Rozdział 8

545 43 20
                                    

♠ Roman ♠

Obudziłem się jeszcze przed budzikiem. Może to i dobrze, będę miał więcej czasu na poukładanie myśli. Spuściłem wzrok na blondynkę, która przywiązała się do mojego boku. Kiedy spała była jeszcze słodsza. Jak to w ogóle możliwe?

Ruszyłem się ostrożnie, żeby jej nie obudzić. Pocałowałem ją delikatnie w czoło i wstałem. Przetarłem dłonią twarz. Odszukałem telefonu i sprawdziłem wiadomość.

Liv: W porządku, ale uważaj na nią i pilnuj się!

Jakby nie wiedziała właśnie spędziłem z nią całą noc i do niczego nie doszło. Powinna mi pogratulować. Odłożyłem telefon na szafkę i postanowiłem wziąć długi zimny prysznic.

             Odświeżony wróciłem do pokoju. Amy spała tak samo jak ją zostawiłem. Schowałem telefon do kieszeni i zszedłem na dół.

Postanowiłem przygotować śniadanie. Znalazłem wszystko czego potrzebowałem do zrobienia gofrów. Nie byłem wybitną gwiazdą kulinarnych przepisów, ale Amy powinno smakować.

Cholera. Czemu znowu o niej myślę?
Bo może Ci się spodobała?  Zadrwił sobie ze mnie głos w podświadomości.

Zignorowałem to. Nie mogę o niej myśleć! Zrobiłem szybko śniadanie, zjadłem kilka gofrów, a resztę odstawiłem na blat.

Nie mogę tutaj być kiedy wstanie. Za duże ryzyko. Dlatego musiałem wezwać wsparcie. Wystukałem numer Juliana i przyłożyłem telefon do ucha. Przyjaciel odebrał po paru sygnałach.

- Słucham? - usłyszałem zaspany głos.

- Potrzebuje twojej pomocy! - rzuciłem.

- Stary jest dziewiąta. Dziewiąta rano! Mamy wolne! - jęknął.

- Wiem, wiem. - zbyłem jego pomruki. - Przyjedź do mnie!

- Roman co się dzieje? - znowu jęknął i usłyszałem, jak przykrył twarz poduszką.

- Powiem ci jak będziesz. - uciąłem.

Nie będę rozmawiał z nim o tym przez telefon. To moja sprawa. A poza tym, gdyby Sarah coś usłyszała. Od razu byłyby jakieś plotki i jeszcze dzisiaj cały Dortmund by o tym huczał.  A tego do szczęścia nie potrzebuję.

- Okej będę u ciebie za jakieś dwadzieścia minut. Może być?

- Jasne, dzięki! - uśmiechnąłem się i zakończyłem rozmowę.

Miejmy nadzieję, że Amy nie obudzi się do tego czasu.

***

Przyjaciel zjawił się równo po dwudziestu minutach. Otworzyłem mu drzwi i zaprosiłem do środka.

- No mów co to za sprawa. - rozsiadł się wygodnie na kanapie.

- Możesz zostać tu i czekać aż się obudzi, a potem odwieźć ją do domu? - spojrzałem na niego.

Zdziwił się. No tak nie powiedziałem mu o kogo chodzi, a mój nieskładny potok słów do niczego go nie doprowadził.

Nie jestem zabawką! | R.BürkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz