- Mówiłam: SKACZ!
- Nie-ee. Ty chyba sobie jaja robisz. Zniosłem wejście tu i zniosę chyba wszystko, ale to..- spojrzałem na Pareltę. Nie zauważyłem w jej oczach ani chwili zawahania czy też zwątpienia w swoje słowa, za to zacząłem wątpić czy dobrym pomysłem było jej wezwania i czy przeżyję dzisiejszy dzień.
- Skacz, jeśli chcesz chronić tych, których kochasz.
A więc po to tu jestem. Spojrzałem ponownie na ocean i o mało nie upadłem. Nogi zrobiły się miękkie jak wata. Wiedziałem, że nie mogę się wycofać i nikt mi nie pomoże. To jedyne wyjście- mówiłem sobie pocieszająco.
- Dla niego skoczę nawet do piekła- powiedziałem sam do siebie i skoczyłem.
Poczułem jak całe moje ciało staje się lodowate od palców stóp po czubek głowy. Wstrzymywałem oddech, lecz na krótko. Woda dostała się do moich płuc i zalewała mnie co raz bardziej i bardziej.
- Dasz radę, Raelu. Pamiętaj, co ci mówiłam. Skup się. Najlepiej na tym co dla ciebie najważniejsze.
Pomyślałem o tym, co czułem kiedy pierwszy raz użyłem mocy. To jest to. Nagle całe moje ciało zaczęło się unosić, stawiając silny opór wodzie. Chwilę później unosiłem się nad oceanem. Woda w płucach dusiła mnie niemiłosiernie, ale zacząłem powoli się jej pozbywać.
- Ekhe..khe-khe- kaszlałem, nadal unosząc się nad wodą.
- To teraz na brzeg i zaczynamy od początku.
- Ty chyba żartujesz. Nie ma innego sposobu?
- Wolisz skakać na ziemię czy do wody?
- Ahh.. już do ciebie idę.
- Jestem padnięty.
- Mogę spytać, co robiłeś? Jesteś cały mokry.
- Ee-e..- spojrzałem się na Negro dając mu delikatnie do zrozumienia, żeby o nic więcej nie pytał- Jest już może Ian?- zmieniłem szybko temat.
- Nie, jeszcze nie przyszedł. Nie widziałem go. Nie wiem, gdzie się zaszył.
- Zobaczę, czy nie ma go w pokoju.
- Co ty się tak o niego martwisz? To duży chłopak nie to co ty- zaśmiał się cicho brązowowłosy.
- Czemu każdy tak uważa?
- Nie wiem. Po prostu jesteś kimś, kto cały czas potrzebuje opieki.
- Jakoś do tej pory radziłem sobie bez niej.
Ruszyłem szybkim krokiem w górę po schodach. Nim się obejrzałem, stałem już przed drzwiami do pokoju czarnowłosego. Mój oddech przyśpieszył, a ręce zaczęły się pocić. Może użyję pomocy i sprawdzę czy tam jest?- zastanowiłem się przez chwile- Nieee- pomachałem głową i niepewnie zapukałem. Przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał, a drzwi nawet nie drgnęły, więc powtórzyłem czynność. Cisza. Postanowiłem pociągnąć za klamkę, jednak drzwi były zamknięte. Nadal go nie ma?
- Gdzie jesteś, Ian? Przestań mnie martwić i proszę wróć- poszedłem do swojego pokoju, wziąłem szybką kąpiel i padłem na łóżko zmęczony treningiem. Na szczęście idzie mi co raz lepiej i Parelta powiedziała, że nie długo będę mógł normalnie posługiwać się tą mocą. Leżałem przekręcając się z boku na bok. Cały czas martwiłem się o chłopaka. Jutro czeka mnie też ciężki dzień, muszę już spać, więc wróć szybko... Ian.
YOU ARE READING
Kwiat Lilii (PORZUCONE NA CZAS NIEOKREŚLONY)
FanfictionPrzenoszony z jednego sierocińca do drugiego. Dziwak. Chory psychicznie. Nie pasuje do tego społeczeństwa. Jeśli nie tu to gdzie? Czy On pomoże mu znaleźć odpowiedź na to pytanie? Przekonajcie się sami. Opowiadanie o tematyce homoseksualne...