~2~

4.8K 305 93
                                    

Moje palce delikatnie sunęły po strunach gitary dzięki czemu z głośnika wylatywały przyjemne akompaniamenty jednej z rockowych piosenek. Co prawda był dziś dzień otwarty, przez co utknąłem w tym miejscu na całe dwadzieścia cztery godziny, jednak nie łudziłem się, że ktokolwiek będzie chciał mnie adoptować. Dom Adopcyjny Świętej Marii był wręcz przeludniony, a w dodatku miałem już ponad piętnaście lat. Wszyscy wiedzieli, że dożyję tu osiemnastki, a następnie będę ledwo wiązał koniec z końcem. Widząc na telefonie, że jest już jedenasta jedynie przyciszyłem mój przenośny głośnik tak, aby na pewno nikomu nie przeszkadzał. Poprawiłem moje pofarbowane na niebiesko włosy i wróciłem do grania. Skupiałem się na muzyce tak bardzo, że odpłynąłem do puki moje białe drzwi nie zostały otwarte z hukiem.

- Kim! Przycisz proszę i nie zamykaj drzwi. Musisz pokazać się z najlepszej strony tak, by ktoś cię adoptował! - Usłyszałem dźwięczny, słowikowy głos.

- Pani chyba sama w to nie wierzy, prawda? - zapytałem drwiąco grubszej amerykanki. - Mam piętnaście lat, nikt mnie już nie zaadoptuje pani Stasy - westchnąłem spoglądając na pokrętła u boku mojej gitary. Załamywała mnie wizja mojej przyszłości, jednak nie miałem na to żadnego wpływu. Znałem kilka osób, które były za stare na adopcję, zazwyczaj ćpały i kończyły pod mostem. Nie chciałem być jak oni.

- Jin, nie możesz myśleć negatywnie. Misiu obiecuję ci, że jeżeli nikt cię do twojej osiemnastki nie zaadoptuje, to zamieszkasz ze mną.

- I pani piętnastoma kotami. Nie można przecież o nich zapomnieć. - Uśmiechnąłem się w końcu patrząc na kobietę w luźnej wzorzystej sukience. Lubiłem ją, starałem się tego nie okazywać, ale rozmowy z nią były dla mnie bardzo ważne. Uwielbiam zwłaszcza nasze nocne picie mleka, zawsze mieszała je z miodem nucąc przy tym jakieś stare piosenki, których nawet nie znałem.

- Tak, z nimi też. Uśmiechnij się ładnie i postaraj się być przyjazny.

- Dobrze, dobrze. Obiecuję, że będę grzeczny - westchnąłem uśmiechając się najbardziej sztucznie jak umiem, jednak widząc jak kobieta wystawia mały palec zaśmiałem się odstawiając gitarę. Uścisnąłem jej mały palec swoim, składając tym samym obietnicę. Po tym geście starsza pani wyszła, a ja wywróciłem oczami wracając do gry. Każdego takiego dnia chciało mi się najzwyczajniej w świecie płakać, jednak wiedziałem, że muszę czekać do osiemnastej. Właśnie wtedy wszyscy wyjdą, a ja będę mógł w końcu zamknąć te walone drzwi.

Mijały godziny, a ja starałem się nie podnosić wzroku znad instrumentu. Zawsze kochałem Mr. Doctor Man więc, kiedy tylko w końcu się nauczyłem całości włączyłem oryginał tak, aby leciał w tle i zacząłem grać biegając po pokoju. Musiałem jakoś odreagować i zapomnieć o tym okropnym dniu. Skakałem, śpiewałem i wygłupiałem się dając ujście emocjom. Po trzech minutach zasapany sięgnąłem po butelkę z wodą, jednak z zamyślenia wyrwało mnie klaskanie. Przerażony od razu spojrzałem w stronę drzwi. Stał w nich wysoki, postawny mężczyzna nie wyglądający na rodowitego Koreańczyka, który obserwował mnie z szerokim uśmiechem.

- Poszło ci cudownie, masz talent młody. Umiesz jeszcze coś? - Jego głos był łagodny, ale niski, wyglądał na dość zmęczonego, jednak podkrążone oczy pasowały do jego twarzy oraz już lekko rozwalonej fryzury.

- Ym... tak - szepnąłem zagubiony odkręcając butelkę. Czułem się dziwnie z tym, że ktoś był mną zainteresowany, jednak od razu poprawiłem włosy i ubrania.

- Znasz może coś spokojniejszego? Może Safe this shit Lil peep'a? - zapytał z uśmiechem siadając na moim krześle przy biurku. Ominąłem go ostrożnie starając się go nie dotknąć, co było trudne zważając na wielkość mojego pokoju. Kiedy z sukcesem dostałem się do mojej, lekko już zużytej gitary klasycznej usiadłem na pościelonym, jednoosobowym łóżku po turecku i zacząłem grać pierwsze akompaniamenty wpatrując się w niebieską ścianę oklejoną tekstami i nutami. Instrument był dla mnie trochę za mały, jednak nie przejmowałem się tym, dostałem ją bardzo dawno temu i miałem do niej okropny sentyment.  Piosenkę znów zakończyła salwa oklasków z jego strony. Zagubiony przeczesałem część włosów do tyłu czekając na jakąś opinię.

- Mógłbym cię słuchać tak cały dzień - zamruczał podnosząc się. - Jestem Namjoon, a ty? - zapytał przyglądając się kartkom na mojej ścianie.

- Kim Seok Jin - szepnąłem krótko skrępowany jego ciekawością. Zachowywał się niemal jak siedmiolatek.

- A więc Jin... Chciałbyś może kiedyś mnie odwiedzić? - zapytał, a ja niemal podskoczyłam na łóżku nie wierząc w to, co mówi.

- Ale... W sensie to znaczy, że chce mnie pan adoptować? - pisnąłem patrząc na niego z niedowierzaniem. - Zdaje pan sobie sprawę z tego, że mam piętnaście lat, tak?

- Piętnaście? Na prawdę? Myślałem, że trzynaście, ale to jeszcze lepiej. Jestem lekarzem, przez co nie mam za dużo czasu na opiekę. A ty skoro już masz tyle, to na pewno poradzisz sobie kilka godzin dziennie sam w domu, prawda? - zapytał odwracając się w moją stronę, na co od razu go przytuliłem mając łzy w oczach. Czułem, jak wszystkie mięśnie w moim organizmie zaczynają się spinać. Nie wierzyłem w to, co się właśnie działo. Ktoś był mną zainteresowany. Po tak długim czasie okazało się, że mam jakiekolwiek szanse...

Rozmawiałem z mężczyzną, jeszcze przez conajmniej godzinę. Opowiadał mi o swojej pracy oraz o domu, który miałem niedługo odwiedzić. Po tym czasie oboje skierowaliśmy się do biura, aby starszy mógł złożyć potrzebne papiery do adopcji. Oboje wiemy, że to będzie dość długo trwało, jednak Nam mówił mi też, że wie jak załatwić całą sprawę szybciej. Wiedziałem, że zapewne mu chodzi o łapówki, jednak nie przeszkadzało mi to, po prostu chciałem mieć jakąś rodzinę.

- A mówiłam ci Jin, że ktoś cię adoptuje? Dzięki temu wygrałam też zakład z panem Brownem! - Opiekunka zaklaskała w ręce patrząc na mężczyznę

- Rozumiem, że czekają mnie testy psychologiczne oraz wizyty domowe jednak prosiłbym o jak najszybsze terminy, godziny nie mają znaczenia. Ważne, by sprawa nie trwała kilka lat - uśmiechnął się przysuwając kartkę czekową w stronę kobiety, na co ona odchrząknęła.

- Rozumiem, osobiście opiekowałam się Jin'em i zadbam aby sprawa trwała jak najkrócej. - Uśmiechnęła się szeroko ukazując lekko żółtawe zęby. Schowała czek do jednej z teczek, na co Nam pogłaskał mnie po ramieniu.  

Jest to zdjęcie rysunku, który otrzymałam w liście od mojego ryża! Jestem strasznie wdzięczna za ten rysunek jest cudowny! (Wisi u mnie w pokoju<3

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jest to zdjęcie rysunku, który otrzymałam w liście od mojego ryża! Jestem strasznie wdzięczna za ten rysunek jest cudowny! (Wisi u mnie w pokoju<3

Hybryda • NamJinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz