Rozdział 38

156 11 21
                                    


🔸 Jane 🔸

Obudziło mnie głośne pikanie. Zmrużyłam powieki i zaczęłam szukać dzwoniącego budzika, ale coś mi nie pasowało. Otworzyłam gwałtownie oczy. Nie poznawałam tego miejsca. Nie byłam w domu, ani w swoim pokoju, nie był to także dom Erika i Liv. Gdzie ja do cholery jestem?

Rozejrzałam się po pomieszczeniu, byłam zaskoczona widząc mamę siedzącą koło mnie na krześle.

- Jane! - wstała i przytuliła mnie.

Byłam w szpitalu, ale nie miałam pojęcia, jak się tutaj znalazłam. Jedyne co pamiętam to tylko rozmazująca się przed oczami kabinę prysznicową.

- Dziecko! - przytuliła mnie bardziej. - Dlaczego nic mi nie powiedziałaś... - odsunęła się.

Nie miałam siły o tym rozmawiać, chciałam jak najszybciej zapomnieć o tym koszmarze. Wzdrygnęłam się, kiedy dotknęła mnie znienacka.

- Jane - poprosiła.

W jej głosie słyszałam współczucie. Nienawidziłam, kiedy ktoś zwracał się do mnie w ten sposób i tak patrzał. W moich oczach zaczęły szklić się łzy.

- Co by to zmieniło?! - krzyknęłam.

- Cii... - Znowu do mnie doskoczyła i objęła szczelnie. - Pomogę ci.

- Nic mi nie pomoże! Ani nikt! Będę pamiętać o tym do końca życia! - westchnęłam zrezygnowana i zrozpaczona.

Czułam się, jak coś pozbawionego duszy. Jak drzewo pozbawione środka, które wygryzły korniki. Byłam cieniem samej siebie. Oh, dlaczego wtedy tyle wypiłam? Z mojego gardła wyrwał się szloch.

- Dziecko... - zakryła usta dłonią.

- Wyjdź! - krzyknęłam.

Ze smutnym wyrazem twarzy opuściła salę. Czułam się okropnie. Szpital to najgorsze miejsce na świecie. Odwróciłam się na lewy bok i patrzyłam w ścianę.




♣️ Amy ♣️

Siedziałam z Romanem w jego domu i jedliśmy w salonie zamówioną chińszczyznę. W tle dla towarzystwa leciał jakiś film. Nie skupiałam się dokładnie na fabule, bo cały czas dręczyła mnie historia Jane i Shinjiego. Dlaczego uciekła? Co wydarzyło się później? Byłam w martwym punkcie.

Grzebałam widelcem w swoim pudełku i nie umiałam przełknąć makaronu.

- Wszystko w porządku?

Uniosłam głowę znad jedzenia i spojrzałam na bruneta. Przyglądał mi się badawczo. Od opuszczenia domu Shinjiego nie rozmawialiśmy o sprawie, nie chciałam go w to wciągać, ale najwyraźniej się o mnie martwił. Jest taki kochany.

- Nie. Nie wiem. - Pokręciłam głową i odłożyłam pudełko na stół.

- Chodź tu. - Również odstawił swoje jedzenie i przysunął się do mnie.

Wtuliłam się w jego ramię. Od razu poczułam się lepiej, ale nie na tyle, aby przestać myśleć o przyjaciółce. Ja miałam swoją bezpieczną przystań. Chciałabym, żeby Jane też się udało, zasługuje na kogoś dobrego. Zasługuje na Shinjiego i nie wiem, w czym widzi problem. Przecież chciała z kimś stworzyć związek. Myślałam, że była na to gotowa szybciej niż ja, ale najwyraźniej się pomyliłam...

- Wydawało mi się, że była zakochana, ale może to tylko pozory? Nie wiem... - wyrzuciłam swoje myśli i pokręciłam głową.

- Myślę, że jak to sobie wszystko poukłada to tutaj wróci - odezwał się i pogłaskał mnie po dłoni.

Nie jestem zabawką! | R.BürkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz