-7-

11.2K 554 52
                                    

Obudziłam się rano. Aga już nie spała. Przyglądała mi się.

- Jak się spało kochanie?- pocałowała mnie w ramię.

- Z toba zawsze najlepiej- uśmiechnęłam się.- Która godzina?- zoriętowałam się, że rozładował mi się telefon.

- Jedenasta- odpowiedziała.

Wstałyśmy. Zdecydowałyśmy, że weźmiemy kąpiel w jeziorze, pomimo tego, że jest początek maja, a woda jest jeszcze zimna. Wchodząc do wody nogami, czułam ból kości, aż do kolan. Brrr woda była okropnie zimna. W końcu zanużyłyśmy się całe. Zaczęłyśmy się chlapać i śmiać. Skakałyśmy z pomostu.
Nie potwafiłam zbytnio pływać, za to Aga pływała jak mistrzyni olimpijska. Zanurkowała i wpłynęła mi pomiędzy nogi, podnosząc się. Zabrała mnie "na barana". Siedziałam na jej barkach, a ona mnie obkręciła i spuściła na dół, tak że wylądowałam przed nią. Przytuliła mnie.

- Bardzo cię kocham, wiesz?

- Yhym. Ja ciebie też kocham.

Wyszłyśmy z wody. Wytarłyśmy się w ręczniki i ubrałyśmy.

- Agiiś, co my właściwie będziemy jadły?

- O kurcze, no właśnie... Zapomniałam wziąć cokolwiek do jedzenia- zdziwaiła się- ale mam wędkę w aucie.

- To super, chodźmy łowić!

Aga wzięła wędkę i skrzyneczkę. Ja wzięłam krzesła. Poszłyśmy na pomost. Zaczęła zakładać żyłkę i spławik.

- Skąd ty się na tym znasz?- zapytałam zdziwiona.

- Kiedyś często z bratem wędkowałam.

- Kiedy ostatni raz się z nim widziałaś?

- Ojj nie pamiętam. Patryk ma już swoją rodzinę. Ma żonę, która jest w ciąży. Poza tym mieszka daleko.

- No właśnie, bo ty się przeprowadziłaś do mojego miasta głównie dla studiów, to dlaczego je rzuciłaś?

- Wieszzz, musiałam na nie jakoś pracować, więc podjęłam pracę w tej kawiarni i tam już zostałam- uśmiechnięta nawijała żyłkę na kołowrotek.- Nie potrzebuję studiów, gdyż mam bardzo fajną pracę i dobrze płatną.

- Nie myślałaś, aby wrócić do Koszalina do rodziców?

- Myślałam, ale teraz wiem, że tutaj jest moje miejsce- na chwilę zapatrzyła się na deski w pomoście.- No, to wędka gotowa! Lepiej się trochę odsuń, bo nie chcę ci zrobić krzywdy jak będę zarzucać.

Wzięła zamach i zarzuciła. Usiadłyśmy na krzesłach i zaczęłyśmy dalej rozmawiać.

- Bardzo mi się tu podoba, szkoda, że musimy już dziś wracać- powiedziałam.

- Kto powiedział, że musimy- spojrzała na mnie znacząco.

- Chciałabym tu zostać na zawszę. Tylko ty i ja. Niestety muszę wracać... Rodzicę będą się niepokoić, a poza tym mam jutro urodziny...- spojrzałam na Age.

- No to jak musisz wracać...

- Nie muszę- przerwałam jej i wstałam z krzesła- Nie muszę- powtórzyłam, stojąc przed nią i opierając się rękoma o jej podłokietniki.

W tym momencie zaczęło coś "brać". Spławik tańczył na wodzie jak oszalały.

- Szybko!! Nasz obiad!- śmiała się Aga.

Kręciła kołowrotkiem, aż naszym oczom ukazała się dość spora ryba. Włożyła ją do wiadra i zarzuciła wędką ponownie. Poszłam nazbierać gałęzi do ogniska, zostawiając Age samą. Nosząc opał, obserwowałam swoją dziewczynę. Byłam z niej dumna, jak sobie radzi z wędkowaniem. Najwidoczniej ryby wolały łapać się w ciszy.
Nazbierałam wystarczającą ilość drzewa. Zaczęłam rozpalać ognisko.

Po rozpaleniu, poszłam zobaczyć co słychać u Agi. Szłam po cichu, tak aby mnie nie usłyszała. Byłam tuż za nią. Położyłam dłonie na jej oczach.

- Kto to taki?- zapytałam.

- Wydaje mi się, że moja piękna dziewczyna. Mam rację?

- Nie do końca- przeszłam koło niej.

- Nieee?!?- spojrzała na mnie od dołu, marszcząc brwi.

- Wszystko się zgadza, oprócz tego "piękna".

- No masz racje, nie "piękna", ale najpiękniejsza- podniosła głowę uśmiechając się i mrużąc oczka od słońca.

- Nie przesadzaj- przewróciłam oczami.- Co tam złowiłaś?

- A no złowiłam jeszcze cztery rybki- wzięła wiadro.- A jak tam ognisko?

- Wszystko przygotowane kochanie.

Poszłyśmy przyrządzić nasze zdobycze i usmarzyć na ogniu. Po zjedzeniu poszłyśmy popływać w blasku zachodzącego słońca. Jak zwykle się wygłupiałyśmy. Aga uczyła mnie pływać, mówiła o oddechu. Zanurkowałam z otwartymi oczami, nie mogąc wyjść z podziwu jak przejrzysta woda tu jest. Gdy się wynurzyłam usłyszałam krzyk. To Aga, topiła się. Złapał ją skurcz. Bez namysłu popłynęłam do niej jak najszybciej mogłam. Sama prawie zaczęłam się topić, bo nie miałam już siły. Jak dopłynęłam Agi nie było już widać. Zanurkowałam i zobaczyłam ją. Na twarzy miała wypisany ból, patrzyła na mnie swoimi wielkimi oczami, prosząc o pomoc. Dopłynęłam do niej i złapałam ją pad pachami. Płynęłam do góry, aż wreszcie wypłynęłyśmy na powietrze. Wzięłam głęboki wdech. Uratowałam ją. Aga położyła mi się na plecach, a ja płynęłam do brzegu. Już nie miałam siły.

Po dopłynięciu wzięłam ją na ręce. Nie była ciężka. Było to o wiele mniej męczące niż płynięcie.
Położyłam ją na kocu. Cały czas trzymał ją skurcz. Każdy z jej palców u nogi powiginany był w inna stronę. Wzięłam ostrą ość po rybie i ukułam ją w łydkę. Po chwili jej przeszło. Przytuliłam ją.

- Nie dałabym ci odejść- powiedziałam, zszokowana.

Zrobiło się ciemno i chłodno. Siedziałyśmy przy ognisku. Aga grała na gitarze i śpiewała. Ja patrzyłam na nią i zrozumiałam, że zależy mi na niej, jak na nikim innym, a przecież jeszcze przed chwilą mogłam ją stracić. Ognisko już przygasało, a my poszłyśmy spać.

                           ***

__________________________

Następny rozdział już dziś o 14. Mam nadzieję, że ktoś to w ogóle czyta. Było by mi miło gdybyś zostawił/a gwiazdkę czy komentarz. To bardzo mnie motywyje do dalszego pisania ;)

Gdy Cię ujrzałam, już o nas wiedziałam ❶ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz