17

2.7K 207 10
                                    

Dzień 3.

//Jin//
Obudził mnie hałas zgrzytania tych okropnych drzwi. Usiadłem na ziemi ciekawy tego, czy coś mi przyniósł, ale zamiast niego wszedł lokaj. Nie do końca rozumiałem czemu, wiec po prostu na niego patrzyłem.
- Nie mów Namjoonowi - szepnął skulając się i podał mi kanapkę wraz z wodą.
- Czemu to robisz? Pewnie będzie zły, że mi pomagasz - zapytałem zdziwiony wypijając kilka łyków.
- Odór sznytów i niski sufit to chyba wystarczająca kara - uśmiechnął się miło głaszcząc moja głowę - dziś Namjoon Cię wypuści. Pewnie za kilka godzin, ale przynajmniej dziś - jego glos działał na mnie kojąco. Zjadłem i wypiłem wszystko, dzięki czemu mógł schować zgniecioną butelkę w marynarce. Sam nie wiem czemu, ale tuż po tym pogrążyłem się we śnie. Byłem naprawdę zmęczony siedzeniem tutaj. Poza tym, podczas snu czas szybciej zlatuje.
//Namjoon//
Cały dzień spędziłem w pracy myśląc o tym maluchu. Dziś kończy się jego kara. Mam też nadzieję, że leki w końcu zaczną działać poprawnie. Zwiększyłem mu dawkę, wiec pewnie będzie śpiący. Gdy już o wszystkim zapomni będę zmniejszał dawki tak, by powoli je odstawić. Liczę na to, że nie będę musiał mu podawać tych proszków do końca życia.
O godzinie osiemnastej dwadzieścia cztery wróciłem do domu. Gdy zdejmowałem w przedpokoju buty, poczułem aromat roznoszący się po całym domu. Kocham, gdy mój lokaj ma dobry humor. Zawsze w tedy gotuje swój popisowy gulasz. Ruszyłem w stronę kuchni przechodząc przez salon, po czym usiadłem przy wysepce
-Coś się stało? - zapytałem z uśmiechem próbując sosu, który stał przede mną.
- Nie. Po prostu się wyspałem - trzepnął mnie w rękę i zabrał sos. Pozwalałem mu ma takie zachowanie, bo nie chciałem mieszkać z robotem... - nie podjadaj, tylko lepiej przygotuj Jina na obiad. Pewnie śmierdzi - powiedział mieszając w garnku.
- Dobra dobra, idę - wstałem od stołu i ruszyłem na dół. Otworzyłem wszystkie trzy zamki i popatrzyłem na śpiąca kuleczkę, której ogon tylko lekko się unosił.
- Maluchu trzeba wstawać - powiedziałem łagodnie wchodząc tam bardzo pochylony. Odpiąłem mu smycz i rozkułem ręce. Ubraniami i wiadrem zajmie się lokaj. Wziąłem go w ramiona i ruszyłem na górę - Śmierdzioszku trzeba wstawać - pocałowałem go w skroń a ten mruknął obejmując mnie ramionami - Jak się czujesz?
- Jestem głodny, czemu mnie tam zamknąłeś? - zapytał trąc oczy a ja uśmiechnąłem się. Działają.
- Ale gdzie zamknąłem? Byłeś u siebie w pokoju - mówiłem spokojnie wiedząc, że inaczej nie zadziała. Po lekach był bardzo podatny na sugestie, więc teraz to nie wyczyn namówić go na cokolwiek.
- Naprawdę?
- Yhym, a teraz idziemy się my kruszyno, bo jesteś brudny. Obiadek jedzą tylko grzeczne kotki - udałem się z nim do łazienki, gdzie rozebrałem go do końca i posadziłem w wannie. Odkręciłem letnią wodę i czekałem aż wanna się napełni, sam przy tym zdejmując marynarkę i podwijając rękawy koszuli.
----------------------
Koniec maratonu ryże.
Wracamy do normalnego trybu publikowania <3

Hybryda • NamJinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz