Spędzili dwa dni na wyspie, Mundi doświadczyła tu prawie takich samych wygód jak w pałacu. Jadła najpyszniejsze i najdziwniejsze owoce jakie w życiu widziała, kąpała się w ciepłych źródłach i spała wśród kwiatów. Felyndria zawsze wychodziła w towarzystwie nimf, które spacerowały z nią pod ramię. Mimo że wydawała się bardzo schorowana to na jej ustach gościł radosny uśmiech, a w zielonych oczach tańczyły wesołe iskierki.
Polubiła też towarzystwo młodego sfinksa. Zachowywała się jak zwykła dziewczynka, mimo tego, że posiadała cztery, lwie łapy. Często bawiła się z Io i w Semi w berka, wtedy mogła zobaczyć ponad przeciętną sprawność chłopca. Jej ojciec i brat byli bardzo silni i szybcy, zawdzięczali to talentowi, ale nie mogło się odbyć bez ciężkich treningów, których rezultaty pokazują ich umięśnione sylwetki. Io za to był drobny i szczupły, z niewielkimi zarysami mięśni. Nie był silny, ledwo podnosił miecz Mundi, ale nigdy nie widziała zwinniejszej osoby niż on. W zaledwie chwilę umiał się znaleźć na czubku jednego, z tych ogromnych drzew. Umiał skakać wyżej i dalej niż Mundi i miał wręcz najlepszy refleks jaki w życiu widziała. To wszystko było potęgą półboga, ale ona miała wrażenie, że jeszcze wiele rzeczy nie zobaczyła. Mimo, że Io był otwartym i szczerym chłopcem, a Mundi powiedziałby o wszystkim, to stanowił dla niej ogromną zagadkę, którą poznała tylko w części.
Tego ranka, tuż po kąpieli, do Mundi przyszła nimfa, oznajmiając, że Felyndria chce z nią pomówić. Bez zastanowienia dała się prowadzić, nimfa zostawiła ją samą dopiero przy małym jeziorku.
Na kamieniu siedziała Felyndria, a u jej stóp Io, któremu plotła warkocz z jego długich włosów. Mimo, że Mundi zachowywała się cicho, to Io prawie natychmiast obrócił głowę. Oprócz niezwykłej zwinności miał też bardzo wyczulone zmysły.
- Dzień dobry, Mundi! - przywitał ją, jak zwykle z uśmiechem. - Mamy dzisiaj bardzo ładny poranek!
- Jak zwykle piękny - powiedziała, podchodząc do nich.
Felyndria z uśmiechem przeplatała pojedyncze pasma włosów Io, wyglądała niezwykle pięknie w zwiewnej sukience i kwiatach we włosach. Io za to wyglądał inaczej, można powiedzieć, że był bardzo wystrojony. Miał na sobie zielone portki, które kończyły się w połowie łydki. Były takie same, jak te którzy posiadali niektórzy ludzie w Jokaście, pochodzący z odległych pustyń. Nie kończyły się luźno, tylko były ściśnięte na spodzie, tworząc bufki wokół jego nóg. Były też dosyć wysokie, zakończone czarnym, haftowanym pasem z żółtymi wzorami, za który miał wepchniętą bordową koszulę z krótkim rękawem. Na jego stopach znajdowały się czarne pantofle, a na lewym ramieniu miał złotą bransoletę.
- Skończyłam - powiedziała Felyndria, zawiązując koniec warkocza.
Io podniósł się z miejsca i przerzucił go sobie na ramię, widocznie zadowolony.
- Dzisiaj wyruszamy - oświadczył Io.
- Wyruszamy? - zapytała Mundi.
- Wyruszamy.
Felyndria westchnęła i wyciągnęła przed siebie dłoń, na której przysiadła jedna z aur.
- Kilka aur podążało tropem twojego brata i księcia Ramirusa, zawsze lubię wiedzieć wszystko, więc postanowiłam je za nimi wysłać - powiedziała Felyndria.
Mundi znów została tak zaskoczona, że ledwo się odezwała. Ostatnio zdarzało jej się to aż zbyt często. Na szczęście Felyndria kontynuowała:
- Może nie wiesz, ale książę udał się do Worin, małego miasteczka aby porozmawiać z przywódcą buntowników.
- Że co, proszę? - odezwała się Mundi.
CZYTASZ
Iskra
FantasyImperium Noori od wieków było znane jako urodzajny i niezwykle waleczny kraj. Królowa zafascynowana przepowiednią o potężnym półbogu, który ma służyć władcy, szuka osoby, której może zlecić misje odszukania go. Wyruszająca po niego wojowniczka Mundi...