Rozdział 21

315 26 5
                                    

Kilka dni później...

♣ Amy ♣

Sytuacja wyszła sama z siebie. Już zdążyłam się dowiedzieć, co tak naprawdę ukrywał przede mną Marco. Przyznał się, choć przyszło mu to z trudem.

Nie dziwiłam się, ale byłam pod ogromnym wrażeniem jego intencji, że jednak się nie poddał i powiedział mi całą prawdę. Byłam zaskoczona. Nie posądziłabym go o coś takiego...

Siedzieliśmy u niego w domu, na kanapie oglądając film, kiedy złapał mnie za rękę i ze zbolałą miną zaczął swój monolog. Przyznał, że źle znosił kontuzję. Chciał wrócić na boisko najszybciej jak się dało, ale lekarze dla pewności woleli z tym poczekać, więc topił smutki w alkoholu. Miał problemy.

Podczas jakieś nocy, kiedy był w klubie podrywał dziewczynę. Wszystko było w porządku, ale potem poniosły go emocje. Nie wiedział co robił, był jak w jakimś amoku i ją pobił. Wstydził się tego, ale wiedział, że dobrze zrobił mówiąc mi o tym.

W tamtym momencie doszłam do wniosku, że nasz związek bardziej opiera się na przyjaźni. Potrafiłam z nim rozmawiać na różne tematy. I na te poważne i luźne, ale z czasem miałam wrażenie, że stoimy w miejscu. Czułam się w jego towarzystwie dobrze, ale to jednak nie było to, co na początku naszej znajomości. Dlatego postanowiłam, że damy sobie przerwę.

Z racji naszej wcześniejszej relacji postanowiliśmy pójść dzisiaj razem na bankiet z okazji zwycięstwa. To miało być małe przyjęcie, więc miło było wybrać się na nie z przyjacielem.

Ubrałam sukienkę, którą dostałam od Marco na urodziny. Wydawała mi się odpowiednia. Subtelna biel i długi krój idealnie komponowały się z dzisiejszą uroczystością. Wyglądałam poważnie i tak właśnie chciałam się poczuć.

Poprawiłam makijaż i zeszłam na dół, gdzie zastałam niecierpliwego Erika. Blondyn spoglądał na zegarek. Usłyszawszy stukot obcasów podniósł głowę.

- Amy! - wytrzeszczył oczy. - Wyglądasz interesująco. - uśmiechnął się i podał mi dłoń, pomagając zejść z ostatnich schodów.

- Dziękuję, a tobie do twarzy w smokingu. - puściłam mu oczko.

- Mam tylko nadzieję, że będę mógł się w nim swobodnie poruszać. - poluzował muszkę.

Zaśmiałam się. Cóż oglądanie Erika w takim stroju było rzadkością. Przyzwyczaiłam się do jego klubowych ubrań i dresu. Smoking to jednak było nie lada wyzwanie, ale wyglądał przyzwoicie.

- Kochanie, zamknij oczy! - usłyszeliśmy z góry głos Liv.

Blondyn pokręcił głową z niedowierzanie i wykonał polecenie. Po chwili ze schodów zeszła rudowłosa. Uśmiechnęła się do mnie.

Założyła długą, granatową wieczorową suknię. Jej strój do samego końca był owiany tajemnicą. Nikomu nie chciała jej zdradzić, a dziś proszę. Wyglądała niczym syrena. W dodatku upięła swoje rude włosy w wysokiego koka i wypuściła po bokach skręcone kosmyki.

Odwzajemniłam gest dopiero po chwili i uniosłam kciuki w górę.

Liv stanęła ostrożnie na podłodze i podeszła do Erika. Zabrała jego dłonie, a on gwałtownie zamrugał.

- Liv! - przyjrzał się jej.

- Nie powiesz nic? - zaśmiała się i okręciła wokół własnej osi.

Uśmiechnęłam się. Erik wyjątkowo spoważniał. Czyżby mu się nie spodobała? Przekrzywiłam głowę.

Za chwilę jednak uklęknął na jedno kolano. Na twarzy Liv malowało się zaskoczenie. Czy to jest to o czym myślę?

Nie jestem zabawką! | R.BürkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz