spojrzał na swoje dłonie, które złapałem bez chwili namysłu, sam nie wiedząc czemu- Co ty..?
- Nie masz prawa się obwiniać- spojrzałem się na jego twarz- Ta moc jest silna i to nie tak, że nauczysz się jej w kilka chwil, dlatego to nie twoja wina, że straciłeś nad nią kontrolę. Pamiętaj, że jeśli będziesz mieć jakiś problem zawsze możesz przyjść z nim do mnie, dobrze? Razem na pewno wszystkiemu zaradzimy- zbliżyłem się do chłopaka tak bardzo, że poczułem jak nasze oddechy łączą się w jeden. Wystraszony zbytnią bliskością i moją niespodziewaną śmiałością, szybko się wycofałem i skierowałem wzrok w dół.
YOU ARE READING
Kwiat Lilii (PORZUCONE NA CZAS NIEOKREŚLONY)
FanficPrzenoszony z jednego sierocińca do drugiego. Dziwak. Chory psychicznie. Nie pasuje do tego społeczeństwa. Jeśli nie tu to gdzie? Czy On pomoże mu znaleźć odpowiedź na to pytanie? Przekonajcie się sami. Opowiadanie o tematyce homoseksualne...