♣ Amy ♣
- Roman trafił do szpitala.
Wszyscy doznali grupowego szoku. Ale jak? Co mu się stało? Moje myśli zaczęły kręcić się na zwiększonych obrotach.
- Co z nim? - zapytał Marco.
- Przy obronie uderzył ręką w poprzeczkę. - Julian skrzywił się.
Zakryłam usta dłonią. Co jeśli to coś poważnego? I już nie zagra? W moich oczach zebrały się łzy.
- Możemy do niego jechać? - zapytał Erik, który martwił się o przyjaciela i zawiązywał szybko buta.
- Tuchel pojechał z nim i powiedział, że może przyjechać maksymalnie pięć osób. - oznajmił.
Każdy spojrzał po sobie. Zaczęły się rozmowy kto ma jechać. Po chwili na środku stanęli Erik, brunet imieniem Marc i chłopak w moim wieku Christian.
Julian spojrzał na zgromadzonych.
- Ktoś jeszcze? Mamy jedno wolne miejsce.
Zagryzłam wargę. Nie chciałam się narzucać, bo po tamtym wydarzeniu nie rozmawialiśmy ze sobą... Nie wiedziałam, czy powinnam...
- Mogę ja? - odezwałam się cicho.
Nagle wszystkie rozmowy, które przed chwilą miały miejsce ucichły. Zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem nie popełniłam błędu...
- Świetnie. Mamy komplet. - uśmiechnął się. - Roman pewnie się ucieszy, że odwiedzi go ktoś z płci pięknej. - puścił mi oczko, a moje policzki przybrały odcień buraka.
♠ Roman ♠
Cholerna ręka. Syknąłem z bólu, kiedy lekarz sprawdzał ogólny stan.
- Nie dobrze. - mruknął pod nosem, zapisując coś w kartotece.
Rzuciłem mu pogardliwe spojrzenie. Tyle to sam jestem w stanie powiedzieć. Gdyby to nie był Bayern może i zostawiłbym tą piłkę. Ale kto mógł wiedzieć, że akurat dzisiaj spotka mnie pech? Westchnąłem, a lekarz raczył na mnie spojrzeć.
- Prawdopodobnie ma pan złamane śródręcze. - oznajmił. - Proszę jeszcze podejść na prześwietlenie żebyśmy mogli się upewnić.
Pokiwałem głową i wyszedłem z gabinetu. Jeszcze tego mi brakowało, żebym musiał pauzować. Usiadłem obok trenera i westchnąłem.
- I jak?
- Prawdopodobnie złamane śródręcze. - spojrzałem na podłogę.
- Musisz pauzować. - stwierdził.
- Przykro mi.
- Daj spokój Roman. To nie twoja wina, wybroniłeś nam trzy punkt. - uścisnął moje ramię.
Spojrzałem na niego i zobaczyłem, że się uśmiecha. Jego gest podniósł mnie trochę na duchu. To prawda. Nie byłem wcale taki zły. W końcu wygraliśmy!
- Wracam na stadion. Za niedługo... - spojrzał na zegarek na ręce. - Powinna przybyć świta. - uśmiechnął się. - Zdrowiej! - pożegnał się i opuścił korytarz, a ja cieszyłem się tyle ile mogłem spokojem.
CZYTASZ
Nie jestem zabawką! | R.Bürki
FanfictionAmy to nieśmiała i niepozorna nastolatka, która niedawno skończyła szkołę. Na dwa miesiące przyjeżdża do kuzynki, do Dortmundu. Dziewczyna czekała na ten dzień, przez ostatnie kilka miesięcy. Gdy dotarła na miejsce była zaskoczona. Liv spotyka się z...