Rozdział 6

102 14 15
                                    


   Mundi czuła się nieco źle, pierwszy raz wyruszyła gdzieś samotnie, nie powiadamiając przy tym ojca ani brata. Mimo tego czuła przepełniającą ją dumę, dostała zlecenie od samej królowej, a przy pasie miała sakiewkę z królewską pieczęcią. Była aż nadto pewna siebie, nie myśląc o przeszkodach, które mogą ją spotkać. Może zachowywała się nieco bezmyślnie, a może po prostu miała wrażenie, że jest bohaterem opowieści, gdzie wszystko dobrze się kończy.

   Koń kłusował przez pola, przy dobrych wiatrach powinna być w Jokaście za kilka dni. Znudzenie podróżą powoli ja wykańczało, spędziła dobre kilkanaście godzi w siodle i po raz pierwszy zaczęła odczuwać niewygodę jazdy. Przez upał zmuszona była odpocząć przez południe i wrócić do dalszej podróży, przy okazji starając się znaleźć nocleg. 

   Pierwszy raz zobaczyła driadę, która mignęła jej miedzy drzewami w powiewnej sukni, co bardzo ją rozweseliło. W końcu zobaczyła w oddali wioskę, znajdując się na wzgórzu, dokładnie ją widziała. Zmusiła Pimpka do galopu, gdy zobaczyła zachodzące słońce, aby najszybciej znaleźć się w wiosce.

    Zwolniła gdy dotarła do wioski, zatrzymała się dopiero przy nieco większym budynku, który z pewnością był gospodą. Wprowadziła Pimpka do stajni obok, rzucając chłopakowi, zajmującymi się końmi kilka srebrzaków.

    Weszła do gospody, od razu ściągając na siebie kilka spojrzeń. Mimo że miała na sobie pelerynę z kapturem, nie ulegało wątpliwości, że jest kobietą i to dzierżącą miecz. Szczególną uwagę zwróciły na nią dwie kobiety z przy ścianie, zaczesane w ciasne fryzury i opalone na ciemny brąz. Miały na sobie dosyć skąpe napierśniki. Wyglądały bardzo atrakcyjnie, ale tylko kompletnie pijany lub głupi mężczyzna mógłby się do nich zbliżyć. Przy sobie miały bronie i nie ulegało wątpliwości, że są Amazonkami. 

     Mundi jak najszybciej usiadła przy barze, odzywając się do kobiety.

- Potrzebuje pokoju na noc i jedzenia, proszę też o trochę chleba na drogę.

    Dosyć hojnie podała kobiecie garść moneta, a ta widocznie ucieszyła się z większej sumy niż oczekiwała.

- Jak panienka sobie życzy! - zawołała. 

   Mundi naciągnęła mocniej kaptur i udała się do oddalonego stolika w kącie. Jednak do był błąd, bo dwójka Amazonek ruszyła w jej stronę. Przysiadły się do niej z uśmiechami na twarzy. Jedna z nich, o czarnych włosach splątanych w drobne warkoczyki odezwała się pierwsza, wyraźnie wpatrując się w Mundi.

- Nie jesteś jedną z nas, prawda?

- Nie jestem - odpowiedziała krótko.

   Mimo że na dworze często żartowano sobie z Amazonek, Mundi zawsze darzyła ich podziwem. Plemię wojowniczych kobiet, rozsiane po kraju,  tworzące przy tym swoje małe państwo. Jednak to też było ich wadą, Mundi chciała walczyć, ale w obronie Noori, więc nigdy nie zdecydowała się przystąpić do Amazonek.

- Mimo tego u boku masz miecz, czekaj... ten napierśnik... Jest cudownie wykonany, a jaki solidny, nigdy nawet nie widziałam takiego cuda! Musiałaś dać za to krocie! - zawołała ta sama kobieta. - Jin  jestem, a moja towarzyszka to...  

- Kerel - wcięła jej się druga, ciemnoskóra kobieta. - Pierwszy raz spotykam dziewczynę z mieczem, nie należącą do Amazonek i to jeszcze tak bogato wyposażoną. Ciekawa z ciebie osóbka, opowiedz nam coś o sobie.

    Obie Amazonki wyglądały aż nad wyraz przyjaźnie, zazwyczaj kiedy podróżowała z ojcem i bratem, rzucały w ich stronę tylko chłodne spojrzenia.

IskraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz