~6~

4.1K 262 29
                                    


- Mogę chociaż poprosić o spodnie? - zapytałem z nadzieją, patrząc na nudne, szare kafelki.

- Nie. Nie chcę naruszyć ci ogonka, poza tym byłoby ci niewygodnie - mruknął i zaczął czesać mój ogon delikatnie, specjalną,  fioletową szczotką.

- A chociaż dużą koszulkę lub koszulę? Proszę? - szepnąłem podkulając nogi na metalowym stole.  Oparłem na nich powoli moją lekko dygocącą ze smutku brodę.

- No dobrze, to ci dam, a potem obetniemy ci włoski - powiedział, nie przejmując się moim zdaniem. Zadowolony cały czas nucił pod nosem jedną z nowszych piosenek. 

- Ile byłem nieprzytomny? Co z wizytami? - pytałem wciąż patrząc na moje kolana. Nie mówił nic, dopóki nie byliśmy w łazience, gdzie i tak najpierw powoli nałożył mi najprawdopodobniej swoją, lekko żółtawą,  lnianą koszulę. Była dość długa i duża, dzięki czemu zakrywała większość ciała, dobrze, że Nam był trochę przerośnięty. W sumie po coś pobudował sobie tą małą, domową siłownię.  Usadził mnie na czarnym fotelu, który stał przed tego samego koloru toaletką. Zazwyczaj suszyłem lub farbowałem przy niej włosy. 

- jakiś... miesiąc, a co do odwiedzin to ich już nie będzie. Za dużo dałem im łapówek aby w ogóle się tobą interesowali.   Jesteś cały mój i tylko mój - uśmiechnął się i wykonał pierwsze cięcie. Psikał moje włosy wodą, miarowo ucinając kolejne kosmyki, a ja się czułem, jakby obdzierał mnie z człowieczeństwa.

- Mogę zobaczyć jak wyglądam? - zapytałem niepewnie, nawet na niego nie patrząc. Wiem,  że będzie zły. Zawsze jest, jak o to pytam.  Moje dłonie powoli zaczęły się pocić i trząść.  Poczułem jak zaciska pięści na moich włosach,  był zły.

- Nie, ale jak będziesz bardzo grzeczny, to wtedy - powiedział, kończąc układać mi włosy. Westchnąłem, patrząc w bok, ale już się nie odzywałem, bo jakiby to miało sens? Tylko pogorszyłbym moją sytuację. Kiedy przekręcił kran, wydał on nieprzyjemny dźwięk, przez który pisnąłem i zakryłem uszy, bo był zbyt głośny.

//Namjoon//

Westchnąłem zapominając, że musi się przyzwyczaić do głośnych dźwięków, bo teraz jego słuch jest czulszy. Wyłączyłem kran i pocałowałem go w czoło.

- Już kociaku, już nie ma hałasu - zabrałem jego rączki od uszu, patrząc czy niczego nie naruszył. - Musisz się przyzwyczaić. Boli cię głowa? - zapytałem z troską.

- Mhm - szepnął cicho i widziałem jak bawił sie palcami zestresowany. Westchnąłem znów i wziąłem go na ręce. Odstawiłem dopiero w kuchni, gdzie wyjąłem z czarnej szafki szklankę i nalałem do niej wody, podając mu ją wraz z tabletką.

- Spokojnie, to tylko na ból głowy - uśmiechnąłem sie i pogłaskałem go po głowie widząc, że patrzy na nią nieufnie. Kiedy w końcu wziął lek, odstawiłem szklankę do zlewu, po czym wziąłem go na ręce wiedząc, że może być po nim lekko ospały. Słyszałem jak już ziewa w moich ramionach, więc po prostu zacząłem go kołysać zadowolony z tego, że doszedłem tak dalek,o a on jeszcze żyje. Kiedy byliśmy już w moim pokoju, położyłem go na brzuchu i przykryłem kołdrą.

- Śpij, a ja zajmę się obiadem - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej niż wcześniej i wróciłem się do kuchni. Lubiłem nowoczesność i czystość stąd nie tylko w kuchni, ale i w całym domu przeważała czerń i biel. Rozłożyłem wszystkie składniki potrzebne mi do obiadu, a następnie zająłem się filetowaniem ryby. Robiąc to patrzyłem co jakiś czas za okno. Już niedługo wiosna. Kiedy jedzenie było w piekarniku na spokojnie poszedłem pod prysznic. Przestałem o siebie dbać od kiedy nim się opiekuję. Ogoliłem twarz, aby pozbyć się zarostu, ubrałem się w czyste dresy i luźną koszulkę. 

Zadowolon, po godzinie położyłem ciepłe jedzenie na stole, a następnie ruszyłem na górę po malucha. Wziąłem go na ręce zawiązując mu na oczach przepaskę i dopiero po tym go obudziłem.

- Idziemy na obiad - szepnąłem do jego ucha, a on od razu się ocknął rzucając się na boki, kiedy zrozumiał, że nic nie widzi. - Nie ruszaj się, masz opaskę, bo musisz mi ufać - powiedzialem całując go w policzek, a on wytarł go, dalej się wiercąc, jednak już mniej. - Grzeczny maluszek - posadziłem go na krześle. - Będę cię karmić, więc powiedz "a" - uśmiechnąłem się i jak otworzył usta włożyłem tam kawałek ryby. - Smakuje?- zapytałem głaszcząc go po głowie.

- Mhm - szepnął wyraźnie zestresowany, nadal rękami szukając wszystkiego. Ja natomiast obserwowałem bez przerwy jego ogon i to jak się rusza, oczywiście nie zapomniałem, by go karmić. Po co go bardziej stresować?

-------------------------
Zbiorowy *hug*

Kocham was

Hybryda • NamJinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz