Rozdział 13

62 10 14
                                    

- Nie wierzę, po prostu nie wierzę! - krzyknęła Mundi, szarpiąc za lejce konia.

- Nie denerwuj się tak...

- Nie denerwować się?! - Energicznie zawinęła swoje rzeczy w tobołek i zarzuciła na grzbiet Pimpka. - Zgubiłam sakiewkę, nie mam czym zapłacić za nocleg, ani nie mam nic do jedzenia!

- Przecież powiedziałem ci, żebyś przyszła do mnie...

- Nie chodzi o to, po prostu... nic nie idzie po mojej myśli, Io - westchnęła, delikatnie głaszcząc Pimpka po pysku.

- Nie martw się Mundi, wspólnie znajdziemy coś do jedzenia i razem obejrzymy bursztyny. Dzisiaj mamy piękny ranek, nie ma tak wielkiego upału, czuć chłodny wiaterek...

    Io wyglądał na zadowolonego, ale humor Mundi ani trochę się nie poprawił. Zostało jej tylko kilka srebnych monet, ale te wolała trzymać na czarną godzinę. Teraz jedyną nadzieją była pieczęć, którą musi odzyskać od Io. Była też szansa, że te miejsce z ogromną ilością bursztynów o których wspominał, nieco jej pomoże.

- Pamiętasz drogę? - zapytała Mundi.

- No oczywiście! - zawołał radośnie Io. - Na pewno się rozweselisz jak dotrzemy do celu. 

- Oby...

    Wskoczyła na konia, pokazując Io jak ma na niego wejść. Chłopak usadowił się przed nią, przytulając się do grzywy Pimpka.

- Jest taki milutki...

     Mundi musiała pilnować Pimpka, za nim nie wydostali się z miasta. Koń wyraźnie świrował widząc tak dużo ludzi. Kiedy dotarli do szerokiej drogi dla powozów, która biegła wzdłuż wybrzeża mogła sobie pozwolić na chwilę odpoczynku.

- Pierwszy raz jadę konno... jest fajnie - powiedział Io, plotąc z grzywy Pimpka warkoczyki. - Mama mówi, że konie to naprawdę wspaniałe zwierzęta, nawet kiedyś miała jednego.

- Właśnie Io... gdzie są twoi rodzice? 

     Chłopak wyprostował się i spojrzał w morze.

- Mama mieszka na małej wyspie, niedaleko stąd. A ojciec... nie znam go, ale wiem, że żyje. - wyjaśnił Io. -  Mama wiedziała, że muszę ją opuścić na trochę, chciałem poznać lepiej ten kraj i wypełnić moje przeznaczenie, ale już niedługo, wrócę do niej, obiecałem jej. A ty Mundi, masz rodzinę?

- Brata i ojca, matka umarła bardzo dawno temu.

- Hm... Rozumiem... - powiedział Io. - Twój braciszek jest w moim wieku? 

- Nie, jest o wiele starszy. Nawet od mnie - odparła Mundi, uderzając lekko stopą w bok Pimpka. - I dwa razy większy niż ty, to wspaniały wojownik.

- A twój ojciec?

- Też wojownik, cztery razy większy niż ty - powiedziała Mundi.

     Io zaśmiał się, obracając się w stronę dziewczyny.

- Masz naprawdę wielką rodzinę - odparł z uśmiechem. - Moja mamusia nie jest taka wielka, jest twojego wzrostu. Chociaż...

    Io złapał swoją drobną rączką za biust Mundi, nie zdając sobie sprawy, że takie zachowanie jest co najmniej nieodpowiednie i niegrzeczne.

- Tutaj mamusia jest o wiele większa.

    Mundi trzepnęła go lekko w dłoń, niby był jeszcze dzieckiem, ale kolejne komentarze co do wielkości jej biustu zaczynały jej działać na nerwy. W głębi duszy Mundi miała nadzieję, że ma jeszcze czas aby jej piersi osiągnęły nieco większe rozmiary.

IskraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz