Rozdział 13

417 38 5
                                    

♣ Amy ♣

Przekroczyłyśmy próg domu i od razu skierowałam się na górę. Nie miałam nastroju, żeby spędzać czas z zawodnikami, chociaż niedawno tak bardzo tego chciałam. 

- Amy? - usłyszałam za sobą głos kuzynki.

Zamknęłam oczy i odetchnęłam sfrustrowana. Odwróciłam się do niej niechętnie z wymuszonym uśmiechem.

- Idziemy do Belver 

- Przeproś chłopaków, ale chyba nie dam rady. - biegiem ruszyłam do pokoju.

Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Zachowuję się głupio. Wyobraziłam sobie za dużo, a teraz co? Będę płakać? W jakim ty świecie żyjesz Amy... Obudź się. To życie, a nie bajka. Może powinnam skrócić swój pobyt w Dortmundzie?

Usłyszałam ciche pukanie. Wiedziałam, że to Liv, ale nie odezwałam się. Kuzynka natomiast tak łatwo nie odpuszczała i sama weszła do pokoju. 

- Amy... - usiadła na łóżko. - Co się stało? 

- Nic. 

- Czy w tym szpitalu... Roman coś ci powiedział albo zrobił? - pogłaskała mnie po głowie.

- Możemy o nim nie rozmawiać? - usiadłam, a Liv zabrała rękę.

- Okej, ale na pewno nie chcesz poznać reszty chłopaków? - uśmiechnęła się lekko.

- Czy ja wiem... - przeciągnęłam.

- No proszę! - szturchnęła mnie łokciem. - Będzie fajnie. - uśmiechnęła się.

Zaśmiałam się. W sumie dlaczego mam się nad sobą użalać? Drużyna jest zabawna, przy nich na pewno nie będę się nudzić. Poza tym może porozmawiam z Marco...

♠ Roman ♠

Przyglądałem się Natalie, jak usilnie próbuje się z kimś skontaktować, ale wychodziło jej to z marnym skutkiem.

- Do kogo dzwonisz? - zapytałem, przesuwając pionka na planszy.

- Do Marvina. - jęknęła i opadła na krzesło.

- To jedź do niego. - oznajmiłem i rzuciłem kostką.

- A Casper? - spojrzała na syna, który wyciągał z pudełka żeton.

- Może zostać ze mną, a ty przestaniesz się denerwować. - zaśmiałem się.

- Daj spokój, musisz odpoczywać. - zbyła mnie i znowu stukała w telefon.

- Gramy teraz w grę, a poza tym mogę załatwić mu opiekę. - wzruszyłem ramionami.

- Dasz radę? - spojrzała na mnie litościwie.

- No jasne, przecież co to dla mnie. - uśmiechnąłem się.

- Jejku, jesteś kochany! - podeszła do mnie i pocałowała w głowę. - Casperku, bądź grzeczny i nie męcz wujka. - przytuliła malca i wybiegła z sali uradowana.

Z miłości, aż rozkwitała. Piękny widok. Spojrzałem na blondyna, który właśnie kończył swój ruch. Uniósł swoje duże oczy na mnie i uśmiechnął się.

- Chyba nie chce już grać. - oznajmił i wstał z łóżka.

- To co zamierzamy robić? - poprawiłem się i sprzątnąłem planszówkę, odkładając ją na stolik.

- Kim była ta pani, kiedy przyszedłem tu z mamą? - zainteresował się i zabrał batonika leżącego na szafce.

- To moja koleżanka, a dlaczego pytasz?

Nie jestem zabawką! | R.BürkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz