Rozdział 7

81 13 8
                                    

    Tak jak mówiły, wyruszyły o świcie. O wiele lepiej Mundi podróżowało się w towarzystwie, dowiedziała się sporo o  Amazonkach. Cieszyła się też, że dziewczyny nie poruszały sprawy rządów państwa, uniknęła przy tym zbytnich nerwów. Tym razem, już bardziej starała się maskować swoją zbroję. Zdjęła ją, podróżując w samym krótkim chitonie. Poruszały się przez spokojne, dzikie tereny, od czasu do czasu widząc jakąś wioskę. Nie jechały się też główną drogą, gdzie zazwyczaj jeździły powozy z towarami. Pomogło im to uniknąć złodziei, którzy zazwyczaj czaili się na wozy. 

     Raz na jakiś czas zatrzymywały się, aby napoić konie, przy okazji robiąc sobie krótkie pojedynki na miecze. Kerel i Jin miały niezwykle wprawne oko, z łatwością potrafiły ustrzelić siedzącego nieco dalej zająca, którego potem wprawnie przyrządziły. Mundi zawsze dostawała gotowe posiłki, więc sam widok obdzierania zwierzątka z skóry nieco ją obrzydzał, ale postanowiła, że nie spuści wzroku z tej czynności. Przecież chciała zostać żołnierzem, musiała być twarda.

- Co jest, Mundi?- odezwała się Jin, zajęta zającem.- Wyglądasz jakbyś zaraz miała zwymiotować.

- Wszystko... w porządku - powiedziała dziewczyna.

      W ten usłyszeli plusk, rozebrana do rosołu Kerel wskoczyła do małej rzeki, niedaleko nich. Mundi otworzyła szerzej oczy, przecież znajdowali się niedaleko szlaku, po za tym zaraz obok był drewniany mostek, ktoś mógł tędy przechodzić.

    Jin nabiła jadalne fragmenty królika na patyk i zostawiła nad ogniskiem.

- Dokładnie, czas na kąpiel. Pewno śmierdzę jak skunks. - Jin zaczęła szybko odpinać swój napierśnik.

- Ale znajdujemy się tuż przy drodze! - krzyknęła Mundi.

    Jin roześmiała się i z cwaniackim uśmieszkiem spojrzała na nią.

- A co? Masz coś do ukrycia? Połowa ludzi ma to samo co ty, no... może nieco większe.

    To sprawiło, że Mundi spłonęła szkarłatnym rumieńcem, zawsze miała kompleksy na tym punkcie. Zmarszczyła nieco brwi, patrząc na pluskające się w rzece Amazonki, zupełnie nie skrępowane. Zacisnęła powieki i rozebrała się wchodząc do rzeki.

- Rzeczywiście są malutkie - skomentowała Kerel, bezczelnie wgapiając się w to miejsce.

- Cicho bądźcie! - Mundi zanurzyła się po nos w wodzie, obracając się do nich plecami i zajęła się praniem swojego chitonu. - Wcale nie są takie małe.

- Mundi, zachowujesz się cholernie dziecinnie - powiedziała Jin.

     Amazonki wybitnie polubiły droczenie się z Mundi, na wszystko reagowała krzykiem albo strzelała urocze fochy, przez co przypominała dziecko.

- Nieprawda!

- Uwielbiam cię Mundi.. i twoje małe...

- ZAMKNIJCIE SIĘ!

    Amazonki skomentowały to śmiechem, a Mundi czuła się już wystarczająco zawstydzona. Inne dziewczyny na dworze nie były tak wyluzowane, ale może dlatego tak bardzo polubiła Kerel i Jin.

- Och, chyba ktoś się zbliża - odezwała się nagle Jin. 

    Mundi jak poparzona spojrzała w tamtą stronę, a dostrzegając zbliżające się konie, natychmiast czmychnęła pod mostek. Amazonki wybuchnęły śmiechem, ale one nawet się nie ruszyły, kończąc kąpiel. Kiedy usłyszała, że po mostku przechodzą konie, Jin momentalnie krzyknęła:

- Nie odwracajcie wzroku, przystojni młodzieńcy! 

    Mundi wytrzeszczyła na nią oczy, pozostając w ukryciu. Nie wyglądały na skrępowane tym, że są zupełnie nagie.

IskraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz